Polska jest dziś największym placem budów energetycznych w całej UE. Jednocześnie w żadnej innej gałęzi polskiego przemysłu nie inwestuje się teraz więcej niż właśnie w energetyce
Wypada zacząć od wymienienia największych, najbardziej sztandarowych obecnie inwestycji w polskiej energetyce. W pierwszej kolejności to budowa nowych bloków w elektrowniach: Opole (PGE), Kozienice (Enea), Jaworzno (Tauron) i Turów (PGE). Tylko dwa nowe bloki w Opolu, o łącznej mocy 1800 MW, które zaczęto budować w 2014 roku, będą kosztować 11,5 mld zł, zaś ich plac budowy zajmuje aż 45 ha. To pokazuje skalę realizowanych dziś w polskiej energetyce inwestycji. Co równie krzepiące, nowe bloki w Opolu, które są aktualnie największą inwestycją w naszym sektorze energetycznym, buduje konsorcjum składające się z czterech firm, z czego dwie to przedsiębiorstwa z polskim kapitałem: Rafako i Polimex-Mostostal.
To samo Rafako jest też liderem konsorcjum budującego nowy, wielki blok (o mocy 910 MW) w Elektrowni Jaworzno, a Polimex-Mostostal wraz z japońskim Hitachi Power Europe wznosi 1000-megawatowy blok w Kozienicach. Inwestycja w Jaworznie, która ruszyła jesienią 2014 roku, ma pochłonąć 5,4 mld zł brutto. Jeszcze więcej, bo aż 6,3 mld zł, będzie kosztować trwająca od 2013 r. budowa nowego bloku w Elektrowni Kozienice. Kolejne 4 mld zł to koszt rozbudowy o jeden blok Elektrowni Turów, która to inwestycja rozpoczęła się w maju tego roku.
Tylko te cztery przedsięwzięcia pochłoną 27 mld zł. A przecież to tylko część – i to nawet mniejsza – już realizowanych i planowanych w najbliższych latach inwestycji w polskiej energetyce. Kończy się budowa gazowych bloków energetycznych w Stalowej Woli i Włocławku, które łącznie będą kosztować 3 mld zł. Orlen, który wznosi elektrownię na gaz we Włocławku, już zaczął budowę jeszcze większego obiektu tego typu, o mocy prawie 600 MW, w Płocku. Budżet tej inwestycji to 1,3 mld zł netto. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) i Tauron, inwestorzy nowego bloku gazowego w Stalowej Woli, są już bliscy rozstrzygnięcia przetargu na budowę drugiej tego rodzaju i równie dużej (400 MW mocy) instalacji – w śląskiej Elektrowni Łagisza. Oprócz tego PGNiG będzie budował dwa duże bloki w warszawskiej elektrociepłowni Żerań. Przetarg na budowę jednego z nich już trwa, a na drugi – jest w przygotowaniu. Nową elektrownię na swym terenie i głównie na własne potrzeby, o mocy 400 MW, zamierzają wybudować Zakłady Azotowe Puławy, planują przeznaczyć na to przedsięwzięcie 1,1 mld zł. PGE i Tauron oprócz wspomnianych wcześniej przedsięwzięć realizują i planują wiele innych, nieco mniejszych budów.
Nie brakuje też inwestycji firm prywatnych. Jeszcze w tym roku Zespół Elektrowni PAK, należący do grupy kapitałowej Zygmunta Solorza-Żaka (właściciela m.in. Telewizji Polsat i Polkomtelu, operatora sieci komórkowej Plus), chce wybrać wykonawcę budowy nowego, 120-megawatowego bloku w Koninie (koszt: 600 mln zł). Z kolei holding Jana Kulczyka, najbogatszego Polaka, chce wybudować na Pomorzu Elektrownię Północ o mocy aż 2 tys. MW. Ta inwestycja zapewne już by ruszyła, gdyby nie blokujące wydanie pozwolenia na budowę protesty ekologów.
Do tego trzeba by doliczyć nieco mniejsze, ale za to dużo liczniejsze inwestycje w elektrownie bazujące na odnawialnych źródłach energii. W 2014 roku oddano w Polsce do użytku elektrownie wiatrowe o łącznej mocy 444 MW (według danych The European Wind Energy Association), co oznacza inwestycje za kilka miliardów złotych. W tym roku może ich przybyć ich równie dużo – w związku ze zmieniającym się w naszym kraju systemem wsparcia rozwoju energetyki odnawialnej. Tymczasem oprócz wiatraków powstają w Polsce liczne kotły na biomasę, biogazownie, farmy fotowoltaiczne, a Energa przymierza się do budowy dużej elektrowni wodnej na Wiśle (poniżej tamy we Włocławku).
Należy też uwzględnić inwestycje w modernizację i rozbudowę sieci, służącej do przesyłu prądu (w przypadku linii średniego i niskiego napięcia nazywa się ją siecią dystrybucyjną), których skala jeszcze nie jest, ale już niebawem będzie, porównywalna do inwestycji w polskich elektrowniach. Sam tzw. most energetyczny między Polską a Litwą – budowany przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) – ma kosztować łącznie 1,8 mld zł. W 2014 roku PSE przeznaczyło na swe inwestycje 740 mln zł, a w 2015 r. chce wydać na nie 1,1 mld zł. To dopiero początek. W latach 2013–2025 PSE zamierza bowiem zainwestować łącznie aż 23 mld zł. W tym okresie po przynajmniej kilka miliardów wydadzą na modernizację i rozbudowę swej sieci PGE, Enea, Tauron i Energa. Jeśli do tego wszystkiego dołożyć planowaną przez kilka polskich firm (z PGE jako liderem konsorcjum) elektrownię atomową mającą kosztować kilkadziesiąt miliardów złotych, można śmiało powiedzieć, że w najbliższych latach polska energetyka przeżyje jeszcze większy boom inwestycyjny niż dziś.
