Podstawą polskiej energetyki jeszcze przez wiele lat będzie węgiel, ale to nie znaczy, że nie trzeba rozwijać odnawialnych źródeł energii. Powinny one w coraz większym stopniu uzupełniać energetykę konwencjonalną, tym bardziej że Polska dysponuje dobrym zapleczem przemysłowym i technologicznym – zgodzili się uczestnicy debaty redakcyjnej zorganizowanej przez DGP.
ikona lupy />
Monika Rosa posłanka Nowoczesnej / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Jarosław Tworóg Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Marek Suski poseł PiS, przewodniczący sejmowej komisji energii i skarbu / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Robert Cyglicki dyrektor Fundacji Greenpeace Polska / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
dr Krzysztof Księżopolski SGH / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Mieczysław Kasprzak poseł PSL / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Andrzej Czerwiński poseł PO, były minister skarbu / Dziennik Gazeta Prawna
DEBATA: BEZPIECZEŃSTWO ENERGETYCZNE
Zebraliśmy się, żeby porozmawiać o energetyce, z którą mamy ostatnio parę problemów – w sierpniu po raz pierwszy w III RP wystąpiły ograniczenia w dostawie energii. Powodem był wprawdzie wyjątkowy splot niekorzystnych okoliczności – upały, awaria jednego z bloków – ale ta sytuacja pokazała, że rezerwy mocy okazały się niewystarczające. Pytanie, czy energetyka odnawialna może być nie tyle alternatywą, ile wsparciem dla energetyki konwencjonalnej, by stworzyć stabilny i bezpieczny system energetyczny.
Robert Cyglicki: Problemy z polską energetyką nie są nowym zjawiskiem. O kłopotach słyszymy od wielu lat – w latach 90. problemem była restrukturyzacja tej branży, a i o samej groźbie przerw w dostawach energii elektrycznej słyszeliśmy od dobrych kilku lat. Nie sposób nie wspomnieć tu zmarłego niedawno prof. Żmijewskiego, który od dawna przestrzegał Polskę przed groźbą takiej sytuacji, z jaką mieliśmy do czynienia w sierpniu, czyli ograniczeniami dostaw prądu. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby pójście śladem doświadczeń innych krajów. W tym samym dniu, kiedy Polska zmagała się z brakami mocy, w Niemczech wyprodukowano z samej tylko fotowoltaiki taką ilość energii, jaka potrzebna była naszej gospodarce w jej szczytowym zapotrzebowaniu. To pokazuje, że kiedy energetyka konwencjonalna ma problemy, energia odnawialna staje na wysokości zadania. Jest to więc argument, by zmierzać w tym kierunku, tym bardziej że Polska ma duży potencjał przemysłowy w branży energetyki odnawialnej. Mamy szansę wykorzystać potencjał rodzimego przemysłu do zaspokojenia rzeczywistych potrzeb rozwoju OZE na rynku energetycznym. A tym samym istotnie wzmocnić nasze bezpieczeństwo energetyczne.
Jak wygląda problem z perspektywy polityków, którzy zgodnie deklarują przywiązanie do energetyki węglowej? Czy OZE może być rzeczywistym uzupełnieniem energetyki konwencjonalnej?
Marek Suski: Na pewno tak. OZE w dłuższej perspektywie na pewno będzie takim uzupełnieniem. Natomiast problemy mamy już dziś, już w lutym mamy zagrożenie brakiem energii i OZE w dwa miesiące nie wypełnią tej luki.
To samo można powiedzieć o energetyce węglowej, gdzie inwestycje trwają kilka lat, a niestety te rozpoczęte mają opóźnienie...
