Przedsiębiorcy spod granicy mają dostać zwrot utraconych dochodów.

PiS przygotował rozwiązania mające rekompensować utratę dochodów przedsiębiorcom z graniczących z Białorusią terenów objętych stanem wyjątkowym. Inicjatorzy zapowiadają hojne odszkodowania, proporcjonalne do dochodów uzyskanych w ostatnich trzech miesiącach.

To dobra wiadomość szczególnie dla branży turystycznej – w miesiącach wakacyjnych hotele czy pensjonaty mogły normalnie działać (wcześniej były pozamykane w wyniku wprowadzonych epidemicznych restrykcji). Projekt ustawy w sprawie rekompensat może zostać uchwalony już na dzisiejszym posiedzeniu Sejmu. Zostało ono zwołane, by posłowie mogli się odnieść do rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego. Choć większość opozycji krytycznie je ocenia, to nie zanosi się, by jego przeciwnikom udało się uchylić decyzję prezydenta. Aby tak się stało, musieliby zdobyć bezwzględną większość, czyli 231 głosów posłów.

Rząd chce wypłacać pełne rekompensaty za utracone dochody przedsiębiorstwom, które ucierpiały po wprowadzeniu stanu wyjątkowego w miejscowościach leżących na granicy z Białorusią. Nasi rozmówcy nie spodziewają się, by odszkodowania przekroczyły sumę kilkunastu milionów złotych. Poszkodowana jest w zasadzie tylko branża turystyczna. Z rządowych danych wynika, że może to dotyczyć 264 firm: hoteli, pensjonatów czy działalności w rodzaju organizacji spływów kajakowych. Zwroty będą hojne, bo mają się opierać na rekompensacie za utracone dochody na podstawie porównania z obrotami w ostatnich trzech miesiącach, czyli podczas wakacji. Podstawą ma być wykazanie obrotów na podstawie faktur i paragonów, więc na pełnowartościowe odszkodowania nie mogą liczyć ci, którzy ukrywają część wpływów przed fiskusem. – Nie chcemy, żeby stracili przedsiębiorcy z legalnym obrotem, a jednocześnie sam mechanizm musi być prosty, by nikt nie czuł się pokrzywdzony – mówi rozmówca z rządu.
Rozwiązanie będzie bezprecedensowe, bo do tej pory nikt nie zapisał takich rozwiązań w prawie. Konstytucja mówi jedynie, że w przypadku stanu nadzwyczajnego ustawa może określić podstawy, zakres i tryb wyrównywania strat majątkowych wynikających z ograniczenia praw i wolności w trakcie jego trwania. Jednak w ustawie o stanie wyjątkowym takich rozwiązań nie zapisano. Sama ustawa opisuje jedynie możliwości ograniczenia swobody działalności gospodarczej przez władze, podobnie jak możliwość wprowadzenia reglamentacji towarów czy ograniczenie swobody ustalania cen. Obawa przed monstrualnymi kwotami odszkodowań za lockdowny była zresztą jednym z głównych motywów, by nie wprowadzać żadnego ze stanów nadzwyczajnych w trakcie pandemii.
Prezydent w czwartek podjął decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Najważniejsze ograniczenia dotyczą swobody poruszania się oraz zakaz rejestracji obrazu. To wymusiło wycofanie się z obszarów przygranicznych dziennikarzy i osób chcących pomóc migrantom. Press Club Polska zwrócił uwagę, że takie ograniczenie pozbawi opinię publiczną dostępu do niezależnych relacji o wydarzeniach na granicy, co – dowodzi PCP – nie zostało przekonująco uzasadnione przez rząd. W weekend dwóm dziennikarzom Onetu, którzy weszli do strefy objętej stanem wyjątkowym, postawiono za to zarzuty. Rząd nie chce ustąpić, choć nieoficjalnie można usłyszeć, że myśli o zezwoleniu mediom na ograniczony dostęp do strefy objętej stanem wyjątkowym.

rozmowa

Stan wyjątkowy to przekroczenie Rubikonu
Wojciech Brochwicz, prawnik, były zastępca komendanta głównego Straży Granicznej
W uzasadnieniu wniosku o wprowadzenie stanu wyjątkowego jest mowa o tym, że przenikanie nadmiernej ilości informacji może obniżyć skuteczność służb. To prawda?
Władze Polski od 40 lat wstrzymywały się w różnych sytuacjach od wprowadzania stanu wyjątkowego. Być może rząd wie coś, o czym obywateli nie poinformował. Konstytucyjne przesłanki dają możliwość jego wprowadzenia w sytuacji zagrożenia ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego. Bazując na dostępnej wiedzy, nie dostrzegam ich.
Jednym z argumentów jest to, że obowiązuje też na Łotwie.
To kraj, który żyje w stałym lęku przed rosyjskimi prowokacjami. Kiedy w latach 1992–2000 dowodziłem Strażą Graniczną, nie musieliśmy wprowadzać żadnych stanów, choć zagrożeń było więcej. W latach 90. SG była niedoinwestowana. Mieliśmy jeden noktowizor w spadku po poprzednim komendancie, zapalonym myśliwym. Prowadziliśmy intensywne działania polityczne wobec partnerów z Zachodu, przekonując, że to od Polski zależy, ilu uchodźców będą mieli. W pierwszej połowie lat 90. było to dziennie grubo ponad 100 osób zatrzymywanych na granicy polsko -niemieckiej. Do tego dochodził przemyt materiałów rozszczepialnych i inne plagi związane z rozpadem ZSRR.
Stan wyjątkowy wprowadza zakaz utrwalania za pomocą środków technicznych wyglądu określonych miejsc, obiektów lub obszarów. Po co?
W rozporządzeniu i uzasadnieniu do niego nie ma słowa o ćwiczeniach Zapad, co było argumentem na konferencji ministra Mariusza Kamińskiego. Ciekawi mnie, dlaczego na granicy nie ma Frontexu, który ma centralę w Warszawie, a jej przedstawiciele są już na Litwie i Łotwie.
Stan wyjątkowy wprowadza też ograniczenie dostępu do informacji publicznej. Czy to wykonalne?
Nie w czasach mediów społecznościowych. Znam dobrze ten rejon. Można się po nim poruszać w sposób niezauważalny. Wie o tym ludność lokalna, pogranicznicy, przemytnicy. Nie ma zakazu publikacji, tylko zbierania tam informacji.
Za naruszenie ograniczeń będą sankcje.
Tak. Ustawa o stanie wyjątkowym mówi o karze grzywny lub aresztu. Niepokoi mnie to, że został przekroczony Rubikon. Kolejne stany wyjątkowe będzie łatwiej wprowadzać.
rozmawiała Paulina Nowosielska