To wszystko zadziwia o tyle, że jeszcze kilka lat temu – w porównaniu do obecnych inwestycji – w polskiej energetyce niewiele się działo. Powstał wprawdzie nowy duży blok w Bełchatowie czy w Skawinie, ale to były przedsięwzięcia, do których przygotowania ciągnęły się latami. Budowane dziś bloki w Opolu planowano jeszcze w połowie lat 90. XX w. Podobnie było w przypadku wielu innych realizowanych obecnie inwestycji. Co się zmieniło?
Po pierwsze wiele bloków w polskich elektrowniach i duża część linii przesyłowych jest już stara, bliska zużycia i nie można było dłużej zwlekać z ich wymianą na nowe czy modernizacją. Decyzje o tych inwestycjach przyspieszyła dodatkowo unijna polityka klimatyczna, bo nowe bloki i sieci są bardziej efektywne od dotychczasowych, dzięki czemu nasze firmy energetyczne mogą zmniejszyć swoją emisję dwutlenku węgla. Z tego samego powodu inwestują one też w bloki gazowe, dwa razy mniej „emisyjne” niż węglowe, w odnawialne źródła energii, a także planują budowę elektrowni atomowej (niemal bezemisynej).
Po drugie jeszcze za rządów PiS podjęto decyzję o konsolidacji państwowych firm energetycznych. To znaczy o połączeniu ich w cztery duże grupy: PGE, Tauron, Eneę i Energę. Głównym celem tej operacji było zwiększenie ich „wyporności inwestycyjnej”. Wcześniej bowiem – jako dużo mniejsze firmy – miały problemem z namówieniem banków do skredytowania ich dużych inwestycji. To była główna przyczyna opóźniania się m.in. rozpoczęcia budowy nowego bloku w Elektrowni Bełchatów. Konsolidacja osiągnęła swój cel, bo PGE, Tauron, Enea czy Energa nie mają dziś kłopotów ze sfinansowaniem swoich inwestycji. Mimo że to budowy za grube miliardy.
444 MW elektrownie wiatrowe o takiej łącznej mocy oddano w Polsce do użytku tylko w zeszłym roku
Źródło: EWEA (The European Wind Energy Association)
23 mld zł tyle na inwestycje w latach 2013–2025 zamierza wydać państwowa firma Polskie Sieci Elektroenergetyczne
Źródło: wnp.pl, PSE
27 mld zł tyle łącznie będą kosztować już budowane nowe bloki w elektrowniach: Opole, Kozienice, Jaworzno i Turów
Źródło: firmy
Polski rynek energii w stagnacji
Zużycie prądu w Polsce w ostatnich latach rosło, ale wolniej, niż przewidywały prognozy. Tak samo jak ceny detaliczne, które dla gospodarstw domowych wzrosły w 2015 r. jedynie o 0,5 proc.
Przed 2009 r. zarówno produkcja energii elektrycznej w Polsce, jak i jej zużycie stabilnie i stosunkowo szybko rosły. W 2000 r. konsumpcja prądu w naszym kraju wyniosła 136,4 TWh, a produkcja – 144,4 TWh, w 2004 r. – odpowiednio 144,1 TWh i 153,4 TWh, a w 2008 r. – 154,9 i 155,6. W latach 2000–2008 zużycie energii elektrycznej wzrosło więc u nas o niemal o 15 proc., czyli każdego roku zwiększało się średnio o prawie 1,7 proc. Podobne tempo miało utrzymać się – według ówczesnych prognoz – w kolejnych latach.
W wyniku kryzysu wiele polskich fabryk znacząco ograniczyło produkcję, a w ślad za tym swoje zapotrzebowanie na energię. Skutek był taki, że w 2009 r. zużycie prądu w Polsce po raz pierwszy od lat spadło, i to aż o 4 proc. W kolejnym roku znów poszło w górę, wzrosło także w 2011 r., ale już 2012 r. znów, choć tym razem bardzo nieznacznie, spadło. 2013 i 2014 r. to lata wzrostu zużycia, ale bardzo powolnego, zdecydowanie poniżej 1 proc. rocznie (w zeszłym roku było to jedynie 0,49 proc.). To wiąże się z jednej strony z trwającym wciąż w Polsce i całej UE spowolnieniem gospodarczym, a z drugiej z upowszechnianiem, także u nas, technologii mających na celu oszczędzanie energii.
Konsumenci na tym skorzystali, bo tak wolno rosnące zużycie – przy jednoczesnym szybkim zwiększaniu produkcji energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych i wzroście jej importu – zahamowało wzrost cen prądu. Jego ceny hurtowe, czyli te, po jakich sprzedają je elektrownie, wręcz spadły, i to znacząco. Średnia hurtowa cena energii elektrycznej w Polsce rosła do 2012 r., osiągając w tymże roku poziom 201,36 zł za 1 MWh. W 2013 r. spadła do 181,55 zł, a w 2014 r. – do 163,58 zł. Zmniejszyła się więc w ostatnich dwóch latach prawie o 20 proc.
Niestety, nie przełożyło się to na niższe rachunki za prąd u jego odbiorców. Bo firmy energetyczne odbijały sobie spadek cen hurtowych znacznymi podwyżkami opłat za przesył (dystrybucję), czyli za dostarczenie energii elektrycznej z elektrowni do jej odbiorców. Efekt był taki, że w 2014 r. ceny prądu dla gospodarstw domowych zwiększyły się o 2,1 proc., a w 2015 r. o nieco ponad pół procent.