W restauracjach i hotelach w minionym miesiącu było o 0,9 proc. drożej niż w kwietniu. Tak dużego miesięcznego wzrostu cen w maju nie było od dekady
W restauracjach i hotelach w minionym miesiącu było o 0,9 proc. drożej niż w kwietniu. Tak dużego miesięcznego wzrostu cen w maju nie było od dekady
Otwarcie usług, które były zamknięte od października ubiegłego roku, musiało się skończyć korektą ich cen. Można było zakładać, że ujście znajdzie tzw. odłożony popyt – czyli klienci ruszą do lokali gastronomicznych, by skorzystać z oferty, której byli pozbawieni przez ponad pół roku. Łatwo było też przewidzieć, że przedsiębiorcy będą próbowali odrobić część strat i bilansować koszty działalności, które wzrosły w ostatnich kwartałach. I rzeczywiście: dane o płatnościach kartami, które publikowały niektóre banki, wskazywały na wzrost zainteresowania usługami restauracyjnymi i hotelarskimi. Według informacji zebranych przez PKO BP pod koniec maja w restauracjach po umożliwieniu prowadzenia sprzedaży również w lokalach (a nie tylko w ogródkach) wydatki były wyższe niż w najlepsze dni wakacji 2020 r. Klienci wrócili też do hoteli, tam poziom obrotów był większy nie tylko w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, ale również względem 2019 r. To wszystko przełożyło się na wzrost cen, co wiemy z opublikowanych wczoraj danych GUS.
„W restauracjach i hotelach ceny poszły w górę o 0,9 proc. miesiąc do miesiąca, najszybciej jak na maj od ponad 10 lat. To wynik otwarcia lokali gastronomicznych po miesiącach zamknięcia oraz silnego popytu” – zauważają ekonomiści Santander Bank Polska w raporcie opublikowanym po publikacji GUS.
Jeszcze szybciej drożały usługi związane z rekreacją i kulturą. W ciągu miesiąca ich ceny zwiększyły się o 1,8 proc. Choć tu nie ma pewności, na ile jest to efekt przywrócenia działalności siłowni i klubów fitness i ponownego otarcia kin i teatrów. Według danych GUS bardzo podrożały opłaty za dostęp do treści na platformach TV (aż o 3 proc. w ciągu miesiąca, niemal o 18 proc. względem maja 2020 r.), co zaważyło na całym odczycie, a raczej ma niewiele wspólnego z odmrażaniem branży. Same usługi sportowe były droższe o 0,4 proc. w porównaniu z kwietniem (5 proc. w stosunku do maja ubiegłego roku). Zarówno ceny w gastronomii, jak i w rozrywce i kulturze należały do tych, które w maju najbardziej podbijały wskaźnik inflacji – gastronomia znalazła się pod tym względem na trzecim miejscu, kultura na piątym.
Ściślej związane ze zniesieniem lockodownu są nowe cenniki usług turystyki krajowej. Wskazują one na miesięczny wzrost cen o 1,3 proc. Zapewne pełne odblokowanie stacjonarnego handlu spowodowało też wzrost cen obuwia o 0,7 proc. w porównaniu z kwietniem. Sprzedaż ubrań i butów to był ten segment rynku, który cierpiał najbardziej w wyniku czasowego zamykania galerii handlowych i spadku społecznej mobilności. Otwarcie galerii 8 maja spowodowało, że odwiedzalność w dni robocze była w całym miesiącu aż o 33 proc. większa niż rok wcześniej, co musiało poprawić obroty. Choć, jak zwraca uwagę Polska Rada Centrów Handlowych, nadal jest ona znacznie poniżej średniej przedpandemicznej – w porównaniu z majem 2019 r. było to o 17 proc. mniej.
Ogółem usługi zdrożały o 0,3 proc. w ciągu miesiąca, a roczna inflacja ich cen ustabilizowała się na poziomie 6,8 proc. Ekonomiści Banku Millennium uważają, że to w sumie nie jest dużo jak na skutek odmrażania gospodarki. Jednak cenowe przyspieszenie w usługach może być jeszcze przed nami. – W najbliższych miesiącach będziemy jeszcze widzieć efekty odmrażania i realizacji odłożonego popytu. To będzie sprawiać, że miesięczne zmiany cen niektórych usług będą znacznie odbiegać od sezonowego wzorca. Jednak w dłuższej perspektywie wiele będzie zależeć od tego, co się będzie działo na rynku pracy, a dokładnie, jak będzie on wpływał na koszty w firmach – mówi Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka banku PKO BP. Zwraca uwagę, że już przed pandemią usługi drożały znacznie szybciej od towarów, a powodem był właśnie wzrost kosztów pracy. Duża część pracowników zarabia w usługach poniżej średniej, często blisko płacy minimalnej – a wzrost minimalnego wynagrodzenia w ostatnich latach był szybszy niż dynamika średniej płacy. – Nadal w naszym oficjalnym scenariuszu presja płacowa w tym roku będzie jeszcze ograniczona. Ale dane z ostatnich miesięcy były zaskakująco dobre. I jeśli miałoby się okazać, że tempo wzrostu płac nie wyhamuje mocniej niż do 8 proc., to wróci trend widoczny w usługach przed COVID-19. Co by oznaczało, że ceny usług będą dalej rosnąć, a tempo tego wzrostu będzie wyższe niż inflacja – ocenia Marta Petka-Zagajewska. ©℗
Tempo wzrostu cen w Polsce
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama