Czy stabilizacja dynamiki PKB i niski poziom cen to wystarczające powody, by RPP obniżyła stopy procentowe?
/>
/>
/>
Wzrost gospodarczy nie będzie dostarczał nam już tak miłych niespodzianek, jak w ostatnich kwartałach. W okresie kwiecień – czerwiec dynamika produktu krajowego brutto była nawet nieco mniejsza niż w poprzednich trzech miesiącach, później możemy liczyć na lekkie przyśpieszenie wzrostu i pod koniec przyszłego roku być może uda się osiągnąć 4-proc. tempo – wynika z prognoz, jakie zebraliśmy wśród ekonomistów 18 krajowych instytucji. O lekkim spowolnieniu w II kwartale mówił wczoraj również minister finansów Mateusz Szczurek. Na cały 2015 r. przewiduje on jednak wzrost na poziomie 3,8 proc.
Ekonomiści spodziewają się, że w najbliższym czasie nasza gospodarka będzie rosła dzięki trzem silnikom – oprócz eksportu, z powodu którego w ubiegłym roku udało nam się uniknąć spadku PKB, będą to inwestycje oraz konsumpcja prywatna. Żaden z tych czynników nie będzie się jednak mocno wyróżniał. Dlatego analitycy sądzą, że wzrost będzie miał zrównoważony charakter.
Więcej emocji może budzić to, co będzie się działo w najbliższych kilkunastu miesiącach z inflacją i ze stopami procentowymi. Ankietowani przez nas eksperci sądzą, że w najbliższych miesiącach czeka nas pierwszy od kilkudziesięciu lat spadek cen w skali roku, czyli deflacja. Może ona zacząć się już w lipcu (pomoże efekt bazy – wypadnięcie z rocznego wskaźnika dużych ubiegłorocznych wzrostów cen wywozu śmieci) i potrwa co najmniej do września. Według Piotra Kalisza, głównego ekonomisty Banku Handlowego, sprzyjają jej również niskie ceny żywności, które ekonomiści wiążą z rosyjskim embargiem na eksport mięsa z Polski oraz ze sprzyjającymi warunkami pogodowymi. Zdaniem analityków w dłuższej perspektywie zachowanie cen żywności będzie się normalizować. Efekt: inflacja zacznie rosnąć. Eksperci są dość zgodni, że w połowie przyszłego roku może ona zbliżyć się już do 2 proc. i dopiero wówczas nastąpi stabilizacja.
Tendencje inflacyjne są ważne nie tylko z perspektywy codziennych wydatków gospodarstw domowych. Od zachowania cen i perspektyw inflacji zależą również decyzje Rady Polityki Pieniężnej dotyczące stóp procentowych, które przekładają się na oprocentowanie kredytów i depozytów w krajowych bankach. W związku z ostatnimi niższymi od oczekiwań danymi dotyczącymi inflacji (w maju wyniosła ona 0,2 proc. w skali roku, okazała się o połowę mniejsza od prognoz) wśród inwestorów na rynku finansowym pojawiło się przekonanie, że RPP w najbliższym czasie zdecyduje się na obniżki stóp procentowych. Wśród ankietowanych przez nas ekonomistów tylko jeden – Dariusz Winek z banku BGŻ – spodziewa się obniżki w lipcu (wynik tego posiedzenia poznamy jutro).
– Taka decyzja byłaby racjonalna, biorąc pod uwagę, że przyśpieszenie wzrostu PKB jest już za nami, a inflacja jest i będzie bardzo niska. Ceny produkcji sprzedanej przemysłu spadają nieprzerwanie od ponad półtora roku – tłumaczy ekonomista. Przyznaje, że na przeszkodzie w obniżce stóp mogą stanąć konflikty personalne w RPP po ujawnieniu nagrania rozmowy prezesa NBP Marka Belki z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem oraz wcześniejsze deklaracje RPP, że nie będzie ona zmieniać stóp przynajmniej do końca września. Zaznacza jednak, że pierwsza z tych przeszkód w profesjonalnie prowadzonej polityce pieniężnej w ogóle nie powinna mieć znaczenia. Co do drugiej – według Winka RPP już na czerwcowym posiedzeniu otworzyła sobie furtkę pozwalającą na szybkie cięcie stóp.