Marek Suski: Tu jednak mamy nieco inną sytuację. Samego węgla mamy pod dostatkiem. Mamy też pewne możliwości działań doraźnych w energetyce konwencjonalnej – możemy lepiej koordynować działania grup energetycznych, zatrzymywać przez pewien czas przeznaczone do wyłączenia moce. Takie możliwości szybkich działań, które złagodzą czy wręcz usuną groźbę blackoutu, mamy właśnie w energetyce konwencjonalnej. Są też rozwiązania na nieco dłuższą perspektywę. Można też stawiać na bardziej inteligentne zarządzanie sieciami, ale i bardziej świadomy odbiór, np. szczytowe DSM (inteligentne sieci zarządzające stroną popytową) mogą być w przyszłości rozwiązaniem takich problemów. Mamy już dziś odbiorniki energii, które korzystają z sieci tylko poza godzinami szczytu, są też pierwsze badania naukowe, które mogą doprowadzić do tego, że sama sieć elektryczna będzie sterować poborem mocy. W długiej perspektywie nowoczesne rozwiązania będą zastępować starą energetykę i nic nie stoi na przeszkodzie, by były wprowadzane.
Andrzej Czerwiński: Rewolucji na pewno nie oczekujmy. Wydarzenie z sierpnia to ostrzeżenie, żebyśmy nie schodzili z przyjętej drogi, bo zaniedbania mogą się zemścić. Paradoksalnie mamy dużo atutów, jak system energetyczny i duży potencjał do zmian, zarówno w segmencie wytwarzania, jak i w dystrybucji, gdzie mamy olbrzymie straty sięgające 15–17 proc. To jest olbrzymia ilość energii podgrzewającej powietrze. Pole do zwiększenia efektywności jest też po stronie odbiorców. I ten obecny system trzeba modernizować. To jasne, że przez kilkadziesiąt lat podstawą będzie węgiel, i tego nawet nie trzeba uzasadniać. Ale jest i miejsce dla OZE, mamy ustawę, mamy prawo międzynarodowe, które respektujemy i którego przestrzegamy. Dla każdego źródła jest miejsce w naszym systemie i możemy dyskutować, jaka rola, ranga i zakres powinny każdemu z tych źródeł przysługiwać. Jeżeli mówimy o stabilizacji systemu, to powinniśmy uwzględniać nie tylko wytwarzanie, ale i zarządzanie tzw. negawatami (zaoszczędzona energia – red.) i do tego mamy już przygotowany system prawny. Mamy gotowy projekt ustawy o inteligentnych sieciach, który może doprowadzić do tego, że każdy odbiorca, także indywidualny, może kupować najtańszą dostępną na rynku energię.
Monika Rosa: Od węgla nie odejdziemy przez kilka dekad, ale to nie znaczy, że mamy nie myśleć o tym, jak ograniczać jego rolę. Z wielu powodów. To nie jest tylko kwestia ekologii, ale i ekonomii, a także bezpieczeństwa energetycznego. Struktura miksu – nawet nie wiem, czy można to nazwać miksem, bo opiera się głównie na węglu – musi ulec dywersyfikacji. Mamy wprawdzie program budowy elektrowni jądrowej, ale nie wiem, czy będzie realizowany przez obecny rząd. Jej powstanie to jednak kwestia 15, 20 lat. Są oczywiście też OZE. Mogą one wzbogacić nasz system energetyczny, ale nie mogą stać się podstawą bezpieczeństwa energetycznego, bo są zbyt uzależnione od pogody. W krótszej perspektywie musimy oczywiście przymierzyć się do rynku mocy, do kontraktów różnicowych. To są rozwiązania, które się sprawdzają na świecie – rynek mocy we Francji i w Stanach Zjednoczonych, kontrakty różnicowe w Wielkiej Brytanii rzeczywiście pozwalają na inwestycje w nowe bloki energetyczne i to jest dobry pomysł. Natomiast my musimy pomyśleć o węglu. Niemcy, które postawiły na energię z OZE, dopłacają do niej.
