Liczba zakażeń rośnie tak szybko, że eksperci się zastanawiają, czy nie trzeba będzie zmieniać gospodarczych scenariuszy na ten rok.

Ministerstwo Zdrowia poinformowało wczoraj o 14,4 tys. nowych zakażeń, a szef resortu Adam Niedzielski podkreślał, że średnia tygodniowa wzrosła już o ponad 40 proc. Niepokojąco wyglądają też statystyki zajętych łóżek w szpitalach (21,2 tys.) i respiratorów (2139). Ekonomiści Banku Pekao zwracają uwagę, że przyrost liczby hospitalizacji jest taki jak w tym samym momencie drugiej jesiennej fali, a analitycy mBanku uważają, że w takim tempie możemy przebić jesienny szczyt zachorowań jeszcze w tym tygodniu.
Dlaczego w ogóle ekonomiści zajmują się tym tematem? Bo ma on kluczowe znaczenie dla gospodarczych scenariuszy na ten rok. Do tej pory większość z nich można było podsumować jednym zdaniem: byle do wiosny. Zły miał być pierwszy kwartał, w którym obostrzenia wprowadzone w odpowiedzi na rozwój pandemii dusić miały gospodarczą aktywność, ale już w II kwartale COVID-19 miał trochę odpuścić. Gospodarka miała wracać na ścieżkę wzrostu, wzmacniana rozwijającą się akcją szczepień, by ostro przyspieszyć już w drugim półroczu.
Dziś nie jest to już takie oczywiste. Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska, mówi, że raczej trzeba zakładać, iż na wiosnę będziemy mieć kolejny lockdown zamiast ożywienia. – Być może jego zakres będzie nawet większy niż jesienią. Tak się właśnie dzieje we Włoszech, w których ścieżka zakażeń jest podobna do polskiej. Tam wprowadzono twardy lockdown do początku kwietnia – mówi Bielski. Jego zdaniem powrót do antypandemicznych restrykcji zwiększa ryzyko wystąpienia trzeciego dołka koniunktury. – Pytanie, jak długo to potrwa. Ożywienie może nastąpić później, niż wcześniej zakładaliśmy. Nie ma co tracić nadziei, program szczepień ma się rozwijać, więc wiara w odbicie gospodarki ma swoje uzasadnienie. Może się ono jednak opóźnić, a cały proces się wydłuży – uważa Piotr Bielski. Jego bank będzie się zastanawiał nad korektą w dół swojej prognozy wzrostu gospodarczego w tym roku – obecne 4,6 proc. to jedno z bardziej optymistycznych przewidywań na rynku.
Swoją prognozę na razie podtrzymuje Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Jak mówi, szanse na uzyskanie 4,4-proc. wzrostu PKB w tym roku nie zostały jeszcze do końca pogrzebane. Wszystko zależy jednak od drugiego półrocza, bo w pierwszej połowie raczej nie ma co liczyć na większe odbicie. Owszem, statystycznie PKB w II kwartale powinien wyraźnie wzrosnąć rok do roku. Zadziała efekt bardzo niskiej bazy z II kwartału 2020 r., kiedy to niemal całkowity lockdown doprowadził do spadku gospodarczego o ponad 8 proc. – Nie ma się jednak co łudzić, gospodarczo II kwartał nie będzie tak dobry, jak oczekiwano, bo dojdzie do pewnego przesunięcia: początek roku przyniósł znoszenie obostrzeń szybciej, niż się spodziewano, więc i wyniki mogą być lepsze, ale teraz trzecia fala znów pogarsza perspektywy – mówi Maliszewski. Według niego kluczowe dla prognoz będzie tempo szczepień. Według rządowych zapowiedzi ma ono wyraźnie wzrosnąć już teraz, bo będą się zwiększać dostawy od producentów. To by oznaczało stopniowe wychodzenie z lockdownu w drugim półroczu i powtórkę z tego, co już kilkukrotnie obserwowaliśmy: efektu odłożonego popytu w sklepach i szybkiego wzrostu konsumpcji.
– Co prawda sprawa zawieszenia przez kilka krajów europejskich stosowania preparatu AstryZeneki to dodatkowy element ryzyka, ale powinien on ustąpić po decyzji Europejskiej Agencji Leków, która ma zostać ogłoszona w czwartek. Chyba że będzie ona negatywna. Wtedy Europa będzie wychodziła z pandemii jeszcze wolniej, co trzeba będzie uwzględnić w gospodarczych scenariuszach – mówi Grzegorz Maliszewski.
Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska też podtrzymuje swoje szacunki tegorocznego PKB. Są one dużo bardziej konserwatywne, wskazują na 3,6 proc. wzrostu.
– Nie zmieniamy ich, bo od początku uwzględnialiśmy pandemiczne ryzyko, które się właśnie zmaterializowało. Ono się jedynie inaczej rozkłada. Sądziliśmy, że rząd będzie chciał zdusić pandemię, utrzymując obostrzenia dłużej. Tymczasem poluzowanie nastąpiło już w lutym, ale doprowadziło to do wzrostu liczby zakażeń – mówi ekonomista. Zwraca uwagę, że według dostępnych prognoz szczyt trzeciej fali powinien wypaść w połowie kwietnia. – Co oznacza, że powinniśmy utrzymywać obecne restrykcje, może nawet zwiększyć ich zakres, jeśli chcemy odblokować służbę zdrowia. W każdym razie obostrzenia będą również w II kwartale, choć trudno powiedzieć, jak głębokie. Wiele zależy od dyscypliny społecznej, od tego, ile osób już przechorowało COVID-19, czy od tempa szczepień – mówi Jakub Borowski. Jego zdaniem trudno też z dzisiejszej perspektywy oszacować tempo odrabiania pandemicznych strat w drugiej części roku. W III kwartale zadziała zapewne efekt wysokiej bazy z poprzedniego roku, zagadką jest IV kwartał. Wtedy gospodarki nie powinny dusić ograniczenia, ale społeczna aktywność może być jeszcze ograniczona. – Jeśli kolejną jesień i zimę uda się przejść suchą stopą, to dopiero wtedy gospodarstwa domowe i firmy uwierzą, że jest po pandemii. W takim scenariuszu w okres popandemicznego ożywienia wchodzimy w 2022 r. Dużą rolę odegrają w tym czynniki globalne i pieniądze z funduszu odbudowy, który będzie dynamizował gospodarczy wzrost w latach 2022–2023 – mówi Jakub Borowski.