Z powodu poważnych niedoborów półprzewodników globalne firmy planują duże inwestycje. Kraje walczą o to, by przyciągnąć je do siebie.

Obecny lider światowej produkcji, tajwańskie TSMC, zapowiada, że w ciągu najbliższych trzech lat zainwestuje 100 mld dol. w zwiększenie swoich zdolności produkcyjnych. Firma, która musiała w I kw. zmniejszyć swoją aktywność z powodu panującej w kraju suszy, teraz będzie przenosić produkcję poza kraj. Dotychczas robiła to raczej niechętnie – stosunkowo niewielkie moce ulokowała w Chinach i stanie Waszyngton. Teraz USA ma zyskać na znaczeniu. W połowie ubiegłego roku firma zaplanowała, że w Phoenix w Arizonie zbuduje wart 12 mld dol. zakład, który miałby rozpocząć produkcję za trzy lata. W ostatnich dniach informowano natomiast, że TSMC nie poprzestanie na jednym zakładzie. Według Reutersa w Arizonie mogłoby powstać nawet pięć dodatkowych fabryk.
Nieoficjalnie mówi się, że to wynik nacisków ze strony amerykańskiej administracji rządowej, która obawia się, że bez półprzewodników będzie tracić wpływy w wyścigu z Chinami. Stąd zachęty i starania o to, by jak najwięcej części zostało wyprodukowanych na miejscu.
Samsung również planuje rozbudować swoje moce produkcyjne w USA. Poszczególne stany walczą właśnie o przyciągnięcie nowej fabryki półprzewodników Samsunga, której wartość ma przekroczyć 17 mld dol. Naturalnym kandydatem byłby Teksas, w którym są już zakłady firmy, ale w grę wchodzi też Arizona. Jednocześnie południowokoreańska firma zabezpiecza się, by nie powtórzyła się historia z tegorocznej zimy, gdy za sprawą rekordowych opadów śniegów na południu Stanów Zjednoczonych, zakład produkujący czipy pozostawał bez energii elektrycznej. Teraz oddział zajmujący się energetyką ma w planach postawienie w środkowym Teksasie instalacji fotowoltaicznych o mocy 700 megawatów. Warta ok. 670 mln dol. budowa ma rozpocząć się za rok. Jednocześnie Samsung przyspiesza budowę nowej fabryki w prowincji Gyeonggi w swojej ojczyźnie. Choć jej plany przedstawiono dopiero jesienią ubiegłego roku, pierwsze części ma dostarczać już pod koniec 2022 r.
Arizonę upodobał sobie również Intel, który w marcu ogłosił, że na jej obszarze powstaną dwa zakłady warte 20 mld dol. Na tym nie zamierza jednak poprzestawać. Obecne braki chce wykorzystać na odbudowę swojej pozycji nadszarpniętej po tym, jak producenci smartfonów uniezależnili się od jego komponentów.
Firma ogłosiła, że rozważa lokalizacje kolejnych zakładów. W tym kontekście wymienia się Europę, a konkretnie Niemcy bądź kraje Beneluksu. Dyrektor koncernu Pat Gelsinger przyznawał w wywiadzie dla Politico, że warunkiem jest jednak duże wsparcie finansowe. Może chodzić nawet o 8 mld euro dotacji publicznych. I można przypuszczać, że je otrzyma. Zwłaszcza że za sprowadzeniem produkcji czipów na Stary Kontynent opowiada się też Komisja Europejska, która zapowiedziała stworzenie sojuszu 22 państw, mających wspólnie działać na rzecz odbudowania lokalnej produkcji i zwiększania zdolności. To projekt na wzór powołanego wcześniej europejskiego sojuszu na rzecz baterii, który umożliwia zdobycie finansowania na produkcję akumulatorów do aut elektrycznych.
Jak przyznał Thierry Breton, komisarz do spraw rynku wewnętrznego, Europa dotychczas zbyt pochopnie zlecała projektowanie i produkcję czipów poza kontynentem. W związku z tym z 44 proc. udziału w ich światowym wytwarzaniu w 1990 r. spadła do poziomu ok. 10 proc. Teraz chce to odwrócić i w ciągu kolejnej dekady podwoić te możliwości.
Nie będzie to jednak proste. O ile bowiem Intel jest zainteresowany nowymi projektami, o tyle sprowadzenie TSMC może okazać się trudne. Władze Tajwanu niechętnie oddałyby swoje rodowe srebra na Stary Kontynent. Jak mówiła tamtejsza minister gospodarki Wang Mei-hua, najbardziej zaawansowana technologia powinna pozostać na wyspie. Europa ma też małe szanse z tego względu, że – jak wyliczają analitycy – trafia do niej zaledwie 6 proc. klientów TSMC, a koszty produkcji są dość wysokie, co czyni lokalizację raczej nieopłacalną. Możliwe byłoby jednak centrum badawczo-rozwojowe, choć taki pomysł nie byłby oryginalny. Apple ogłosiło, że pracuje nad takim kompleksem (wartym 1 mld euro)w Monachium.
Na Tajwanie wciąż powstają zresztą nowe inicjatywy. W ubiegłym tygodniu poinformowano, że Foxconn, największy podwykonawca komponentów elektronicznych na świecie, powołał wraz z Yageo nową spółkę joint venture o nazwie XSemi Corporation, która ma zwiększyć ich moce produkcyjne.
Również Chiny coraz mocniej angażują się w produkcję deficytowego towaru. Państwo Środka nie tylko oferuje ulgi, ale wręcz bezpośrednio wkracza w partnerstwo z krajowymi producentami. Tak było w przypadku ogłoszonej w marcu budowy fabryki w Shenzhen wartej 2,3 mld dol. Największy chiński dostawca czipów SMIC obejmie tam 55 proc. udziałów. 23 proc. przypadnie prowincji wspierającej budowę, a resztę pokryją inwestorzy z zewnątrz. Choć firma od lat stara się kupować najbardziej nowoczesne technologie z Europy czy Stanów Zjednoczonych, na razie udaje się to ze zmiennym skutkiem. Dwa lata temu transakcję technologii między SMIC a holenderskim ASML udaremnił nieoficjalny brak zgody ze strony USA, które wpisały firmę z Państwa Środka na swoją czarną listę.