Większość uczestników ankiety DGP jest zdania, że jeszcze przez rok podstawowa stopa procentowa w Polsce nie będzie się zmieniać. Później natomiast rozpocznie się zaostrzanie polityki pieniężnej – pod koniec 2015 r. główna stopa NBP osiągnie 3 proc. (obecnie jest o 0,5 pkt proc. niższa). Szybciej będzie natomiast rosła rentowność obligacji. Dochodowość papierów 10-letnich, która obecnie wynosi ok. 3,5 proc., wiosną przyszłego roku zbliży się do 4 proc., a pod koniec 2015 r. będzie przekraczać 4,2 proc. Dla obligacji dwuletnich prognozowany jest wzrost rentowności z 2,5 proc. obecnie do 3,3 proc. w końcu przyszłego roku.
Ekonomiści są zdania, że kilkanaście najbliższych miesięcy upłynie pod znakiem stopniowego umacniania się złotego. Nasza waluta będzie zyskiwać głównie w stosunku do euro. Duża część analityków uważa, że pod koniec przyszłego roku europejska waluta będzie kosztować mniej niż 4 zł. Optymiści – jak analitycy Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych – są zdania, że ten poziom może zostać osiągnięty już na przełomie tego i przyszłego roku.
W ankiecie DGP wzięli udział ekonomiści następujących instytucji: Bank Gospodarstwa Krajowego, BGŻ, Bank Ochrony Środowiska, Bank Pekao, Bank Pocztowy, Bank Zachodni WBK, BPS TFI, Credit Agricole Bank Polska, FM Bank PBP, Grupa Copernicus, ING Bank Śląski, KUKE, mBank, PKO BP, Plus Bank, Polityka Insight, Raiffeisen Bank Polska, Societe Generale.
Pod koniec roku euro może kosztować mniej niż 4 zł
OPINIA
Andrzej Kochman ekonomista KUKE
Są powody do umocnienia złotego
Gospodarka naszego kraju wychodzi ze spowolnienia gospodarczego, w roku 2015 nadal będzie postępował obserwowany już dziś spadek bezrobocia. Poprawa koniunktury będzie czynnikiem sprzyjającym umocnieniu kursu złotego. Dodatkowo, mimo obecnego klimatu sugerującego obniżenie stóp procentowych, taki ruch jest mało prawdopodobny. A w związku z odradzającą się w przyszłym roku inflacją należy się spodziewać w pierwszym kwartale 2015 r. delikatnej korekty stóp procentowych do góry, z jednoczesnym zastrzeżeniem przez Radę Polityki Pieniężnej, iż będzie nastawiona restrykcyjnie do poziomu stóp, przyjmując taktykę wait and see. Następnej korekty oprocentowania w górę można oczekiwać w drugim półroczu 2015 r. Takie zachowanie RPP również sprzyjałoby aprecjacji złotego. Poza tym Polska może stanowić atrakcyjne miejsce do lokowania kapitałów ze względu na to, iż dla inwestorów jesteśmy już „cywilizowanym krajem Zachodu”, który bez większych komplikacji przetrwał kryzys gospodarczy w krajach starej Unii. Jednocześnie w Polsce wciąż jest duży potencjał wzrostu. Nie należy również zapominać o tym, iż wpisany do konstytucji próg maksymalnego stosunku długu publicznego do rocznego PKB jest z punktu widzenia zagranicznych inwestorów bardzo istotny, jeśli chodzi o stabilność finansów publicznych. Trudno byłoby znaleźć w ustawie zasadniczej innego kraju tak silnego strażnika stabilności finansów publicznych.
OPINIA
Może nie będzie tak szybki, ale za to trwalszy i zdrowszy
Wzrost gospodarczy, który w kilku kolejnych kwartałach będzie zbliżał się do 4 proc. w skali roku, to zupełnie niezły wynik. Wprawdzie w II kw. zapewne doszło do lekkiego spowolnienia, to jednak jest to efekt jednorazowych zdarzeń z pierwszych miesięcy tego roku. Po pierwsze mieliśmy wyjątkowo łagodną zimę, która sprzyjała pracom budowlanym. Po drugie – w związku ze zmianami w przepisach podatkowych nastąpił duży wzrost sprzedaży samochodów z kratką. Wszystko to podbiło dynamikę inwestycji, która prawdopodobnie osłabła w kolejnych trzech miesiącach. Nadal jednak średni wzrost nakładów na środki trwałe w I półroczu to ok. 6 proc. A pod koniec roku można liczyć na to, że do inwestycji sektora prywatnego dołączą wydatki sektora publicznego. Oprócz inwestycji gospodarkę cały czas napędzają wzrost konsumpcji i eksport netto. Pierwsze są wspierane przez rosnące dochody gospodarstw domowych i obniżające się bezrobocie, które pod koniec przyszłego roku nie powinno przekraczać 11 proc. Konsumpcja nie rośnie w tak dużym tempie jak kilka lat temu, ale to m.in. dlatego że obecnie nie ma tak hojnej akcji kredytowej jak przed kryzysem. Z punktu widzenia stabilności gospodarki obecne tempo jest jednak zdrowsze, faza wzrostu powinna być trwalsza. Poza tym popyt krajowy nie przyczynia się do dużej zwyżki importu, co jest korzystne z punktu widzenia równowagi w bilansie płatniczym.
