Firmy zajmujące się organizacją targów, wystaw, konferencji i kongresów latem działają na pół gwizdka z powodu wakacji i wymogów sanitarnych. A pieniądze z tarcz się kończą.

Publiczne dyskusje o ewentualnym powrocie obostrzeń studzą zapał klientów w planowaniu wydarzeń na okres powakacyjny. – Outdoorowa, piknikowo-namiotowa część branży przeżywa obecnie boom, ale dla pozostałych wakacje to sezon ogórkowy – mówi Agnieszka Chaber-Tomczak, new business director w Digital Knowledge Village. Firma świadczy usługi studia eventowego i domu produkcyjnego realizującego streaming i nagrania z imprez.

– Konferencje, szkolenia, gale i inne wydarzenia firmowe zaczną się dopiero od września. Niestety, mówi się już o powrocie do obostrzeń w połowie sierpnia i takie sygnały skłaniają klientów do zastanowienia i większej ostrożności przy planowaniu eventów na jesień – stwierdza.
Jak mówi, branża eventowa dobrze wykorzystała krótki okres sprzyjających warunków: po odmrożeniu gospodarki, a przed rozpoczęciem wakacji. – Najlepszym miesiącem tego roku był jak dotąd czerwiec, gdy nie krążyły jeszcze prognozy o czwartej fali pandemii, więc firmy śmielej planowały wydarzenia – dodaje.
Jesienią Digital Knowledge Village, jak wiele innych firm w branży, będzie się ratowała eventami hybrydowymi, tj. organizowanymi jednocześnie stacjonarnie i online. – Hybryda jest optymalnym rozwiązaniem. Nawet jeśli zostaną znów wprowadzone ograniczenia, nie trzeba będzie odwoływać wydarzenia. Wystarczy zmienić proporcje między osobami obecnymi w naszym studiu i uczestniczącymi w evencie online. A w razie kolejnego lockdownu zrealizujemy tylko wersję online – tłumaczy Agnieszka Chaber-Tomczak.
Obecnie głównym kłopotem branży jest niedostateczny popyt. – Klienci korporacyjni pozostają ostrożni, bo wciąż panuje obawa przed spotykaniem się w większych grupach – stwierdza Łukasz Gumowski, creative partner w agencji Plej, która realizuje obecnie wydarzenia w realu, ale odbywają się one inaczej niż przed pandemią.
– Robiliśmy np. premierę motoryzacyjną. Normalnie taki event zajmował jeden, dwa dni, natomiast teraz w pandemii trwał cały tydzień, ponieważ dzieliliśmy uczestników na grupy, aby nie spotkali się na miejscu wszyscy jednocześnie – opowiada Gumowski. Dodaje, że odmrożenie branży nie wyeliminowało wydarzeń organizowanych w sieci. – Ciągle mamy dużo zapytań o eventy online. To segment rynku, który się ustabilizował i myślę, że nawet w normalnych warunkach pozostanie już na zbliżonym poziomie – stwierdza. – Nie zapominajmy jednak, że eventy to nie tylko agencje, które sobie jakoś poradzą. To także hotele, twórcy scenografii, dostawcy efektów wizualnych. I wszyscy obawiają się jesieni – dodaje.
Z drugiej strony branża eventowa otrzymała z PFR subwencje w ramach tarczy 1.0 i tarczy 2.0 – łącznie na ok. 600 mln zł. Z tego ok. 900 firm prowadzących działalność związaną z organizacją targów, wystaw i kongresów dostało 298 mln zł. – Wsparcie otrzymały też agencje reklamowe, których PKD zostało ostatecznie uwzględnione po konsultacjach – mówi Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR. Zaznacza, że branża otrzymała pełne umorzenie.
Pomoc była udzielana pod warunkiem spadku obrotów o co najmniej 30 proc. w porównaniu z 2019 r. Trzeba było też udokumentować zatrudnianie na podstawie umowy o pracę 31 grudnia 2019 r. lub 31 lipca 2020 r. co najmniej jednego pracownika.
Mikrofirma mogła liczyć na 18 tys. zł (przy spadku przychodów o co najmniej 30 proc.) lub 36 tys. (za 60 proc. i więcej) na każdego zatrudnionego 30 września 2020 r. (ale nie więcej niż dziewięć pełnych etatów). Maksymalna subwencja dla mikrofirmy to 324 tys. zł, przy czym z obu tarcz na jednego pracownika można było dostać najwyżej 72 tys. zł.
W przypadku MSP subwencja była rekompensatą kosztów stałych za okres od 1 listopada 2020 r. do 31 marca 2021 r. w porównaniu do analogicznego okresu 2019/2020 – i nie mogła przekraczać 70 proc. ich sumy. Uprawniał do niej spadek przychodów o co najmniej 3 proc. Maksymalna kwota finansowania dla MSP z tarczy 2.0 to 3,5 mln zł z zachowaniem 72 tys. zł limitu pomocy na jednego zatrudnionego (144 tys. zł przy korzystaniu z obu tarcz).
To, jak mówi Bartosz Marczuk, pozwoliło uchronić przed rozdawnictwem pieniędzy, czyli nadmiarowymi wypłatami.
Szacuje się, że sektor zanotował w pandemii 77-proc. spadek obrotów i 50-proc. zatrudnienia. Maksymalną pomoc – 3,5 mln zł – dostał np. Plej. Z kolei Imagine Nation został wsparty z PFR kwotą 2,6 mln zł, Endorfina Events – 2,28 mln zł, a Walk Events – 1,97 mln zł.
Eksperci tłumaczą, że te pieniądze pozwoliły przetrwać branży zastój spowodowany lockdownem. – Wiele firm z tych pieniędzy opłaciło też pracowników, którzy są na samozatrudnieniu. Branża przez 16 miesięcy nie funkcjonowała. Teraz działa na pół gwizdka. Dotyczy to zwłaszcza branży kongresowej i konferencyjnej. Wstrzymują ją obostrzenia w postaci limitu jednej osoby na 10 mkw., ale też martwy sezon na tego rodzaju spotkania czy wreszcie decyzje firm, które do końca roku mają narzucone organizowanie spotkań tylko online – mówi Małgorzata Musiał-Bzowska, sekretarz Rady Przemysłu Spotkań i Wydarzeń.
Niewiele lepiej jest w imprezach na świeżym powietrzu. Tu obowiązuje limit do 250 osób, do którego nie wliczają się jednak zaszczepieni.
Dlatego Łukasz Gumowski z agencji Plej przewiduje, że odbudowanie jego firmy do takiego stanu jak przed pandemią zajmie dwa, może trzy lata. - To jednak tylko przy założeniu nie wprowadzania kolejnych lockdownów - zastrzega. - Każdy kolejny jest bowiem informacją dla rynku, że nie jest bezpiecznie. A z czasem klienci przyzwyczajają się, że można jakoś funkcjonować bez eventów. Konieczność odkręcania tego procesu wydłużyłaby więc okres powrotu do poziomu sprzed pandemii – wyjaśnia.
Pomoc z PFR dla branży eventowej