Analitycy spodziewają się dalszych podwyżek stóp procentowych. Dotychczasowe nie wystarczą, by dynamika cen znalazła się w celu RPP

Wzrost konsumpcji i zmniejszenie klina płacowego skutkujące mniejszą presją na wzrost wynagrodzeń - tak wpływ Polskiego Ładu podsumowują analitycy Narodowego Banku Polskiego (NBP). Znaczenie rządowego programu dla gospodarki przedstawiono w poniedziałek przy okazji prezentacji najnowszej projekcji inflacji i produktu krajowego brutto. Projekcja to kluczowy dokument dla Rady Polityki Pieniężnej w decyzjach o wysokości stóp procentowych.
Przyśpieszenie konsumpcji twórcy projekcji wiążą z efektem redystrybucyjnym programu - zmniejszenie obciążeń podatkowych dla uboższych rodzin sfinansują lepiej sytuowani. Według Jacka Kotłowskiego, wicedyrektora Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP, doświadczenia pokazują, że zmniejszeniem obciążeń podatkowych płac pracodawcy są skłonni podzielić się z pracownikami. - Wpływ w krótkim okresie może być nieco proinflacyjny, w dłuższym okresie może oddziaływać w kierunku nieco niższej inflacji - podsumował Kotłowski.
Z szacunków banku centralnego wynika, że w 2022 r. Polski Ład będzie skutkował pogorszeniem salda finansów publicznych o 21,1 mld zł (głównie za sprawą likwidacji odliczenia od podatku składki zdrowotnej), ale rok później dołoży już do budżetu kwotę rzędu 1,5 mld zł. Przyczynią się do tego takie zmiany, jak minimalny podatek dochodowy od dużych firm czy zmiana zasad opodatkowania dochodów z mieszkań, ale też Rodzinny Kapitał Opiekuńczy, czyli transfery z budżetu dla rodziców małych dzieci.
NBP ocenił też wpływ opóźnienia startu Krajowego Planu Odbudowy, czyli polskiej części Recovery and Resilience Facility (RRF) - programu wspomagającego unijne gospodarki w wychodzeniu z kryzysu związanego z koronawirusem. Według banku centralnego będziemy mieli do czynienia jedynie z przesunięciem w czasie. „W projekcji listopadowej przyjmujemy ścieżkę wykorzystania środków z RRF nieco opóźnioną względem poprzedniej rundy. W latach 2021-2023 zakładamy obecnie wykorzystanie 38,4 mld zł (37 proc. całej alokacji), wobec 41,1 mld zł w lipcu (40 proc. alokacji)” - czytamy w dokumencie.
Zdaniem analityków rynkowych nowa projekcja inflacji jest zbyt optymistyczna. Według NBP najwyższe wzrosty cen będziemy widzieć w I kw. przyszłego roku. Inflacja ma wówczas wynieść 7 proc. Ekonomiści z sektora komercyjnego wskazują, że już w listopadzie inflacja będzie powyżej tego poziomu. Biorąc pod uwagę, że w październiku - według wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego - ceny były średnio o 6,8 proc. wyższe niż rok wcześniej, to ostatni kwartał przyniesie inflację na poziomie wyraźnie przekraczającym 7 proc.
Szacunek inflacji w minionym miesiącu, kiedy ceny okazały się wyższe od oczekiwań rynku, podano 29 października. NBP uwzględnił w projekcji dane według stanu na 27 października.
Projekcja jest przygotowywana z założeniem braku zmian stóp procentowych. Najnowsza uwzględnia podwyżkę dokonaną przez RPP na początku ubiegłego miesiąca (główna stopa wzrosła wtedy z 0,1 proc. do 0,5 proc.), ale nie bierze pod uwagę ubiegłotygodniowej zwyżki kosztu pieniądza do 1,25 proc. Przedstawiciele NBP nie chcieli odpowiadać na pytania dotyczące wpływu ostatnich podwyżek stóp na inflację.
Listopadowa projekcja pokazuje, że bez zmian stóp średnioroczna inflacja wyniosłaby w przyszłym roku 5,8 proc. Z poprzedniej projekcji, z lipca, wynikało, że w 2022 r. średnie tempo wzrostu cen wyniesie 3,3 proc. Zmiana prognozy wynika głównie ze wzrostów notowań nośników energii, jakie miały miejsce w ostatnich miesiącach, i z oczekiwań, że droga energia będzie miała w najbliższym czasie wpływ również na inne ceny. Wyższe niż w lipcu są również szacunki wzrostu cen żywności. Jacek Kotłowski zwracał uwagę na to, że podwyższona inflacja to obecnie zjawisko ogólnoświatowe. - Ceny importu, które kształtowały się na niskim poziomie przez wiele lat, nie będą się przyczyniały do obniżania inflacji - mówił.
Nowa projekcja pokazuje, że w 2023 r. tempo wzrostu cen powinno wyhamować w okolicach 3,5 proc., czyli górnego przedziału odchyleń od celu banku centralnego (cel wynosi 2,5 proc. plus minus 1 pkt proc.). Analitycy są zdania, że dotychczasowe podwyżki stóp nie wystarczą do zduszenia inflacji. „Wobec oczekiwanego wzrostu inflacji w styczniu do 7,5-8 proc. oczekujemy kolejnej podwyżki stóp w grudniu (o 0,25-0,5 pkt proc.). Możliwe, że RPP wstrzyma się z decyzją w styczniu i lutym, gdy kończy się kadencja połowy członków Rady, ale zakładamy kolejną podwyżkę w marcu o 0,5 pkt proc. W bazowym scenariuszu przyjmujemy, że stopa NBP osiągnie poziom 2,25 proc., a biorąc pod uwagę dodatkową stymulację fiskalną, poziom stóp niezbędny do obniżenia inflacji może być znacznie większy” - napisali w poniedziałkowym komentarzu analitycy Banku Handlowego.
Skłonność do podwyżek stóp po zmianie składu może być większa niż dotąd. Radio Zet podało wczoraj, że kandydatami do RPP ze strony Senatu mają być Jacek Rostowski, minister finansów za rządów Platformy Obywatelskiej, oraz Jakub Karnowski, były prezes Polskich Kolei Państwowych i współpracownik Leszka Balcerowicza (DGP pisał o kandydaturze Karnowskiego do RPP na początku sierpnia). ©℗
Centralne ścieżki tegorocznych projekcji NBP / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe