Wraz z dużymi pieniędzmi na inwestycje branża budowlana spodziewa się wysypu zamówień. Wskazuje jednak na zagrożenia.

Budowlanka będzie dużym beneficjentem środków z Polskiego Ładu, unijnego Funduszu Odbudowy czy kolejnych odsłon trwających już programów, jak np. „Czyste powietrze”.
‒ To kontynuacja ogromnych inwestycji w segmencie energetyki i infrastruktury transportowej, uzupełniona o nowe projekty związane z ochroną środowiska, mieszkalnictwem i cyfryzacją. Branża budowlana jest beneficjentem każdego planu inwestycji publicznych, nawet gdyby miały one zostać zrealizowane tylko częściowo – wskazuje dr Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB).
Prezes Budimeksu Dariusz Blocher wylicza, że sam Krajowy Plan Odbudowy może oznaczać dla budowlanki zastrzyk ok. 14 mld euro wydanych w formie grantów.
‒ To duże pieniądze, choć mocno rozproszone i raczej do mniejszych firm budowlanych. Dla dużych podmiotów jest to pula ok. 5 mld euro – mówił.
Polski Ład też ma napędzać budownictwo – tylko finansowanie przez państwo wkładu własnego do mieszkań może mieć wartość ok. 8 mld zł rocznie.
Na razie optymizm odzwierciedlają notowania deweloperów – indeks WIG-Nieruchomości urósł po ogłoszeniu planu o ok. 3 proc. Analitycy twierdzą jednak, że choć faktycznie jest szansa na wzrost także innych firm budowlanych, to na razie patrzą na nie z rezerwą.
‒ Należy poczekać do przekucia zapowiedzi politycznych w konkretne ustawy. Dobrze kupuje się plotki, ale jeszcze lepiej sprzedaje fakty. Dopiero po ich uwzględnieniu notowania i wyceny mogą podskoczyć. Pamiętamy jednak eksplozję optymizmu przed Euro 2012. Finalnie okazało się, że korzyści odnieśli nieliczni – wskazuje Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu analiz i doradztwa w Noble Securities.
Sama branża wskazuje też na szereg problemów.
‒ W kraju brakuje wykwalifikowanych pracowników, o których firmy muszą rywalizować z krajami ościennymi. Z kolei posiłkowanie się pracownikami z zagranicy napotyka bariery ze strony braku spójnej polityki migracyjnej kraju. Nie bez znaczenia dla działalności przedsiębiorstw jest narastająca presja płacowa. Uważam też, że w niektórych segmentach budownictwa, np. energetycznym i kolejowym, potencjał wykonawczy krajowych firm może być niedostateczny w stosunku do niezwykle ambitnych planów inwestycyjnych, których po prostu nie uda się wykonać w założonym terminie – ocenia główny ekonomista PZPB.
Innym problemem jest cena materiałów. Według wyliczeń Polskich Składów Budowlanych w kwietniu 2021 r. średnio wzrosły o 4,7 proc. rok do roku. Spadek cen nastąpił tylko w grupie ściany, kominy, a wzrosty cen odnotowano w 19 innych kategoriach. Przedstawiciele branży zapowiadają, że trend ten utrzyma się na dłużej.
‒ W roku bieżącym nabraliśmy prędkości i to spowodowało, że ceny materiałów, a jest to globalna tendencja, bardzo mocno wzrosły. W najbliższych miesiącach może to dotkliwe wpłynąć na kondycję firm budowlanych. Cena stali na przestrzeni ostatniego półrocza wzrosła o prawie 100 proc. To nie dotyczy tylko wyrobów stalowych, wiele cen elementów składowych poszybowało. Liczyliśmy na to, że jest to tendencja tymczasowa, ale już zakładamy, że ten skok cen będzie długotrwały – przyznaje Michał Wrzosek, rzecznik Budimeksu.
Wysokie ceny sprawiają, że w poszukiwaniu redukcji kosztów na atrakcyjności zyskają tańsze materiały spoza UE. Najlepszym przykładem jest cement, którego import już teraz bardzo szybko rośnie ze względu na wyższe ceny u krajowych producentów. Jak podaje Stowarzyszenie Producentów Cementu (SPC), tylko w 2020 r. import z Białorusi wyniósł 440 tys. ton i wzrósł o 80 proc. rok do roku, a w stosunku do 2016 r. zwiększył się o niemal 300 proc. Dlatego branża apeluje do Komisji Europejskiej, aby jak najszybciej wprowadziła mechanizm ochrony granic przed niekontrolowanym importem.
– Cieszymy się z nowych programów inwestycyjnych, bo oznaczają rosnący popyt na cement. By jednak przełożyło się to na rozwój producentów z Polski, konieczne są regulacje dotyczące importu spoza UE. Dziś nie możemy na równych zasadach konkurować z dostawcami, którzy nie ponoszą wydatków związanych z transformacją klimatyczną – mówi prof. Jan Deja, dyrektor biura SPC.
Cena stali na przestrzeni ostatniego półrocza wzrosła o prawie 100 proc.