Mieczysław Kasprzak: Jesteśmy w dobrej sytuacji, bo nie musimy się martwić o surowce energetyczne, zapas węgla mamy duży, ale trzeba myśleć perspektywicznie. Ta dyskusja pokazuje, że mamy inne możliwości, takie jak OZE. I tu jest potencjał do rozwoju. Zaletami OZE z punktu widzenia systemu są szybkość inwestycji, brak potrzeby bezpośredniego dużego finansowania, bo OZE to domena drobnych i średnich przedsiębiorców. Elektrownia atomowa czy nowy blok to inwestycja na co najmniej kilka lat i wiele miliardów. A tu mamy do czynienia z drobnymi inwestycjami rzędu nawet kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy. Ważnym segmentem może się stać energetyka prosumencka. To powoduje, że zupełnie inaczej zaczynamy traktować tę energię, zaczynamy ją szanować, bo to jest nasza energia. Możliwości, jeśli chodzi o OZE, są bardzo duże i powinniśmy konsekwentnie w tym kierunku podążać. Nie musimy robić rewolucji jak Niemcy, ale nie możemy też traktować OZE jako zamachu na węgiel. To rodzi niepotrzebne konflikty. Jeżeli w bilansie będzie przybywać 1–2 proc. energii z OZE rocznie, to nic złego się w górnictwie nie stanie.
Czy Polska ma obecnie potencjał do rozwoju OZE?
Krzysztof Księżopolski: Potencjał mamy, ale to nie znaczy, że będziemy go wykorzystywać. Trzeba spojrzeć na energetykę długoterminowo, a nie w kontekście kolejnych pożarów, co dzisiaj jest dominującą tendencją. Takie myślenie astrategiczne jest charakterystyczne dla gospodarek postkomunistycznych. W energetyce, gdzie wymagane jest myślenie strategiczne, ma to dewastujący na nią wpływ. Kwintesencją myślenia o bezpieczeństwie energetycznym jest zmniejszanie ryzyk przy zoptymalizowanym koszcie ekonomicznym. Ten koszt ekonomiczny to również koszty społeczne. Odpowiedź na poziomie strategicznym o pryncypia dopiero powinna rodzić odpowiedzi, ile i w jakim czasie, i w jakiej skali powinniśmy rozwijać OZE. Jaka powinna być rola firm energetycznych w tym procesie. Następnie potrzebna jest debata publiczna na ten temat, ponieważ wybór każdego z wariantów oznacza określone koszty dla konsumentów oraz będzie wpływać na konkurencyjność gospodarki. Na marginesie, przeciwstawianie węgla OZE jest absolutnie błędne, moim zdaniem jest miejsce i na węgiel, i na OZE. Reasumując: ile OZE w Polsce powinno wynikać ze strategii bezpieczeństwa energetycznego.
Jarosław Tworóg: Przy tym stole politycy są w przewadze. A problem jest czysto produkcyjny i ekonomiczny. Zacznę od faktów. Z raportów amerykańskiego Departamentu Energii wynika, że najniższy jest koszt wytworzenia energii z farm wiatrowych. Zatem technologia wytwarzania energii elektrycznej z OZE na poziomie źródła wykonała już swoje zadanie. Przyczyną podjęcia prac w tym kierunku nie była polityka klimatyczna. To była kalkulacja czysto ekonomiczna. Mając w pamięci raport rzymski o wyczerpywaniu złóż paliw kopalnych, przemysł poszukiwał alternatywnych źródeł energii. I je znalazł. Jest drugi element. To problem aktualnej struktury gospodarki. Cały system elektroenergetyczny został zbudowany na fundamentach technicznych XIX w., który zakładał określoną strukturę produkcji. W tym czasie powstały dwa podstawowe elementy tego systemu – silnik trójfazowy, który był dominującym odbiornikiem energii, oraz sieć. To ukształtowało system elektroenergetyczny na 150 lat. Ukształtował się też system finansowo-monopolistyczny w energetyce, który spowodował, że siła lobby naftowo-węglowego w całej gospodarce globalnej jest dominująca. Nie ma mowy, żeby kórykolwiek z polityków, gdziekolwiek na świecie, gdzie jest istotna siła tego lobby, miał inną koncepcję niż węglowo-naftowa. W Polsce jest identycznie, tyle że oprócz gigantycznego monopolu węglowo-energetycznego mamy jeszcze państwową własność tych przedsiębiorstw. Dlatego zapomnijmy o innowacyjności w energetyce. Kiedy może w Polsce skończyć się ten stan rzeczy? Prawdopodobnie wtedy, kiedy główne gospodarki świata wyczerpią element innowacyjny tych technologii i nastąpi ich transfer do krajów słabiej rozwiniętych. Przemysł cały czas wysyła cierpliwie sygnały do polityków, że dysponujemy w Polsce przemysłem, który produkuje 1 GW z fotowoltaiki, i każdego roku możemy dodać kolejny gigawat. Mamy wszelkie technologie i wiedzę do produkowania magazynów energii. Tylko od mediów, nowego przemysłu i od rynku zewnętrznego zależy, jak szybko to lobby naftowo-węglowe zostanie w Polsce przełamane. Ale nie zdarzy się to przed pełnym kolapsem.
Co z energetyką prosumencką, którą wprowadza nowa ustawa o OZE? Czy może być to impuls do rozwoju energetyki odnawialnej? Prezes URE w niej upatruje szansy na większą stabilizację systemu.
Jarosław Tworóg: Ta ustawa służy powstrzymywaniu rozwoju OZE. Zawiera zapisy działające wstecz, ingerujące w umowy już zawarte i służące blokowaniu rozwoju instalacji fotowoltaicznych do 1 MW oraz prosumenckich. Kosztami transformacji technologii w kierunku OZE obciąża się głównie producentów i prosumentów, stawiając URE i monopole państwowe w roli fałszywych obrońców interesów klientów. Koszty niekompatybilności technologii zapisuje się na koncie wytwórców z OZE, budując wypaczony rachunek ekonomiczny i wizerunek nowego przemysłu. Wraz z całym systemem jawnych i ukrytych dotacji dla starej energetyki ustawa służy powstrzymywaniu urynkowienia produkcji i sprzedaży energii elektrycznej. Tymczasem urynkowienie w połączeniu z demokratyzacją finansowania jest niezbędne do pokrycia kosztów transformacji technologicznej głównie z zasobów finansowych przedsiębiorców i mieszkańców Polski. Jaki kapitał zarobi na transformacji polskiej energetyki, zależy przede wszystkim od ostatecznego kształtu ustawy o OZE. W obecnym kształcie sprzyja ona głównie wielkim inwestorom i instytucjom finansowym.
Mieczysław Kasprzak: Trzeba modyfikować i poprawiać tę ustawę. Było wiele kontrowersji przy wprowadzaniu tych zapisów. Budzące emocje – jak twierdzą niektórzy zawyżone – ceny zakupu energii od prosumentów miały być sygnałem dla małych inwestorów, że coś z tego będą mieć. Musimy starać się przełamywać te opory, tym bardziej że potencjalni prosumenci oporów nie mają – są bardzo zainteresowani, pytają, kiedy będzie można dokonać instalacji, na jakich zasadach. Energetyka rozproszona to też większe bezpieczeństwo energetyczne, eliminujemy bowiem część ryzyka i strat związanych z przesyłem. Trzeba robić wszystko, żeby przekonywać decydentów, że energia odnawialna jest potrzebna.
