Wiele banków inwestycyjnych zdążyło stracić fortunę (najczęściej nie swoją, ale należącą do klientów) na graniu na wzrosty lub spadki cen surowców. Taka ich rola i na straty oparte na złej prognozie firmy inwestycyjne mogą sobie pozwolić. Na takie straty nie mogą pozwolić sobie polskie górnictwo i jego właściciel, czyli my, obywatele. Koszt błędnej prognozy jest nie tylko finansowy, ale i społeczny.
Jako właściciele zawiedliśmy – polskie państwo nie wykorzystało dobrych czasów, czasów drogiego węgla, na to, żeby górnictwo przygotować na czasy węgla taniego.
Rachunkowość jest niekiedy brutalnie prosta – jeżeli cena głównego produktu firmy, jej podstawowego źródła przychodów spada, to spaść muszą koszty. Jeżeli jednym z najważniejszych składników kosztów w polskich kopalniach jest fundusz płac, to powinien istnieć mechanizm, który pozwalałby ten fundusz zmieniać. W czasach dobrej koniunktury zwiększać zatrudnienie i wynagrodzenia. W czasach gorszej te koszty zmniejszać. Reagować na rzeczywiste, a nie prognozowane czy wymarzone ceny węgla. Bo czy węgiel będzie drogi, tego nie wiemy. Po prostu nie wiemy.