Brytyjski urząd statystyczny podał informacje o handlu międzynarodowym w I kw. 2021 r. Bilans z Unią Europejską pogorszył się prawie o jedną czwartą.

Oznacza to, że z handlu przez kanał La Manche zniknęło blisko 25 mld funtów. Za punkt odniesienia statystycy przyjęli I kw. 2018 r., bo jak argumentują w publikacji, to ostatni okres, z którym można porównywać obecne dane. Wcześniejsze były niestabilne ze względu na zamieszanie negocjacyjne w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii, a potem zauważalnie odbiła się na nich pandemia.
Okazuje się, że biznes pogodził się po brexicie z szukaniem innych rynków. I nie powstrzymała tego podpisana w grudniu umowa likwidująca ryzyko nakładania wzajemnych ceł.
Import towarów z krajów UE między IV kw. 2020 r. a I kw. 2021 r. spadł o 14 mld funtów (21,7 proc.). W tym samym czasie eksport spadł o 7,1 mld funtów (18,1 proc.). Jak wskazują eksperci, takie dane nie są zaskakujące. – Można się było spodziewać, że nawet w obliczu braku ceł wyjście z jednolitego rynku i przywrócenie kontroli granicznych odbije się na osłabieniu relacji handlowych – ocenia Marek Wąsiński, kierownik zespołu handlu zagranicznego w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE).
Dane te są zbieżne z opublikowanymi w ubiegłym tygodniu szacunkami Polskiego Instytutu Ekonomicznego, który wyliczył, że w przypadku Polski handel z Wyspami zmniejszył się o ok. 1,1 mld euro względem 2019 r. I adekwatnie do wyników z Wielkiej Brytanii znacznie bardziej ucierpiał polski eksport (spadek o 634 mln euro, czyli ok. 30 proc.) niż import (zmniejszył się o 427 mln euro, czyli 16 proc.). Największe spadki dotknęły motoryzację, pozostałe maszyny i urządzenia, a także elektronikę.
Według brytyjskich danych początkowy okres umowy brexitowej najbardziej odbił się na relacjach z sąsiednią Irlandią. W styczniu 2021 r. eksport do Irlandii ze Zjednoczonego Królestwa spadł o miliard funtów – do poziomu 1,1 mld funtów. Oznacza to zjazd niemalże o połowę w porównaniu z miesiącem wcześniej. W tym przypadku najbardziej ucierpiały sektory żywności, przewozu zwierząt i chemii. Istnieje jednak szansa, że po pełnym odmrożeniu gospodarki wróci do poziomów sprzed umowy – w marcu eksport wyniósł już 1,8 mld funtów.
Można przypuszczać, że znaczny spadek podyktowany jest w dużej mierze lockdownem, w jakim wciąż znajdowało się wiele państw europejskich. Jednak zebrane ankietowo odczucia brytyjskich przedsiębiorców nie potwierdzają tego – od początku roku zauważalnie spadła liczba tych, którzy tłumaczyli trudności pandemią. Wzrosła natomiast liczba przedsiębiorstw, które winą za ograniczenia handlowe obarczały nowe relacje między Wyspami a resztą Europy.
Jednocześnie pandemia nie przeszkadzała w utrzymaniu status quo w handlu z państwami spoza UE. Tu spadek wyniósł zaledwie 0,8 proc., który jest znikomy przy wynoszącym 23,1 proc. dołku w przypadku Unii.
Na osłabieniu więzi z kontynentem najbardziej zyskały Chiny, które kosztem Niemiec stały się największym partnerem handlowym wyspiarzy. Od II kw. 2020 r. Wielka Brytania importuje z Państwa Środka więcej towarów niż skądkolwiek indziej. W I kw. wartość sprowadzanych stamtąd towarów zbliżyła się do 17 mld funtów, stanowiąc tym samym 16 proc. całego brytyjskiego importu. (wzrost o blisko 66 proc. względem I kw. 2018 r.). Obecne wyniki oznaczają, że Pekin zajął tym samym miejsce Berlina, który w 2018 r. osiągnął podobny wynik. Na skutek pandemii i zawirowań wokół brexitu niemiecki eksport na Wyspy spadł do poziomu 12,5 mld funtów.
Jak wskazują jednak autorzy raportu, trend ten może wyhamować, choćby ze względu na to, że znaczną część tej wartości stanowił sprzęt medyczny przeznaczony na walkę z COVID-19 czy elektronika, na którą zapotrzebowanie wzrosło w całej Europie.
Można się spodziewać, że wraz z odmrożeniem Stary Kontynent wróci do bliższych relacji z Brytyjczykami. – Odbudowa gospodarki będzie sprzyjać wzrostowi obrotów handlowych, niwelując negatywny efekt brexitu. Największe tąpnięcie nastąpiło w styczniu, teraz widzimy, że wskaźniki zauważalnie się poprawiają. Na ich korzyść wpływa też to, że wyczerpują się zapasy, które przedsiębiorstwa gromadziły w końcówce poprzedniego roku w obawie przed ewentualnym wprowadzeniem ceł czy powstaniem wielkich zatorów na granicy. Teraz wiele przedsiębiorstw wraca do swoich dawnych kontrahentów po drugiej stronie La Manche – ocenia Marek Wąsiński.