Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) przeanalizowali globalne trendy gospodarcze po pandemii i wskazali, od jakich importowanych spoza Europy towarów czy surowców uzależnione są kraje UE. Zastanowili się także, jakie tworzy to szanse na relokację produkcji do Polski w ramach postępującej zmiany globalnych łańcuchów dostaw.

– To bardzo ważny proces, natomiast to wcale nie oznacza, że firmy przenosząc produkcję z Azji, muszą przenosić ją do Polski. Równie dobrze fabryki obsługiwane przez roboty mogą stanąć w USA czy Niemczech – podkreśla ekonomista prof. Witold Orłowski.
Podstawą do analizy było wytypowanie, za pomocą metodologii Komisji Europejskiej, produktów o wysokim stopniu uzależnienia od dostaw spoza UE. W przypadku Polski ekonomiści PIE zidentyfikowali 426 takich produktów, a Niemiec – 311. Jak wynika z danych, w 2019 r. stanowiły one 14,6 proc. importu Polski oraz 12,7 proc. importu Niemiec spoza UE (wraz z Wielką Brytanią).
To bardzo zróżnicowany katalog: od gazu i innych surowców przez półprodukty, części i podzespoły, po gotowe produkty. 30 z analizowanych towarów uznano za krytyczne, zarówno w przypadku Polski, jak i Niemiec. Najwięcej z nich dotyczyło energochłonnych gałęzi przemysłu. To oczywiście paliwa, węgiel, gaz i ropa, ale także syntetyczny kauczuk. W branży zdrowotnej to witamina C i rękawice chirurgiczne z gumy. Z kolei jeśli chodzi o elektroniczny i cyfrowy segment gospodarki, to krytycznymi produktami są np. silniki prądu stałego, ale także odbiorniki radiowe na baterie. – Widać różnice między państwami, np. w przypadku Polski zidentyfikowaliśmy 126 produktów istotnych dla naszej gospodarki, które nie są krytyczne dla ekonomii naszych sąsiadów. Z kolei w Niemczech było ponad 80 takich produktów, które z kolei nie są wrażliwe dla nas – podkreśla współautor raportu Marek Wąsiński z PIE.
Wytypowanie tych wrażliwych produktów było podstawą do namysłu, w których przypadkach możliwe będzie przesunięcie całości czy części łańcuchów dostaw w stronę Europy. PIE pokusił się o taką prognozę na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród przedstawicieli nauki, biznesu, administracji publicznej i mediów.
W ramach ankiety wśród 40 ekspertów z różnych dziedzin rozpatrywano trzy potencjalne scenariusze. Pierwszy zakłada, że Europa Środkowa umocni się w roli „fabryki Europy” (częściowa relokacja produkcji z Azji do Polski i państw regionu). Drugi przewiduje wzrost produkcji narodowej (częściowa relokacja produkcji z Chin do UE i innych gospodarek rozwiniętych). Trzeci wariant zakłada, że Chiny pozostaną „fabryką świata” (częściowa relokacja produkcji z Chin do innych państw Azji Południowo-Wschodniej oraz Indii).
Najwięcej respondentów (68 proc.) uważa, że do końca 2030 r. Europa Środkowa umocni się w roli „fabryki Europy” , 65 proc. uważa, że pozostanie nią Azja, a 63 proc. wypowiedzi wskazuje na to, że do końca 2030 r. wystąpi zjawisko wzrostu produkcji narodowej.
Co w głównej mierze miałoby zdeterminować realizację scenariusza, w którym Europa Środkowa umocniłaby się w roli „fabryki Europy”? Eksperci wskazali przede wszystkim na wzrost kosztów produkcji w Chinach i zakłócenia globalnych łańcuchów dostaw wskutek pandemii. – Znaczenie może też mieć bardziej asertywna polityka gospodarcza UE oraz USA wobec Chin – podkreśla Marek Wąsiński z PIE. W tym kontekście istotne są wnioski dotyczące Polski. Z naszego punktu widzenia najbardziej pożądane do częściowej relokacji łańcuchów dostaw badani eksperci uznali: leki, urządzenia medyczne, wodór, aktywne substancje farmaceutyczne, mikroelektronikę, baterie i akumulatory oraz morską energetykę wiatrową. W części, jak np. w przypadku baterii, ten scenariusz już staje się faktem.
Taki pożądany z polskiego punktu widzenia rozwój wydarzeń może jednak napotkać na pewne bariery. W tym zakresie eksperci wskazali m.in. na brak niezależnego od Chin źródła dostaw surowców krytycznych, wyższe normy ochrony środowiska i klimatu zmniejszające konkurencyjność produkcji w gospodarkach rozwiniętych czy pogarszającą się sytuację demograficzną w Polsce i państwach regionu. Do tego dochodzą kwestie konkurencyjności naszej gospodarki. – Nie jesteśmy skazani na sukces, więc musimy stworzyć dla firm dobre warunki – przypomina ekonomista prof. Witold Orłowski.