Dotychczasowe metody poprawiania wyników już nie działają. Sektor finansowy zwiększa dostępność do kredytów, licząc na wyższe zyski.
Dotychczasowe metody poprawiania wyników już nie działają. Sektor finansowy zwiększa dostępność do kredytów, licząc na wyższe zyski.
/>
Zyski banków nie rosną, mimo że wzrost PKB wyraźnie przyspiesza. W ubiegłym roku, gdy gospodarka wyraźnie spowolniła, bankom udało się utrzymać rekordowy poziom zysków. Bankowcy wydają się jednak specjalnie nie martwić rezultatami niewspółmiernymi do koniunktury w gospodarce. Skupiają się na sprzedaży kredytów. Tyle że nie są to już – jak kilka lat temu – głównie kredyty hipoteczne, tylko finansowanie inwestycji firm i wydatków konsumpcyjnych klientów indywidualnych.
Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w I kw. zysk netto sektora bankowego wyniósł 3,97 mld zł, o 2,9 proc. mniej niż rok wcześniej. Spadek miał miejsce w warunkach 3-proc., najwyższego od dwóch lat, wzrostu gospodarczego.
W kilku poprzednich kwartałach wprawdzie działalność kredytowo-depozytowa nie pozwalała na wykazywanie dobrych wyników, ale było to możliwe np. dzięki nadzwyczaj dobrej koniunkturze na rynku obligacji skarbowych. Właśnie zyski ze sprzedaży papierów skarbowych były jednym ze źródeł dobrych ubiegłorocznych wyników dużej części banków. Drugim sposobem na zwiększanie zadowolenia właścicieli było zawiązywanie mniejszych rezerw na złe kredyty. Trzecim – ograniczanie kosztów, czego przejawem było cięcie zatrudnienia.
Obecnie te rozwiązania chętnie wykorzystywane przez zarządy są już na wyczerpaniu. I pokazują to publikowane właśnie wyniki za I kw. (kilka banków, w tym dwa największe – PKO BP i Pekao – przekażą swoje raporty w najbliższych dniach). – Pod względem dynamiki zysków to mógł być najsłabszy z kwartałów w tym roku – uważa Jaromir Szortyka, analityk w DM PKO BP. – Chociaż w poszczególnych bankach wygląda to różnie. Były i takie, które wykazały znaczącą poprawę – zastrzega.
Wśród dużych spółek, które dotychczas ogłosiły wyniki, największą poprawą wyniku może się pochwalić Millennium, gdzie zysk był o 30 proc. większy niż rok wcześniej i sięgnął 156 mln zł. Bank Zachodni WBK wykazał się 20-proc. wzrostem zysku, do 450 mln zł. Z kolei wynik mBanku urósł o 4 proc., do 338 mln zł. 30-proc. spadek zysku dotknął z kolei Bank Handlowy.
Jednak nawet prezes tego ostatniego deklaruje, że jest zadowolony z wyników początku roku. – Na I kw. zakładaliśmy bardzo silny popyt na kredyty w sektorze przedsiębiorstw i to się sprawdziło – podkreśla Sławomir Sikora, szef Handlowego.
W całym sektorze bankowym wartość kredytów dla przedsiębiorstw była wprawdzie tylko o 3 proc. większa niż rok wcześniej, ale i tak dynamika okazała się najwyższa od jesieni 2012 r. W przypadku kredytów inwestycyjnych odnotowano wzrost dochodzący do 9 proc.
Zdaniem Jaromira Szortyki właśnie sprzedaż kredytów będzie kluczem do poprawy wyników w kolejnych kwartałach. – Większe portfele przełożą się z czasem na większe dochody odsetkowe – wskazuje analityk.
Na razie jednak tego nie widać. W I kw. dochody wszystkich banków z oprocentowania kredytów wyniosły 12,3 mld zł i były o ponad 8 proc. mniejsze niż rok wcześniej. Spadek w skali roku można tłumaczyć tym, że obecnie mamy korzystne dla klientów najniższe w historii stopy procentowe, więc zarobek banków musi być mniejszy. Ale chociaż na początku tego roku wartość portfela kredytowego nieco wzrosła, to wpływy instytucji finansowych z oprocentowania były nieznacznie niższe niż w ostatnich trzech miesiącach ubiegłego roku.
Finansiści mają nadzieję, że wyniki będą też poprawiać kredyty konsumpcyjne. Niemal wszystkie banki z czołówki kładą duży nacisk na pożyczki gotówkowe na dowolny cel. To najwyżej oprocentowane kredyty w ofercie, a wraz z poprawą sytuacji w gospodarce – widocznej w postaci wzrostu płac i spadku bezrobocia – ryzyko ich udzielania maleje. Nacisk na sprzedaż kredytów konsumpcyjnych jest już widoczny w statystykach. W marcu wartość tych kredytów – bez uwzględnienia pożyczek w rachunku bieżącym i zadłużenia z tytułu kart kredytowych – przekroczyła 109 mld zł. 5-proc. wzrost w skali roku nie robi wrażenia, ale dynamika okazała się najwyższa od sierpnia 2010 r.
Nadzieje prezesów banków na wzrost sprzedaży kredytów to dobra wiadomość również dla pracowników kierowanych przez nich instytucji. Dlaczego? Bo może oznaczać przerwanie trwającego od niemal trzech lat spadkowego trendu zatrudnienia w bankach. W marcu pracowało w nich 173,7 tys. osób, o 2,5 proc. mniej niż w połowie 2011 r.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama