Zwiększenie obciążeń składką zdrowotną to nie jest najlepszy pomysł na zróżnicowanie klina podatkowego – uważają eksperci organizacji przedsiębiorców

Duży wzrost kwoty wolnej w PIT (do 30 tys. zł), podniesienie progu dochodowego z 85 tys. zł do 120 tys. zł oraz ograniczenie lub całkowita likwidacja odliczania od podatku składki zdrowotnej, przy jednoczesnym skasowaniu możliwości płacenia tej składki ryczałtem przy działalności gospodarczej – to najważniejsze pomysły na zmianę struktury obciążeń podatkowych, jakie są brane pod uwagę w pracach nad Nowym Ładem. Ma to być gospodarcza strategia na pocovidowe czasy, zaprezentowana przez rządzącą partię. Jednym z elementów jest zmiana klina podatkowego, który w Polsce przybiera rzadko spotykaną w krajach OECD formę: w niektórych przypadkach klin (czyli łączne obciążenia dochodów składkami i podatkami) maleje wraz z wielkością zarobków. Nowy Ład i jego rewolucyjne propozycje podatkowe miałyby to zmienić.
Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, zgadzają się, że dziś ciężary, jakie ponoszą najmniej zarabiający, są zbyt wysokie. Ale mają rozbieżne opinie co do sposobów ich zmniejszenia. Przemysław Pruszyński, ekspert Konfederacji Lewiatan, uważa, że pomysł z wyższą kwotą wolną może to zapewnić, ale pod pewnymi warunkami.
– Pytanie, czy radykalny wzrost kwoty wolnej do 30 tys. zł będzie dotyczył wszystkich podatników, czy tylko tych, których roczny dochód nie przekracza 30 tys. zł. To nie zostało jeszcze sprecyzowane, Ministerstwo Finansów powinno się w tej sprawie wypowiedzieć. Gdyby się miało okazać, że to rozwiązanie dla grupy osób z zarobkami poniżej 30 tys. zł rocznie, a u pozostałych kwota miałaby zostać bez zmian, wówczas korzyści z tego rozwiązania nie są już takie duże – zwraca uwagę. I dodaje, że po zestawieniu tego z planami dotyczącymi składki zdrowotnej cały program staje się kosztowny, i to również dla tych, którzy zarabiają nawet niewiele więcej niż 30 tys. zł w ciągu roku.
Łukasz Kozłowski, ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, zwraca uwagę, jak kosztowne byłoby tak duże podniesienie kwoty wolnej dla wszystkich podatników. I że są skuteczniejsze metody, np. podniesienie kosztów uzyskania przychodów dla etatowych pracowników.
– Obecnie te koszty są niskie i mniej korzystne np. względem umów cywilnoprawnych. Co sprawia, że dochody z tych umów są opodatkowane niżej niż dochody z etatów – mówi.
Obu naszym rozmówcom nie podoba się pomysł ze składką – choć z różnych powodów. Dla Łukasza Kozłowskiego to mało skuteczny sposób na osiągnięcie celu, jakim jest większe zróżnicowanie klina podatkowego. Bo problem jest gdzie indziej: to sposób wyliczania składek na ubezpieczenie społeczne.
– Najważniejszym czynnikiem powodującym, że ten klin się tak kształtuje, nie są podatki, ale różnice w naliczaniu składek na ubezpieczenie społeczne między umowami o pracę a działalnością gospodarczą. Dlatego bardziej pożądaną zmianą byłoby jakieś proporcjonalne oskładkowanie, np. uzależnione od dochodu – mówi Łukasz Kozłowski. Jego zdaniem likwidacja odliczenia składki zdrowotnej od PIT w połączeniu z uniemożliwieniem płatności tej składki ryczałtem w działalności gospodarczej nie jest zmianą systemową: nadal będą zachęty do stosowania arbitrażu, czyli wybierania najbardziej korzystnej podatkowo formy aktywności zawodowej. Ekonomista przypomina, że np. od tego roku znacznie podniesiono próg dochodów (do 2 mln euro), do którego można rozliczać PIT ryczałtowo.
Dla Przemysława Pruszyńskiego pomysł ze składką zdrowotną jest zły, bo oznacza faktyczne podniesienie podatków, zarówno dla etatowców, jak i przedsiębiorców.
– Przedsiębiorcy często zwracają uwagę, że obecny system, w którym składka zdrowotna jest im naliczania od 75 proc. średniego wynagrodzenia, jest dla nich obciążeniem. Zgodnie z planem, w którym ryczałt miałby zostać zastąpiony 9-proc. składką naliczaną od dochodu, to obciążenie dodatkowo by wzrosło, zwłaszcza w przypadku tych, którzy uzyskują większe dochody – mówi Pruszyński. A to już nie jest dobra informacja, bo wygląda na to, że obniżenie klina podatkowego dla niskich płac ma być finansowane z kieszeni tych, którzy wykazują większą aktywność i ponoszą większe ryzyko, które wiąże się przecież z działalnością gospodarczą.
– Mówiąc inaczej, przedsiębiorca zostanie ukarany za swoją przedsiębiorczość, jeśli uzyska wyższe dochody, to poniesie większe obciążenie. Propozycje zmian w podatkach są ciekawe, ale nie powinny one oznaczać zwiększenia podatków dla wybranych grup – dodaje ekspert i podkreśla, że jeśli są pieniądze w budżecie, żeby zmniejszyć koszty pracy przy najniższych płacach, to powinno się to zrobić, natomiast obciążenia wyższych dochodów powinny być utrzymane na obecnym poziomie.