Pandemiczne straty udało się odrobić z nawiązką. Ale szybko rośnie nie tylko PKB – towary i usługi drożeją najmocniej od dekady.

To, że w II kw. zobaczymy silny, dwucyfrowy wzrost gospodarczy w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, było oczywiste. W 2020 r. w Polskę uderzyła pandemia, a wprowadzane w celu powstrzymania COVID-19 restrykcje, doprowadziły do recesji. Teraz gospodarka mocno odbija – między początkiem marca a końcem czerwca urosła, licząc rok do roku, o rekordowe 10,9 proc. Wyraźne przyspieszyła też dynamika wzrostu w porównaniu z I kw. W tym ujęciu PKB w II kw. – oczyszczone z czynników sezonowych – podskoczyło o 1,9 proc.
– Tym samym wartość PKB ukształtowała się po raz pierwszy na poziomie wyższym niż przed wybuchem pandemii – o 0,5 proc. – zwraca uwagę Jakub Olipra, ekonomista z banku Credit Agricole.
Główny Urząd Statystyczny dopiero pod koniec sierpnia pokaże szczegółową strukturę wzrostu. Jednak na podstawie miesięczny danych z gospodarki analitycy próbują oszacować, co było motorem napędowym gospodarki. Na pewno luzowanie obostrzeń, które zaczęło się pod koniec kwietnia pomogło konsumpcji prywatnej. Ekonomiści szacują, że mogła zwiększyć się w dwucyfrowym tempie.
Pozytywnym zaskoczeniem były także inwestycje. „Wyniki ostatniego badania koniunktury NBP sugerują, że dynamika inwestycji mogła odbić już w II kw. i przekroczyć wyraźnie 10 proc.” – oceniają eksperci PKO BP.
Dla analityków dane są potwierdzeniem scenariusza, w którym gospodarka urośnie w tym roku o ponad 5 proc., chociaż w kolejnych kwartałach dynamiki wzrostu nie będą już tak imponujące jak w okresie marzec–czerwiec. Co ciekawe, odrabiamy epidemiczne straty w znacznie szybszym tempie niż zachód Europy. Polsce, podobnie jak USA, udało się to zrobić już w II kw. Strefa euro będzie musiała na ten moment poczekać najpewniej do przełomu tego i przyszłego roku.
Jednym z kosztów, jakie ponosimy za szybkie odbicie koniunktury, jest inflacja. GUS podtrzymał swój wcześniejszy szacunek mówiący o tym, że w lipcu ceny towarów i usług konsumpcyjnych urosły o 5 proc. To najwyższy poziom inflacji od dekady. Wzrosty cen są napędzane przez szybkie odbicie popytu krajowego przy utrzymujących ograniczeniach po stronie podażowej.
Dawid Pachucki, ekonomista ING Banku Śląskiego, wskazuje, że sam wzrost cen towarów przyspieszył do 4,6 proc. z 3,8 proc. w czerwcu. – To m.in. efekt szybszego wzrostu cen mebli (9,1 proc. r/r wobec 5,5 proc. w czerwcu). W Polsce rośnie popyt na mieszkania, które trzeba wyposażyć – podkreśla.
Ceny usług w lipcu zwiększyły się o 6,2 proc. r/r. Dynamika była zbliżona do tej z poprzedniego miesiąca. To m.in. efekt wzrostu kosztów turystyki zorganizowanej za granicą (o 10,7 proc. w lipcu, po 6,5-proc. spadku w czerwcu) i w turystyce krajowej (8 proc., wobec 6 proc. w czerwcu) i wyższych cen w restauracjach (6,1 proc. w lipcu, wobec 5,7 proc. w czerwcu). – Polacy, po poluzowaniu restrykcji, korzystają z wcześniej niedostępnych powszechnie usług – przyznaje Pachucki.
O ile dane o tempie wzrostu PKB nie są dla Rady Polityki Pieniężnej zaskoczeniem, o tyle wysoka dynamika w przypadku cen powinna zrobić wrażenie na władzach monetarnych. Ekonomiści są przekonani, że jesień upłynie w RPP na dojrzewaniu do podniesienia stóp procentowych. Szczególnie że wzrost cen konsumenckich raczej nie odpuści. – Nie można wykluczyć, że do końca 2021 r. inflacja pozostanie powyżej 5 proc. r/r – prognozuje Adam Antoniak, analityk z Banku Pekao.
Jerzy Kropiwnicki z RPP zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że w listopadzie poprze podwyżkę stóp o 15 pkt bazowych. Wcześniej za takim ruchem głosowali już Eugeniusz Gatnar, Kamil Zubelewicz i Łukasz Hardt.
– Rynek także oczekuje pierwszej podwyżki stóp już w listopadzie – przypomina Antoniak, ale przyznaje, że dla decyzji RPP istotne będą opinie prezesa NBP Adama Glapińskiego. Ten zaś woli poczekać na to, co przyniesie gospodarce czwarta fala pandemii i przekonuje, że wysoka inflacja jest przejściowa. Tyle że do listopada wpływ kolejnych wzrostów zakażeń na koniunkturę powinien być znany. Jednocześnie kolejne fale COVID-19 nie robią już takiego spustoszenia w gospodarce jak na początku epidemii. Dlatego nawet jeśli RPP nie zacznie działać pod koniec roku, to na początku przyszłego raczej zdecyduje się zacząć cykl podwyżek stóp procentowych. ©℗
Prezes NBP woli poczekać z podwyżkami stóp na to, co przyniesie czwarta fala pandemii
PKB WYRÓWNANY SEZONOWO