Sugerowanie ewentualnej skuteczności państwa we wdrażaniu przełomowych produktów nadal może być traktowane jako co najmniej faux pas. Przekonał się o tym Adrian Zandberg, który w jednym z programów publicystycznych delikatnie zasugerował, że państwo mogłoby się w jakiś sposób włączyć w produkcję szczepionki, co liberalna posłanka Katarzyna Lubnauer skwitowała krótko i dobitnie: „komunizm”. Pomysł uspołecznienia kluczowego patentu, co mogłoby uratować tysiące istnień i przyspieszyć walkę z pandemią, kojarzy się najwyraźniej z PRL (dla przypomnienia: to okres, kiedy strzelało się do robotników, a SB katowała ludzi). Naprawdę?
Sugerowanie ewentualnej skuteczności państwa we wdrażaniu przełomowych produktów nadal może być traktowane jako co najmniej faux pas. Przekonał się o tym Adrian Zandberg, który w jednym z programów publicystycznych delikatnie zasugerował, że państwo mogłoby się w jakiś sposób włączyć w produkcję szczepionki, co liberalna posłanka Katarzyna Lubnauer skwitowała krótko i dobitnie: „komunizm”. Pomysł uspołecznienia kluczowego patentu, co mogłoby uratować tysiące istnień i przyspieszyć walkę z pandemią, kojarzy się najwyraźniej z PRL (dla przypomnienia: to okres, kiedy strzelało się do robotników, a SB katowała ludzi). Naprawdę?
Połączenie wysiłków państwa i biznesu miałoby być zbrodnią, która przyniosłaby więcej złego niż sam wirus? W 2021 r. powinno już być oczywiste, że w krajach wysoko rozwiniętych własność prywatna i publiczna wzajemnie się przenikają i nikt już nie traktuje ich po doktrynersku jako nienaruszalnej świętości. Rola państw i polityki rządów w wynalazczości i odkrywaniu przełomowych rozwiązań jest już dobrze udowodniona, spierać można się ewentualnie o jej faktyczną skalę. A skoro tak, to uspołecznianie korzyści płynących z innowacji formalnie należących do sektora prywatnego nie powinno już być traktowane jako herezja, tylko zwyczajna kwestia do dyskusji.
Szczepionka prywatno-publiczna
Równocześnie powstaje lub już powstało kilka różnych preparatów uodparniających na COVID-19. Według danych firmy analitycznej Airfinity tylko preparat spółki Sinovac oraz jeden z dwóch preparatów powstających przy współudziale francuskiego Sanofi obyły się bez wsparcia z budżetu państwa. Preparat Pfizera i BioNTecha powstał z 15-proc. wkładem wydatków rządowych. Cały projekt kosztował 2,25 mld funtów, z czego 330 mln pochodziło ze środków publicznych. Najdroższa szczepionka, będąca efektem współpracy firmy AstraZeneca z naukowcami z Oksfordu, w 18 proc. została sfinansowana pieniędzmi publicznymi – mowa dokładnie o kwocie 1,45 mld funtów. Produkt Johnson & Johnson został w niemal połowie sfinansowany ze środków publicznych. Preparaty Novavax oraz CureVac nawet w większości – w przypadku pierwszego z nich publiczne pieniądze stanowiły dwie trzecie całości nakładów.
Najciekawszy jest jednak przypadek szczepionki Moderny. Na jej sfinalizowanie różne amerykańskie agendy rządowe przekazały – głównie w postaci grantów na badania – ok. 2,5 mld dol., czyli praktycznie całość. Do tej kwoty 1 mln dol. dorzuciła jeszcze jako darowiznę piosenkarka country Dolly Parton. Najważniejszym kooperantem Moderny była BARDA (Biomedical Advanced Research and Development Authority), czyli jednostka podległa amerykańskiemu Departamentowi Zdrowia, odpowiedzialna za zapewnienie państwu kluczowych rozwiązań w zakresie medycyny. Tylko od niej Moderna otrzymała grant w wysokości 1 mld dol. Kolejną ważną agendą blisko współpracującą z Moderną był Narodowy Instytut Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID), który brał udział w trzeciej fazie badań klinicznych. Powstała szczepionka oparta na mRNA, stosunkowo droga, ale cechująca się za to bardzo wysoką skutecznością – nawet 95-proc. Trzeba też pamiętać, że wszystkie powyższe kwoty dotyczą jedynie prac nad konkretnymi preparatami, tymczasem technologie umożliwiające tak szybkie ich wypracowanie również w części były finansowane przez rządy. Przykładowo Unia Europejska od wielu lat przekazuje środki na badania nad rozwojem szczepionek nowej generacji, takich jak szczepionki mRNA na grypę.
