Rynek kolejowych przewoźników towarowych czeka w najbliższym czasie konsolidacja. Nasz lider wykazuje spore ambicje europejskie, ale musi też zadbać o poprawę infrastruktury, żeby pociągi mogły jeździć szybciej.

Główną barierą dla rozwoju przewozów towarowych koleją jest dziś stan infrastruktury – zgodzili się uczestnicy współorganizowanego przez DGP panelu „Rynek cargo. Perspektywy i wyzwania”. Średnia prędkość handlowa pociągów towarowych w Polsce to 25 km/h. W rozwiniętych krajach UE jest to 60–70 km/h. Według PKP do 2020 r. uda się osiągnąć w naszym kraju wynik 50 km/h.

– Nakłady inwestycyjne na infrastrukturę kolejową w latach 2000–2010 wyniosły łącznie 18 mld zł. To 10 razy mniej, niż wydano na transport drogowy. Ale tyle samo udało się wydać na modernizację torów w ciągu trzech ostatnich lat. Trwa odbudowa potencjału kolei – powiedział Piotr Ciżkowicz, wiceprezes PKP.

Potrzebę inwestycji kolejowych potwierdziła Dorota Raben, prezes Zarządu Morskiego Portu Gdańsk. – Dostęp drogowy to naszego portu jest dziś optymalny, za to pod względem infrastruktury kolejowej jest wiele do zrobienia. Gdańsk przeładował w 2013 r. 1,2 mln kontenerów, a prognozy przewidują osiągnięcie 4–5 mln w ciągu najbliższych lat – zapowiedziała.

Prezes spółki PKP Cargo Adam Purwin odwołał się do wejścia swojej spółki na GPW pół roku temu. – Tamten debiut był znakiem dla rynku przewoźników, że ten rodzaj biznesu jest atrakcyjny. Daliśmy dowód na to, że biznes kolejowy może być aktywem, w który warto inwestować. To zapowiedź renesansu przewozów kolejowych – stwierdził.

Ale dziś kolej to niespełna 13 proc. całości przewozów towarów w Polsce. Dominuje transport drogowy. – Transport kolejowy nie będzie w stanie wygrać rywalizacji z drogowym – oceniła Jana Pieriegud z Katedry Transportu SGH w Warszawie. – W tym roku jest szansa na wydanie przez PKP Polskie Linie Kolejowe ponad 7 mld zł, co byłoby rekordem. Ale żeby nadrobić wieloletnie zaniedbania, taka kwota powinna być ponoszona corocznie co najmniej przez najbliższą dekadę – wyliczyła.

Z tym stwierdzeniem nie zgodził się Jacek Neska, członek zarządu PKP Cargo do spraw handlowych. – O połowę niższa prędkość przewozowa oznacza dziś konieczność angażowania dwa razy większej liczby taboru i ludzi. Podwojenie w ciągu siedmiu lat prędkości przewozowej da zaś niższe koszty, czyli pozwoli skalkulować bardziej atrakcyjne oferty dla klientów – przekonywał.

Ale żeby było lepiej, musi być najpierw gorzej. – Niezbędne inwestycje po raz kolejny zmniejszą prędkość pociągów – przypomniał Ryszard Hordyński, lider sektora infrastrukturalnego w AT Kearney.

Lider rynku w Polsce PKP Cargo ma dziś prawie 50 proc. udziałów w transportowanej masie i 60 proc. w tzw. pracy przewozowej. Łącznie na rynku cargo usługi świadczy 59 przewoźników. Uczestnicy panelu zgodzili się, że można spodziewać się konsolidacji.

– W 2004 r. przewozy towarowe koleją wykonywało 30 przewoźników z 8-proc. udziałem w całym rynku transportowym. Obecnie to prawie dwa razy więcej przewoźników z udziałem ok. 34 proc. Można spodziewać się koncentracji. W Niemczech w latach 2005–2010 doszło do 20 istotnych fuzji i przejęć – wyliczyła Jana Pieriegud.

Istotną rolę pełnią dziś przewoźnicy, którzy należą do dużych grup przemysłowych (np. Lotosu, Orlenu, KGHM i Ciechu). Te podmioty zmobilizowała przed laty do zakładania swoich biznesów kolejowych słaba jakość serwisu oferowana wówczas przez PKP Cargo.

– W ciągu ostatnich lat diametralnie zmieniliśmy podejście do klienta. Mamy dziś wszelkie predyspozycje do roli podmiotu, który zaangażuje się w konsolidację rynku. Dla dużych grup, w których przewozy kolejowe nie stanowią podstawowej działalności, powinniśmy być spółką pierwszego wyboru – zadeklarował prezes Adam Purwin.

Ryszard Hordyński przyznał, że powodzenie tej operacji zależy jednak od tego, czy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie dopatrzy się przesłanek do wykorzystywania dominującej pozycji na rynku przez PKP Cargo. – Odsetek przewozów realizowanych przez największego przewoźnika w wielu krajach UE jest wyższy niż w Polsce, np. we Włoszech, Danii i Niemczech to ok. 75 proc., a we Francji, Hiszpanii, w Belgii i na Słowacji ponad 90 proc. – powiedział wiceprezes Piotr Ciżkowicz.

– Temat dopuszczalnego udziału przewoźników w rynku jest dyskusyjny i wrażliwy. Prawdą jest jednak, że powinniśmy coraz bardziej patrzeć na PKP Cargo nie tylko przez pryzmat Polski, lecz także jak na uczestnika rynku europejskiego – przyznała Jana Pieriegud. Zwłaszcza że lider rynku potwierdził swoje ambicje europejskie, które mają być realizowane dwutorowo.

– Po pierwsze, rozwój organiczny. Dzisiaj mamy licencje przewozowe w siedmiu krajach, w związku z czym będziemy wydłużać trasy w korytarzu Bałtyk–Adriatyk. A po drugie, nie wykluczamy przejęć – powiedział Adam Purwin. – Dysponujemy kilkuset milionami złotych nadwyżki finansowej nad zobowiązaniami. Mamy też dostęp do nielimitowanych środków finansowych dzięki temu, że jesteśmy spółką publiczną notowaną na giełdzie – podkreślił.

Firma jest drugim po DB Schenker największym przewoźnikiem na naszym kontynencie. Posiada łącznie 7-proc. udział w rynku europejskim. Polski przewoźnik nie przegoni DB Schenker, bo różnica w skali przewozów jest zbyt duża. Nie widzę jednak przeciwwskazań, żeby zmniejszał dystans do europejskiego lidera – powiedział Ryszard Hordyński.