Marek Suski: W poprzedniej kadencji bardzo wspieraliśmy rozwiązania prosumenckie i będziemy to robić także w dłuższej perspektywie. To jest z wielu względów korzystne dla obywateli, dla systemu, dla przesyłu. Weźmy problem polskiej wsi, gdzie niekiedy podciągnięcie sieci energetycznej do odległych gospodarstw jest wciąż dużym problemem. Tam będzie się opłacało z punktu widzenia całego systemu promować energetykę rozproszoną. Jestem natomiast trochę zaskoczony wypowiedziami sugerującymi, że oparcie polskiej energetyki na węglu to wynik działania lobby naftowo-węglowego, które nie dopuszcza lobby dekarbonizacyjnego do głosu. Polska ma duże zasoby węgla i jest oczywiście prawdą, że jest duże lobby węglowe, ale tak nasza energetyka jest ukształtowana i szybkie przejście na inne formy, szczególnie na wiatrowe czy fotowoltaikę, nie jest dobrym rozwiązaniem. Chyba że nastąpi rozwój magazynów energii. Na razie jednak takich rozwiązań nie ma. A oparcie energetyki na własnych zasobach to najlepsza gwarancja bezpieczeństwa energetycznego, w przypadku Polski zaś to właśnie węgiel.
Monika Rosa: Na pewno energetyka prosumencka będzie się stawała bardzo ważnym elementem całego systemu. Ale chcę jeszcze na chwilę powrócić do Śląska, w kontekście tego lobby, o którym była mowa. Śląsk jest bardzo specyficznym regionem, są tu bardzo silne związki zawodowe, firmy okołogórnicze, więc możemy mówić o pewnym lobby. Ale z drugiej strony są duże i doceniane firmy, które produkują solary. Prędzej czy później większe znaczenie zyskają odnawialne źródła energii i nowoczesne technologie. To coraz bardziej widoczny trend, być może zostanie wzmocniony przez nowe możliwości, jakie daje ustawa o OZE.
Krzysztof Księżopolski: Jest mocny i pozytywny związek między kwestiami bezpieczeństwa i OZE. Z perspektywy technicznej zbilansowanie systemu OZE jest lekarstwem na letnie i zimowe wzrosty popytu na energię elektryczną. Ale jest jeszcze inna zaleta – żyjemy w okresie rosnących różnych zagrożeń – wojen hybrydowych, terroryzmu i cyberzagrożeń, z tej perspektywy prosument w sieci rozproszonej zwiększa odporność Polski na ten typ zagrożeń. Kolejny aspekt to perspektywa bezpieczeństwa ekonomicznego i human security, o której rzadko się mówi. Prosument to wsparcie dla polskich obywateli i ich ekonomiczne wzmocnienie. Wzmocnienie ich ekonomicznych podstaw życia, czyli również wartości, tradycji i wolności. Są też oczywiste korzyści związane z ochroną środowiska, a szerzej z bezpieczeństwem ekologicznym. Jednak ustawa to jedno, a trzeba traktować OZE jako element polityki gospodarczej, tak jak to robią inni. W polityce klimatycznej nie chodzi tylko o ochronę klimatu – ma ona umożliwić ekspansję technologii UE na inne kraje, ale również możliwą dominację i uprzywilejowanie silniejszych nad słabszymi członkami UE. Jeżeli u nas ten segment nie będzie zagospodarowany, to tę technologię będziemy importować. Jeżeli natomiast będziemy mieli własny potencjał, to my będziemy mogli eksportować nasze technologie. Ale warunkami są stworzenie silnego rynku wewnętrznego na te technologie, a więc rozwój OZE, oraz realistyczne ocenianie światowych megatrendów. Z tej perspektywy trudno zrozumieć prace nad ustawą o OZE, które trwały wiele lat.
Pan minister kręcił głową podczas tej wypowiedzi. Nie zgadza się pan?