OPINIA
Mniej w inwestycjach, więcej w usługach
Szacuję, że w II kw. tempo wzrostu PKB przyspieszyło do 3,6 proc. z 3,4 proc. w I kw. Sprzyjały temu korzystne efekty statystyczne – większa liczba dni roboczych oraz późniejsza Wielkanoc. Zmianie uległa natomiast struktura wzrostu. Po wygaśnięciu korzystnego wpływu ciepłej zimy wolniej rosły inwestycje, zwłaszcza infrastrukturalne. Dodatkowo recesja na Ukrainie oraz przejściowe pogorszenie nastrojów w przemyśle strefy euro zahamowały wzrost w branżach eksportowych. Dalej rosła natomiast dynamika w usługach. Sprzyjały temu bardzo dobre nastroje konsumentów, efekty niskiej bazy z 2013 r., najszybszy od początku kryzysu realny wzrost płac oraz historycznie niskie stopy procentowe, które zachęcały do zaciągania kredytów.
W kolejnych kwartałach gospodarka jeszcze nieznacznie przyspieszy do 3,8 proc. w IV kw., zwłaszcza dzięki rosnącemu popytowi krajowemu. Na skutek spadku bezrobocia, podwyżek płac i utrzymującej się blisko zera inflacji wzrośnie dynamika konsumpcji. Koniunkturę pobudzą również firmy przemysłowe, które coraz chętniej będą inwestować w nowe linie produkcyjne, by sprostać oczekiwanemu wzrostowi popytu. Już teraz wykorzystanie mocy wytwórczych, zwłaszcza w branżach eksportowych, jest najwyższe od 2008 r. Ożywieniu sprzyjać będzie też poprawa sytuacji na rynku mieszkaniowym – zmaleje nadwyżka niesprzedanych nieruchomości, co zachęci deweloperów do rozpoczynania nowych inwestycji.
OPINIA
Inflacja podskoczy, stopy niekoniecznie
Do końca tego roku presja inflacyjna pozostanie umiarkowana, a główny wskaźnik inflacyjny będzie się kształtował znacznie poniżej dolnej granicy dopuszczalnego pasma wahań, wyznaczonego przez Radę Polityki Pieniężnej. Wpływać na to będzie zarówno niska presja inflacyjna ze strony cen żywności (które przynajmniej w ciągu najbliższych kilku miesięcy stanowić będą główne źródło ryzyka deflacyjnego), jak też dość powolna i umiarkowana transmisja dotychczasowego ożywienia w konsumpcji na inflację netto. Jednak zakładając, że utrzyma się tempo ożywienia zbliżone do obecnego, w przyszłym roku sytuacja jeśli chodzi o inflację może się znacząco zmienić. W przyszłym roku niska tegoroczna baza w połączeniu z utrzymującym się ponad 3-procentowym wzrostem gospodarczym (dodatkowo w coraz większym stopniu napędzanym popytem konsumpcyjnym) powinna przełożyć się na dość szybki wzrost rocznego wskaźnika inflacji. Nie oznacza to jednak szybkich i zdecydowanych dostosowań w polityce pieniężnej. Zakładając, że tempo ożywienia pozostanie umiarkowane, uważam, że potrzeba będzie znacznego wzrostu inflacji, by Rada Polityki Pieniężnej przekonała się do podwyżek stóp. Dlatego też zakładam, że dopiero inflacja zbliżona do celu inflacyjnego RPP (czyli 2,5 proc.) będzie wystarczająco mocną przesłanką do zmiany nastawienia RPP na bardziej jastrzębie, i w konsekwencji do zmiany stóp procentowych.