Bruksela już rozmawia z administracją Joego Bidena na temat zdjęcia nałożonych przez jego poprzednika ceł. Problemów do rozwiązania na linii UE – USA jest więcej, to m.in. Nord Stream 2 i podatek cyfrowym
Bruksela już rozmawia z administracją Joego Bidena na temat zdjęcia nałożonych przez jego poprzednika ceł. Problemów do rozwiązania na linii UE – USA jest więcej, to m.in. Nord Stream 2 i podatek cyfrowym
Wojna handlowa stanie się jednym z haseł kluczy prezydentury Donalda Trumpa. Celem była zmiana polityki Chin, ale amerykański polityk mierzył także w Europę. Komisja Europejska chce teraz szybko wyprostować relacje handlowe, przekonując Waszyngton do wycofania restrykcji. A do zrobienia jest sporo.
Po pierwsze, Unię Europejską objęły cła nałożone przez administrację Trumpa na stal i aluminium, które miały być reakcją na chińską nadprodukcję tych surowców. Europa odpowiedziała Waszyngtonowi, obejmując amerykańskie towary taryfami o wartości 2,8 mld euro. Trump groził potem objęciem cłami europejskich samochodów, a w ostatnim czasie rozważał kolejne restrykcje w związku z wprowadzeniem podatku cyfrowego przez Francję.
Do tego doszedł spór o dotowanie producentów samolotów po obu stronach Atlantyku – amerykańskiego Boeinga oraz europejskiego Airbusa. Chociaż Światowa Organizacja Handlu (WTO) zajmowała się tym sporem od 2004 r., to dopiero na prezydenturę Trumpa przypadło rozstrzygnięcie arbitrażu. WTO przyznała obu skarżącym stronom rację, otwierając drogę do nakładania karnych ceł na siebie nawzajem. Jako pierwszy spór wygrał pod koniec 2019 r. Waszyngton, w kolejnym kroku obejmując import z UE taryfami o rocznej wartości 7,5 mld dol. Ofiarą lotniczej awantury padły wówczas francuskie wina, włoski ser i szkocka whisky, a więc towary pochodzące z krajów będących głównymi udziałowcami konsorcjum Airbusa.
Unia Europejska z kolei wygrała swój proces w październiku minionego roku i w odwecie objęła cłami amerykańską whisky, traktory, części do samolotów oraz gry wideo. Łącznie lista objęła towary za 4 mld dol. rocznie. Na tym się jednak nie skończyło. Waszyngton stwierdził, że cła europejskie były nieuprawnione, bo USA już się dostosowały do postanowienia WTO i w odpowiedzi nałożyły kolejne cła. Unia Europejska postanowiła jednak nie zaogniać sporu i z kolejną transzą ceł wstrzymać się do czasu objęcia przez Bidena urzędu prezydenta.
– Pracowaliśmy intensywnie, by rozwiązać spór wokół Boeinga i Airbusa, ale niestety ze względu na decyzję o kolejnych cłach, którą Waszyngton podjął pod koniec zeszłego roku, nie widzieliśmy takiej możliwości z administracją Trumpa. Dlatego współpracujemy z administracją Bidena. Liczymy, że szybko dojdzie do wycofania lub przynajmniej zawieszenia wzajemnych ceł i osiągniemy porozumienie dotyczące lotnictwa – podkreśla wiceprzewodniczący KE Valdis Dombrovskis, który ma także nadzieję na szybki przełom w sprawie stali i aluminium.
Dombrovskis uważa natomiast, że nie jest zakończony spór o podatek cyfrowy z USA, które bronią amerykańskie koncerny przed nałożeniem na nie opłaty w Europie. – Inne kraje UE pracują nad własnym podatkiem, a ponieważ prace nad globalnym rozwiązaniem w ramach OECD nie przyniosły rezultatu, jesteśmy gotowi zaproponować podatek na poziomie UE pod koniec roku – zapowiedział wiceprzewodniczący KE.
Pomimo zmiany na stanowisku amerykańskiego prezydenta Unia Europejska nie rezygnuje też z pomysłu wzmocnienia roli wspólnej waluty na świecie i uniezależnienia się od amerykańskiego dolara. Taką propozycję Komisja Europejska przyjęła dzień przed zaprzysiężeniem Bidena. Jej celem jest wzmocnienie odporności finansowej i gospodarczej UE oraz ochrona przed ryzykiem finansowym, związanym m.in. z amerykańskimi sankcjami. Unia planowała to zrobić jeszcze przed prezydenturą Trumpa, ale prowadzona za jego prezydentury polityka sankcyjna sprawiła, że presja w Brukseli tylko wzrosła. W dokumencie KE wprost podkreśliła, że amerykańskie sankcje czasami „zagrażały legalnemu handlowi i inwestycjom prowadzonym przez przedsiębiorstwa z UE”. Jednym z podnoszonych przykładów takiego zagrożenia były amerykańskie sankcje na gazociąg Nord Stream 2. Kolejną ich transzę USA wprowadziły na dzień przed inauguracją nowego prezydenta. Nie jest jednak przesądzone, że nowy amerykański przywódca całkowicie odejdzie od polityki swojego poprzednika. Z Waszyngtonu płyną sygnały, że Biden będzie dalej chciał m.in. powstrzymać kontrowersyjny gazociąg, najpierw perswazją, ale – jak mówił na przesłuchaniu w Senacie Anthony Blinken, jeszcze jako kandydat na sekretarza stanu – niewykluczone, że USA sięgną po inne narzędzia. Problemem w poprawie transatlantyckich stosunków handlowych będzie też umowa inwestycyjna wstępnie zawarta przez UE z Chinami, pomimo sygnałów z otoczenia Bidena nawołujących do skonsultowania tego kroku z nowym prezydentem.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama