Państwo kiepsko wykorzystuje swój monopol, wskutek czego Polacy decydują się na grę u nielegalnie świadczących usługi podmiotów. Branża bukmacherska apeluje do rządu o zmiany.

Restrykcyjne przepisy w Polsce zwiększają atrakcyjność gier hazardowych w szarej strefie. To kluczowa teza z najnowszego raportu przygotowanego przez EY, którego stworzenie zleciło Stowarzyszenie Graj Legalnie. Wynika z niego, że w 2020 r. obroty realizowane przez nielegalnych operatorów wyniosły aż 12,6 mld zł, co stanowiło 46,7 proc. całego rynku online. Zdaniem branży bukmacherskiej jedną z przyczyn tej sytuacji – obok wysokich obciążeń fiskalnych operatorów z licencją ministra finansów – jest wysoki poziom restrykcyjności polskich przepisów dotyczących działalności kasyn online. Jest on bowiem jednym z najwyższych w Unii Europejskiej.
Zgodnie z art. 5 ust. 1 ustawy o grach hazardowych prowadzenie działalności w zakresie gier liczbowych, loterii pieniężnych, gry telebingo oraz gier na automatach poza kasynem gry jest objęte monopolem państwa. Ustęp 1b dookreśla zaś, że monopolem państwa objęte jest także urządzanie gier hazardowych przez internet, z wyjątkiem zakładów wzajemnych i loterii promocyjnych.
W skrócie: jeśli ktoś chciałby w internecie u prywatnego przedsiębiorcy zagrać w wirtualną ruletkę (ale na prawdziwe pieniądze) – nie może. Niedopuszczalny jest też udział w turnieju pokera online. Państwo zaś nie skorzysta zbyt skwapliwie ze swojego monopolu. W efekcie zainteresowani tego typu usługami korzystają z platform należących do nielegalnie działających podmiotów, które w Polsce nie odprowadzają podatków.
– Raport EY nie pozostawia złudzeń, że restrykcyjne zapisy polskiej ustawy o grach hazardowych zwiększają atrakcyjność oferty nielegalnych operatorów. W szczególności dotyczy to monopolizacji państwa w wybranych segmentach rynku hazardowego online. Warto wspomnieć, że ma to wymierny efekt w postaci utraconych wpływów do budżetu państwa z tytułu podatku od gier – potwierdza Katarzyna Mikołajczyk, prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie.
Z analizy EY wynika, że w państwach o mniej restrykcyjnych przepisach legalni operatorzy hazardowi online uzyskują wyższe przychody netto niż w krajach, gdzie przepisy są bardziej restrykcyjne. Tezy opracowania potwierdzają także, że zarówno obwarowania prawne wpływające na dostęp do legalnie świadczonych usług, jak i wysokość efektywnej stawki opodatkowania są istotnymi determinantami wielkości szarej strefy w segmencie online branży hazardowej. Mówiąc prościej: zdaniem bukmacherów, czym szybciej otworzy im się rynek do utworzenia kasyn online oraz stworzenia oferty pokera, tym lepiej i dla działających w Polsce przedsiębiorców i dla Skarbu Państwa, który zarobi na wpływach podatkowych.
Z naszych informacji wynika, że Ministerstwo Finansów rzeczywiście planuje dokonać przeglądu regulacji hazardowych. Niewykluczone są więc zmiany. Przy czym bardziej prawdopodobne są korekty, nie zaś rewolucja. A za taką należałoby uznać zniesienie państwowego monopolu.
– Trudno mi sobie wyobrazić, by ustawodawca zechciał zmienić ustawę hazardową. Uważa przecież, że jest ona najlepsza na całym świecie, że bardziej genialnej ustawy nikt nigdy nie uchwalił – kpi Artur Górczyński z „Nowej Demokracji TAK”, ekspert rynku gier hazardowych. Inna rzecz, że wątpi on, by umożliwienie jedynie bukmacherom organizowania pokera online zmieniło realia. Po pierwsze, nie są oni właściwie do tego przygotowani pod względem infrastruktury sieciowej. Po drugie, obecne reguły opodatkowania – 12 proc. podatku obrotowego oraz 25 proc. od wygranych – spowodowałyby, że zainteresowanie pokerem u bukmacherów byłoby niewielkie.
Artur Górczyński zauważa, że państwo powinno prowadzić intensywną polityką informacyjną, przestrzegać przed skutkami uzależnienia od hazardu. Jak ma to jednak robić – pyta ekspert – skoro samo czerpie zyski z organizowania gier hazardowych?
– Moim zdaniem redukcja szarej strefy jest możliwa tylko wskutek możliwie najszerszego otwarcia rynku na przedsiębiorców, np. poprzez licencjonowanie ich działalności oraz zmiany zasad opodatkowania. Bez tego wszystkie półśrodki nie dadzą nic pozytywnego – podsumowuje Górczyński.
Współpraca Patryk Słowik