Wzrost ceny surowca może osłabić efekt obniżki podatków, nie zniweluje go jednak całkowicie.
Wzrost ceny surowca może osłabić efekt obniżki podatków, nie zniweluje go jednak całkowicie.
Po trwających dwa miesiące spadkach ropa wraca na wyżyny. Tylko w tym roku na giełdach kursy urosły o ok. 9,5 proc. Ropa brent z ceną ponad 86 dol. za baryłkę przebiła październikowe szczyty.
Inwestorzy przestali bać się gwałtownego spowolnienia światowej gospodarki w związku z Omikronem. Po początkowym szoku, wynikającym z pojawienia się nowego wariantu, gdy ceny spadły przez moment poniżej 70 dol. za baryłkę, nie ma już śladu. – Mimo kolejnej fali pandemii mamy wyjątkowo silny popyt. Rosnąca liczba zakażeń nie przekłada się na gwałtowne lockdowny i zamykanie gospodarek. A to sprawia, że popyt wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie – mówi Rafał Zywert, analityk rynku ropy naftowej i paliw w BM Reflex.
Rosnący popyt nie spotyka się z podażą. Na początku roku Organizacja Państw Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) postanowiła nie zwiększać ponownie swojego planu wydobycia i w lutym produkcja ma pójść w górę zaledwie o zapowiadane 400 tys. baryłek dziennie. Właśnie w takim tempie organizacja chce wracać do poziomu wydobycia sprzed COVID-19. Jednak i ten scenariusz okazuje się dość trudny w realizacji. W grudniu rzeczywiste wydobycie odbiegało od dopuszczalnego wzrostu. Według agencji Reutera OPEC wyprodukował w grudniu 27,8 mln baryłek dziennie. Więcej o ponad 70 tys. niż miesiąc wcześniej, ale jednocześnie zauważalnie mniej od zakładanego limitu 253 tys. baryłek rozłożonych między 10 członków organizacji.
Część krajów nie zrealizowała zobowiązań. Wydobycie ropy spadało w Kongo czy Nigerii z powodu problemów pogodowych i infrastrukturalnych. Na to nakładały się również kłopoty polityczne. W Libii czasowo ograniczono pompowanie za sprawą blokady prowadzonej przez uzbrojone grupy tzw. straży zakładów naftowych, negocjujących z rządem tymczasowym. W efekcie produkcja spadła z 1,3 mln baryłek dziennie w ubiegłym roku do niecałych 900 tys. Wzrostom cen sprzyjało też napięcie polityczne w Kazachstanie, który jest dziewiątym największym eksporterem ropy na świecie. Obecnie produkcja w tym kraju jest ograniczana. Utrzymanie dotychczasowych poziomów po stronie tych, którzy nie mają kłopotów, oznacza, że rynki spodziewają się dalszych zawirowań z podażą.
– Czasowe niedotrzymywanie poziomów produkcji wskazywanych przez OPEC+ w grudniu sprzyjało wzrostom cen, ale na rynek wpływa też fakt, że organizacja niedługo uruchomi już maksymalne moce produkcyjne. Do wydobycia sprzed pandemii brakuje tylko ok. 3 mln baryłek dziennie – wiosną 2020 r. OPEC+ podjął decyzję o cięciach produkcji o 9,7 mln baryłek dziennie. To pokazuje, że możliwości zwiększania podaży wkrótce się skończą – mówi Rafał Zywert. Jak dodaje, sytuacji zasadniczo nie zmieni planowane kolejne uwolnienie amerykańskich i chińskich rezerw – rynek już wziął pod uwagę te decyzje.
Rosnące ceny ropy mogą osłabić w Polsce efekt obniżki VAT z 23 proc. na 8 proc. Jak wylicza Rafał Zywert, by go jednak całkowicie zniwelować, przy obecnym kursie dolara notowania musiałyby przekroczyć 110 dol. za baryłkę. Wówczas ceny w hurcie faktycznie podskoczyłyby o 70 gr, czyli mniej więcej tyle, ile przyniesie obniżka VAT.
Tak duży skok nie jest wykluczony. Tegoroczne prognozy cen są bardzo rozbieżne. Zdaniem analityków JP Morgan ropa może zdrożeć w ciągu najbliższych 12 miesięcy nawet do 125 dol. za baryłkę i ponad 150 dol. w kolejnym roku. Ich zdaniem bowiem popyt nie spadnie, a produkcja może mieć kłopoty z racji ograniczonych inwestycji w moce wydobywcze.
Część ekspertów jest jednak przeciwnego zdania. Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej twierdzi, że tegoroczne ceny wyniosą średnio 75 dol. za baryłkę. Po wzrostach cenowych z początku roku czeka nas bowiem obniżka za sprawą odblokowanej podaży i rosnących zapasów.
– Spekulowanie na temat cen wydaje się wyjątkowo niepewne ze względu na dużą liczbę potencjalnych ryzyk. Niewiadomą jest nie tylko dalszy przebieg pandemii, ale również wydarzenia geopolityczne i ogólna stabilność światowej gospodarki. Przykładowo ewentualne porozumienie z Iranem i powrót tamtejszej ropy na globalny rynek mogłyby zmniejszyć presję cenową. Kryzysy polityczne czy naturalne zaburzające wydobycie przyniosą odwrotny efekt – mówi Rafał Zywert. ©℗
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama