Choć w ubiegłym roku mieliśmy spadek liczby inwestycji bezpośrednich, to utworzono w nich znacznie więcej miejsc pracy niż w 2012 r.
Jacek Kędzior, partner zarządzający EY / Dziennik Gazeta Prawna / Wojtek Gorski
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan / Dziennik Gazeta Prawna / Marek Matusiak
Nasz kraj utrzymał pozycję najatrakcyjniejszego miejsca w regionie Europy Centralnej i Wschodniej pod względem inwestycyjnym. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, co trzeci zagraniczny przedsiębiorca wskazał Polskę jako dobre miejsce do lokowania kapitału – wynika z badania Ernst & Young.
W całej Europie lepsze od nas w 2013 r. były tylko Niemcy, na które wskazało 40 proc. badanych. Najbliższa konkurencja została daleko w tyle. W Czechach gotowych jest inwestować ledwie 11 proc. firm, a w Rumunii – 9 proc. Co ciekawe, pierwszy raz w 12-letniej historii badań Europa wygrała z innymi kontynentami pod względem atrakcyjności. Wyprzedziła nawet Chiny, od lat lidera tej klasyfikacji.
Mimo tak wysokiej pozycji Polski w rankingu ubiegły rok przyniósł spadek w napływie bezpośrednich inwestycji zagranicznych – o 28 proc. r./r. W sumie ich liczba wyniosła 107 (z czego ponad połowa za sprawą Polskiej Agencji Integracji i Inwestycji Zagranicznych), co dało naszemu krajowi 10. miejsce w Europie. Rok wcześniej plasowaliśmy się na 7. pozycji.
Sławomir Majman, prezes PAIiIZ, zwraca jednak uwagę, że ubiegły rok w ogóle nie był dobry dla inwestycji. Poza tym decyzje o nich przedsiębiorcy podejmują z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, a w poprzednich latach firmy na świecie silnie odczuwały spowolnienie. Nie wiadomo było też, kiedy Europa zacznie wychodzić z kryzysu. Jeśli natomiast utrzyma się obecna poprawa sytuacji gospodarczej, w kolejnych latach będziemy mogli się spodziewać wzrostu inwestycji bezpośrednich.
Choć bezpośrednich inwestycji zagranicznych było mniej, przedsiębiorcy postanowili w nich utworzyć o 6 proc. więcej miejsc pracy niż rok wcześniej – w sumie blisko 18,9 tys. Pozwoliło nam to utrzymać trzecią pozycję w Europie, po Wielkiej Brytanii i Francji. – To najważniejsza wiadomość, bo na inwestycje poluje się właśnie po to, by powstawały dobrze płatne miejsca pracy i by dzięki temu można było ograniczać bezrobocie – podkreśla Majman.
Spadki inwestycji bezpośrednich mogłyby być dużo większe, gdyby nie specjalne strefy ekonomiczne. W nich liczba inwestycji wzrosła zarówno pod względem ilości, jak i wartości. W sumie w ubiegłym roku w SSE wydano 253 zezwolenia, o 86 więcej niż w 2012 r. Pod względem wartości nakłady wzrosły z 85,8 mld zł do 93,1 mld zł. Trzeba jednak zauważyć, że pozwolenia obejmują nie tylko zupełnie nowe zaangażowania, ale i reinwestycje, które nie są ujęte w badania EY.
Eksperci nie mają wątpliwości, że rosnący udział stref w pozyskiwaniu inwestorów wynika z kilku czynników. Po pierwsze jest to zasługa wydłużenia terminu ich funkcjonowania.
– To stało się impulsem do kolejnych projektów. Wcześniej wielu przedsiębiorców powstrzymywała przez podjęciem decyzji o inwestycji obawa, że nie zdążą skorzystać z przysługującej im pomocy publicznej – zauważa Barbara Wityńska-Słącz z działu promocji i marketingu Krakowskiego Parku Technologicznego.
Poza tym pojawiły się nowe, atrakcyjne tereny pod projekty, w związku z tym, że większość SSE wystąpiła o rozszerzenie zakresu swojego działania.
Wiele stref oczekuje dobrych wyników również w tym roku. Krakowski Park Technologiczny spodziewa się w tym roku ponad 40 nowych projektów, o osiem więcej niż w ostatnim roku. Warmińsko-Mazurska Specjalna Strefa Ekonomiczna liczy, że udzieli 16 zezwoleń, czyli o trzy więcej niż w 2013 r.

Inwestorzy chcą prowadzić w naszym kraju działalność produkcyjną

Od lat przyciąga inwestorów do Polski stabilna sytuacja polityczna i gospodarcza. Ale nie tylko. Wyróżnia nas także położenie, dające dostęp do rynków eksportowych na zachodzie i wschodzie Europy. Co ważne, zauważyliśmy, że Polska jest zdecydowanym liderem w regionie jeśli chodzi o realizacje inwestycji w projekty badawczo-rozwojowe. W ubiegłym roku ulokowano tu 12 takich projektów, które w sumie dadzą 473 miejsca pracy. W Rumunii, która zajmuje drugie miejsce, osiem inwestycji oferuje zatrudnienie 165 osobom. Sukces Polski to też zasługa sektora IT, który docenia dostęp do najwyższej klasy kadry. Nasz rynek cieszy się również coraz większą popularnością wśród inwestorów chcących prowadzić tu działalność produkcyjną.

Specjalne strefy zaburzają konkurencję

Firmy, które prowadzą działalność na obszarze SSE, są mniej obciążone pod względem podatkowym w porównaniu z tymi, które działają w pozostałej części kraju. Z drugiej jednak strony można przecież powiedzieć, że każda firma może aplikować o bycie w strefie. Jest to jednak nieopłacalne dla małych podmiotów ze względu na bardzo wysokie koszty związane z przygotowaniem dokumentów potrzebnych do zaistnienia na ich terenie. Ten problem by nie istniał, gdyby pomoc publiczna udzielana w SSE była uzależniona nie od wielkości zatrudnienia, ale od nakładów na prace badawczo-rozwojowe. Uważam, że strefy są niewykorzystaną szansą naszego kraju, z której korzystałyby wszystkie przedsiębiorstwa, nie tylko te zlokalizowane na terenie stref i w ich bezpośrednim sąsiedztwie.