Nie tylko Rosjanie toczą w sklepach walkę o cukier. To też bardzo pożądany produkt w polskich marketach. Podobnie jak mąka, konserwy czy artykuły dla dzieci

Skutkiem rosyjskiej agresji na Ukrainę były wysokie wzrosty sprzedaży popularnych artykułów żywnościowych. W przypadku cukru największa zwyżka popytu nastąpiła w drugim tygodniu wojny. Wtedy obroty były ponaddwukrotnie wyższe niż w tym samym okresie ub.r. W ubiegłym tygodniu, gdy wojna w Ukrainie trwała już niemal miesiąc, dynamika popytu wyhamowała, ale nadal sprzedaż była o prawie 30 proc. większa niż rok wcześniej - wynika z danych NielsenIQ. Przygotowano je na podstawie informacji o obrotach placówek ponad 30 głównych sieci detalicznych w Polsce. Z danych wynika też, że sprzedaż mąki jest nadal o ponad 30 proc. większa niż przed rokiem, a konserw - o 40 proc.
- W pierwszych tygodniach roku, poprzedzających konflikt zbrojny wzrosty były na dużo niższym poziomie. W przypadku mąki wynosiły średnio 16 proc., cukru 8 proc., a konserw 5 proc. - mówi Michał Rudecki, client director w NielsenIQ.
Wyraźnie większa niż przed rokiem była na początku wojny sprzedaż artykułów dla dzieci, kobiet i higienicznych. Ale obecnie widać już wyhamowanie. Popyt rośnie w tempie zbliżonym do tego przed atakiem Rosji na Ukrainę. Jak wynika z danych Nielsen IQ, obroty ogółem w monitorowanych marketach były w ubiegłym tygodniu o 11 proc. większe niż rok wcześniej. Przed wybuchem wojny wzrost wynosił średnio 8 proc.
Podobne tendencje widać w mniejszych sklepach, które monitoruje firma badawcza CMR.
Eksperci wzrost obrotów tłumaczą po części rosnącymi szybko cenami. Ale oceniają też, że polscy konsumenci zareagowali na wybuch wojny znacznie szybciej niż inne nacje. Panika zakupowa, jaka przed kilkoma dniami miała miejsce w Rosji, gdzie z półek znikał masowo cukier, i w Niemczech, gdzie w obawie przed problemami z zaopatrzeniem w związku z wojną w Ukrainie kupujący rzucili się na mąkę i olej, w Polsce pojawiła się od razu po wybuchu konfliktu.
W miarę jak producenci uspokajają, że w naszym kraju żywności nie zabraknie, a potwierdza to zaopatrzenie sklepów, zmniejszają się też obawy konsumentów. Dlatego po kilku tygodniach od wybuchu konfliktu za naszą wschodnią granicą dynamika obrotów w sklepach wyhamowała.
- Podobnie jak w pierwszych tygodniach pandemii w 2020 r. obserwujemy presję na tworzenie zapasów w domu. Poza tym produkty o długiej dacie przydatności, takie właśnie jak oleje czy mąka, często są umieszczane przez klientów w specjalnych koszach zbiórki rzeczowej na rzecz pomocy Ukrainie - podkreśla Michał Gontarz, dyrektor handlowy odpowiedzialny za ofertę marek producenckich w Biedronce. Ta sieć deklaruje, że zainteresowanie klientów niektórymi produktami z wydłużonym terminem przydatności rosło nawet o kilkadziesiąt procent.
W sieci Kaufland taki trend było widać zwłaszcza w sklepach w pobliżu granicy z Ukrainą.
- Sytuacja powoli zaczyna się zmieniać. Przez polską granicę przechodzi bowiem mniej uchodźców. Obecnie 30-40 tys. dziennie wobec 140-150 tys. w pierwszych dwóch tygodniach. Do tego dochodzą zapasy zrobione przez konsumentów, które sprawiają, że mniej kupujemy na własne potrzeby i nie ma obaw paniki - zauważa Aleksandra Supranowicz, analityk danych w CMR. Dodaje, że pomoc dla uchodźców ma coraz bardziej zorganizowany charakter. - Osoby prywatne nadal dowożą na dworce mnóstwo jedzenia, ale coraz więcej produktów dostarczają samorządy, organizacje pozarządowe czy firmy - wskazuje.
Zdaniem ekspertów za 2-3 tygodnie może być widoczny kolejny szczyt sprzedaży. Po pierwsze, zbliżać się będą Święta Wielkanocne. Po drugie, zgromadzone tuż po wybuchu wojny zapasy będą się wyczerpywać.
- Wzrost sprzedaży będzie też wynikał z większej liczby konsumentów w Polsce. W miarę jak uchodźcy z Ukrainy będą się usamodzielniali, będą też robili więcej zakupów - dodaje Michał Rudecki.
Niektóre sieci już to wykorzystują. Kaufland planuje wprowadzić do asortymentu dodatkowe artykuły, które pozwolą Ukraińcom przygotować własne tradycyjne święta. - Pracujemy także nad aktualizacją systemu kas samoobsługowych, aby umożliwić komunikację również w języku ukraińskim - mówi Maja Szewczyk, dyrektor działu komunikacji korporacyjnej Kaufland Polska. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe