Centra handlowe wciąż nie mogą wyjść na prostą po pierwszych ograniczeniach. Tymczasem zawisło nad nimi widmo kolejnego zamknięcia

Dotychczasowe zamknięcia trwały w sumie 15 tygodni. Czyli niemal jedną trzecią roku. Pomoc ze strony rządu dostali tylko najemcy, którzy ogłosili abolicję czynszową na czas zamknięcia obiektów. To oznacza, że zarządcy obiektów musieli dokładać z własnych pieniędzy do działalności. Głównie do rat kredytowych, które w większości są płacone z czynszów. Koszt abolicji został wyceniony na 3 mld zł.
Oszczędności w spółkach się jednak kończą. Napływ nowej gotówki jest natomiast ograniczony.
‒ Ważne wskaźniki, jak ten dotyczący odwiedzin klientów, nie tylko nie wróciły do poziomu z 2019 r., ale są słabsze o 20‒25 proc. ‒ mówi Anna Szmeja z ośrodka badań i analiz Retail Institute. Wynajmujący i najemcy potwierdzają, że o odrobieniu strat nie ma mowy.
‒ W tygodniu panują pustki. Trochę lepiej jest podczas weekendów. Ale i tak rzadko się zdarza, by wyznaczony limit klientów na sklep został przekroczony, czyli ktoś musiał poczekać przed wejściem – mówi pracownik jednego ze sklepów w popularnym stołecznym centrum handlowym.
Podobnie jest nawet w centrach wyprzedażowych, które zdaniem wielu miały być beneficjentem kryzysu.
‒ W ostatnim tygodniu w skali całej sieci liczba klientów była niższa średnio o 10 proc. ‒ mówi Bożena Gierszewska-Mroziewicz, dyrektor zarządzająca Neinver w Polsce, dodając, że w tej sytuacji branża potrzebuje kilku, jak nie kilkunastu miesięcy nieprzerwanej pracy, by wrócić do kondycji i wysokości wskaźników sprzed pandemii.
Centra musiały się zgodzić na rabaty w czynszach, by utrzymać dotychczasowych najemców. To kosztowało je kolejne 2 mld zł.
‒ Straty właścicieli obiektów to w sumie 5 mld zł, czyli ok. 45 proc. rocznych przychodów. Wynajmującym zaczyna brakować pieniędzy. Sfinansowanie kosztów kolejnych ograniczeń epidemicznych może być więc problemem – mówi Agata Samcik, dyrektor ds. komunikacji w Polskiej Radzie Centrów Handlowych.
Międzynarodowe agencje nieruchomości pośredniczące w transakcjach między stronami przyznają, że obecne obniżki w czynszach sięgają średnio 20 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem.- Przybywa sklepów, domagających się aby co miesięczne zobowiązania z tytuły wynajmu regulować tylko w oparciu o realizowane obroty a nie stałą stawkę czynszu. Przed pandemią na takie warunki mogli liczyć tylko najwięksi najemcy, jak Zara, H&M, czy LPP – tłumaczy Katarzyna Michnikowska, dyrektor w dziale doradztwa i badań rynku Colliers. Dlatego PRCH apeluje do rządu o wdrożenie symetrycznych programów pomocowych, wspierających zarówno najemców, jak i wynajmujących, choćby na wzór tych stosowanych w innych krajach europejskich. O czym mowa? Na przykład o rozwiązaniu z Litwy czy Czech, gdzie wprowadzono dofinansowanie do czynszów, co wspiera wszystkich dotkniętych skutkami lockdownu przedsiębiorców. Najemcy mogą je regulować, a wynajmujący spłacać swoje zobowiązania wobec instytucji finansujących.
Eksperci uważają, że kolejny lockdown może przyczynić się do fali bankructw lub sprzedaży obiektów handlowych. Na razie takie przypadki są sporadyczne i są splotem wielu różnych wydarzeń, a nie tylko pandemii. Mowa o bankructwie Sukcesji w Łodzi czy zamykaniu obiektów po byłych Realach, należących teraz do Auchan, czy obiektach Tesco, które wychodzi z Polski.
‒ Z tego powodu z rynku zostało wycofane ok. 335 tys. mkw. nowoczesnej powierzchni handlowej – mówi Anna Wysocka, dyrektor działu wynajmu powierzchni handlowych w JLL.
Część z tych obiektów zostanie zburzona, a na ich miejscu powstaną mieszkania. W innych są planowane powierzchnie pod usługi. Jak podpowiadają eksperci, centra na obrzeżach miasta maja szansę przeobrażać się w magazyny, które przeżywają boom w związku z rozwojem e-commerce.
‒ Przy kolejnym zamknięciu obiektów handlowych istnieje ryzyko, że również sieci handlowe zaczną ogłaszać upadłość. Przykładem firmy, która odczuła skutki pandemii, jest marka Gatta. Obecnie jest w postępowaniu sanacyjnym – tłumaczy Mariusz Majkowski, dyrektor w dziale handlowym CBRE.
Do skutków, które już są widoczne, należy zaliczyć sukcesywne zmniejszanie powierzchni handlowej przez centra, celem zamiany jej na inne funkcje przynoszące zysk.
‒ Na taki krok zdecydował się np. Plac Unii w Warszawie, galeria Renoma we Wrocławiu czy Malta w Poznaniu. Część handlowa zostanie zredukowana o jeden poziom – wymienia Katarzyna Michnikowska.
Taka sytuacja to konsekwencja wychodzenia najemców. Tylko w ubiegłym roku z rozwoju w naszym kraju zrezygnowało pięć marek, m.in. Camaieu, Salamander czy Promod. Inne rezygnują z mniej rentownych sklepów. Efektem jest wzrost pustych lokali. Na koniec 2019 r. współczynnik niewynajętej powierzchni sięgał 3,9 proc. Dziś to niemal 5 proc., co jest najwyższym poziomem od dekady. Do tego, jak zauważają eksperci, dłużej trwa komercjalizacja wolnych lokali, bo oczekiwania wynajmujących i najemców są bardzo rozbieżne. Nie sprzyja jej również wolniejszy napływ nowych sieci do Polski. W 2020 r., jak wynika z danych firmy badawczej CBRE, zadebiutowało 10 nowych firm, o osiem mniej niż w 2019 r.
Wraz z pandemią skończyły się również czasy budowy dużych galerii handlowych. ‒ Prognozujemy, że w tym roku powstanie 260 tys. mkw. nowoczesnej powierzchni handlowej, czyli podobnie ile przed rokiem. Będzie to jednak zasługą małych obiektów o powierzchni minimum 5 tys. mkw. – zaznacza Mariusz Majkowski. ©℗