Innowacyjne państwo
Rola rządów i państw w światowej wynalazczości powinna być powszechnie znana od 2013 r., gdy ekonomistka Mariana Mazzucato z Uniwersytetu w Sussex opublikowała książkę „Przedsiębiorcze państwo” (do polskiego wydania z 2016 r. przedmowę napisał nawet ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki). Mazzucato stawia tam daleko idące, ale dobrze uzasadnione tezy. Według niej przełomowe wynalazki współczesności powstały nie tyle przy wsparciu rządu, bo to nie byłoby jeszcze kontrowersyjne, ile właściwie wbrew sektorowi prywatnemu, który zwyczajnie nie widział sensu w rozwijaniu tych projektów. A to dlatego, że prywatni przedsiębiorcy nie dostrzegali możliwości ich opłacalnej komercjalizacji. Decydenci rządowi spoglądali jednak szerzej i kierowali się nie chęcią zysku, lecz potrzebą uzyskania, nawet za wszelką cenę, przełomowych rozwiązań, które dałyby im przewagi na arenie międzynarodowej.
Mazzucato pisze więc m.in. o zapoczątkowanym decyzją Franklina Roosevelta niesławnym Projekcie Manhattan, który przyniósł nam przecież nie tylko bombę atomową, lecz także rozwój cywilnej energetyki jądrowej. Najszerzej jednak opisuje wynalezienie internetu, GPS oraz ekranu dotykowego. Mazzucato dowodzi, że w dojściu do niemal wszystkich kluczowych technologii współczesności państwo miało olbrzymie zasługi, szczególnie na początkowych etapach prac, gdy sektor prywatny nie dostrzegał ich potencjału lub był za słaby, żeby móc się z nimi zmierzyć. Najbardziej aktywną agendą rządu USA na tym polu była DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency), czyli odpowiednik BARDA w Departamencie Obrony. Co nie powinno dziwić, gdyż wiele przełomowych wynalazków było początkowo wdrażanych jako rozwiązania dla wojska – które też jest przecież agendą rządową.
Na publicznym etacie
Rządy wspierają innowacyjność na różne sposoby. Najbardziej oczywistym jest finansowanie badań. Właściwie w każdym kraju wysoko rozwiniętym środki publiczne odgrywają przemożną rolę w badaniach. W niektórych państwach wydatki rządowe stanowią niemal połowę krajowych wydatków na badania i rozwój (R&D). I są to państwa bardzo różne – mowa tu zarówno o socjaldemokratycznej Norwegii, jak i wolnorynkowym Chile. W większości państw OECD środki publiczne finansują około jednej trzeciej wydatków na R&D. Tak też jest w Polsce. W Wielkiej Brytanii i USA odpowiadają one za jedną czwartą.
Jednym z najskuteczniejszych rządowych projektów finansowych wspierających innowacje była izraelska inicjatywa Yozma, na której wzorowały się fundusze Start in Poland utworzone w ramach „Planu Morawieckiego”. W latach 90. XX w., chcąc przyciągnąć do kraju fundusze venture capital (kapitał inwestujący w raczkujące przedsiębiorstwa wysokich technologii), rząd Izraela przeznaczył łącznie 100 mln dol., czyli nawet jak na ówczesne ceny kwotę nieprzesadnie wielką, na swego rodzaju partnerstwo publiczno-prywatne. Wkład w pojedynczy projekt dzielił się równo po jednej trzeciej – po 8 mln dol. włożyć mieli prywatny podmiot izraelski, jego partner zagraniczny oraz rząd Izraela. W zamian za to państwo otrzymywało 40 proc. udziałów, które mogły jednak zostać wykupione po pięciu latach. Program Yozma działał w latach 1992–1997 i dzięki niemu Izrael stał się światowym liderem w przyciąganiu kapitału wysokiego ryzyka.
Poza tym państwa wspierają innowacyjność oraz badania dzięki współtworzeniu naukowych „zasobów ludzkich”. Oczywiście w Europie odbywa się to głównie dzięki finansowaniu uczelni publicznych, jednak rządy zatrudniają naukowców również bezpośrednio. W całej UE dotyczy to co dziesiątego z nich, a w Niemczech nawet co ósmego. Dzięki pracy w projektach rządowych naukowcy zdobywają doświadczenie, które potem mogą wykorzystywać w sektorze prywatnym. Tu znów można się posłużyć przykładem Izraela, który bardzo sprawnie korzysta z synergii sektora publicznego i prywatnego w dziedzinie badań i rozwoju. W latach 80. rząd pracował nad projektem myśliwca Lavi, który jednak finalnie nie zakończył się sukcesem (wyprodukowano jedynie trzy prototypy). Jednak według Dana Senora i Saula Singera, autorów książki „Naród start-upów”, prace nad tym myśliwcem walnie przyczyniły się do wystrzelenia na orbitę izraelskiego satelity. Natomiast 1,5 tys. inżynierów, którzy brali udział w projekcie, po zakończeniu programu zasiliło sektor prywatny, który korzystał z ich doświadczenia w inżynierii wojskowej.
Przepływ technologii
Izrael znany jest również z wdrażania technologii wojskowych w innych gałęziach gospodarki. Senor i Singer opisują m.in. przypadek PillCam, czyli miniaturowych kamerek zamkniętych w niewielkich kapsułkach. Po podaniu ich pacjentowi kamery mogą przekazywać lekarzowi obraz z wnętrza przewodu pokarmowego w czasie rzeczywistym. Założyciel firmy będącej producentem PillCam pracował wcześniej jako inżynier w Rafaelu, czyli czołowym dostawcy broni dla Sił Obronnych Izraela. Po odejściu z firmy postanowił wykorzystać stosowaną w rakietach technologię miniaturyzacji, by rozwinąć niewielki, ale przydatny dla ochrony zdrowia projekt.
Rządy zajmują się także wdrażaniem i upowszechnianiem nowych technologii, które są na tyle drogie, że ich sfinansowanie przekracza możliwości sektora prywatnego lub jest dla niego biznesowo nieopłacalne. Tu nie trzeba daleko szukać. Założenia programu #Polskie5G idealnie obrazują możliwości kooperacji państwa i sektora prywatnego (czy skończy się sukcesem, tego jeszcze nie wiemy). Według planów państwo, publiczny Exatel oraz cztery prywatne telekomy miałyby utworzyć spółkę, w której Skarb Państwa w sumie miałby połowę udziałów. Dzięki wkładowi państwa w ten projekt możliwe stanie się pokrycie siecią 5G także terenów wiejskich, na których rozwijanie tej technologii byłoby dla podmiotów prywatnych nieopłacalne.
Tak naprawdę żaden wynalazek nie jest w pełni prywatny. Rola państw w światowej wynalazczości jest nie do przecenienia. To one finansują badania, kształcą naukowców, tworzą własne ośrodki naukowe pracujące nad rozwiązaniami, które nie gwarantują zwrotu z kapitału, budują infrastrukturę potrzebną do wdrażania nowych technologii i wreszcie same je wdrażają dzięki zamówieniom publicznym. W innowacjach sektory publiczny i prywatny współpracują ze sobą tak ściśle, że w przypadkach wielu nowych technologii właściwie trudno stwierdzić, który z sektorów odegrał ważniejszą rolę. Nie ma też żadnego powodu, żeby traktować patenty znajdujące się w rękach prywatnych jako nienaruszalne świętości. Skoro godzimy się na to, że publiczne środki bezpośrednio lub pośrednio finansują działalność badawczą w podmiotach prywatnych, to nie powinniśmy też widzieć problemu, gdy w niektórych przypadkach, jeśli wymaga tego interes publiczny, korzyści z nich płynące przestają być prywatne. Dlaczego tylko ryzyko miałoby być uspołeczniane, ale zyski już nie? ©℗
Skoro godzimy się na finansowanie z publicznych środków działalności badawczej w biznesie, to nie powinniśmy też widzieć problemu, gdy korzyści płynące z wynalazków przestają być prywatne
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Reklama
Reklama
Reklama