Andrzej Czerwiński: Kręciłem, i to z kilku powodów. Zgadzam się z większością tez, ale one wymagają uporządkowania. Bo gdyby tak wszystko było dobrze, mielibyśmy takie wspaniałe technologie, to poradziłyby sobie bez wsparcia. Tymczasem o różnych formach wsparcia właśnie dyskutujemy. Teraz polska ma jedną z najlepszych, najbardziej chroniących odbiorców ustawę o OZE. Aukcje wprowadzają zasadę, że na skalę przemysłową energię odnawialną mogą produkować najtaniej ją oferujący. Nie przeceniajmy natomiast prosumentów, to oczywiście bardzo ważny element, ale w ustawie zapisano górną granicę mocy 800 MW. To ma znikomy wpływ na system. W znacznie większym stopniu stawiamy na energetykę rozproszoną. 25 proc. rynku energii odnawialnej jest zarezerwowane dla małych producentów. Jeśli mówimy o nowych technologiach, to jest rzeczywiście przyszłość, ale skupmy się na konkretach, a nie na marzeniach. Takim konkretem jest gotowa już ustawa o smart grid. Inteligentne sieci będą wcześniej czy później wprowadzone nie tylko u nas, ale i w całej Europie, i jeśli wprowadzimy je do europejskiego operatora systemu przesyłowego, to wtedy będzie boom dla OZE. Przy wspólnym operatorze energia nie będzie marnowana, tylko pompowana w ogólnoeuropejski system. W ciągu dwóch lat możemy mieć naszą ustawę o smart grid, która chroni odbiorcę i czyni z energii rozproszonej znaczącego gracza na rynku.
Robert Cyglicki: Konkretne zastrzeżenia do ustawy o OZE formułowały nie tylko organizacje pozarządowe, ale i branżowe. Dlatego cieszy mnie, że podczas tej debaty jest ponadpartyjna zgoda co do potrzeby korekt. Na pewno wymaga ich poprawka prosumencka, która jest w różny sposób interpretowana. Najbardziej jednak się cieszę, że wszyscy popieramy rozwój energetyki rozproszonej, bo to szansa na poprawę bezpieczeństwa energetycznego i szybki rozwój OZE. Energetyka rozproszona budowana w oparciu o OZE to dobra odpowiedź na kryzys, który pojawić się może w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Dlaczego? W energetyce odnawialnej proces inwestycyjny to kilka, kilkanaście miesięcy, w przeciwieństwie do innych źródeł energii, gdzie proces inwestycyjny trwa od kilku do kilkunastu lat. Z badań wynika, że w Polsce możemy bez większych przeszkód zbudować dwa miliony prosumenckich instalacji. Więc jeżeli jest zgoda co do tego, że smart grid i energetyka prosumencka to są te dwie rzeczy, które nas przy tym stole łączą, to spotkajmy się i wypracujmy rozwiązania, które pozwolą wykorzystać w pełni tkwiący w nich potencjał. Ostatnia kwestia to innowacyjność i myślenie w kategoriach budowy przewag konkurencyjnych. Pani poseł zwróciła uwagę, że Niemcy zainwestowali w OZE, a teraz odbiorcy prądu muszą za to płacić wyższymi rachunkami. Proszę jednak nie zapominać, że to była umowa społeczna. Oni świadomie weszli w proces budowy konkurencyjności gospodarki w oparciu o zielone technologie. My także powinniśmy zaproponować społeczeństwu rozwiązania, dzięki którym za kilka lat nie będziemy mieli problemów związanych z niedoborami energii, stworzymy kilkadziesiąt tysięcy nowych miejsc pracy i będziemy mogli spokojniej myśleć o przyszłości, czyli o tym, jak mądrze budować długofalową strategię energetyczną.
Czy z energetyki rozproszonej może iść impuls do innowacyjności polskiej energetyki? Czy może się ona rozwijać bez dokonania skoku technologicznego?
Robert Cyglicki: Innowacyjność w Polsce nie będzie miała mocnego zakorzenienia, jeśli nie powiążemy jej z krajowym przemysłem. Mam nadzieję, że rozwiązania typu smart grid będą się opierać na urządzeniach produkowanych w Polsce. To samo dotyczy energetyki rozproszonej. Powinniśmy jak najszybciej wykorzystać potencjał produkcyjny branży energetyki słonecznej, bo niestety, przez ostatnie 5 lat przemysł OZE w Polsce, nie mając wsparcia w polityce państwa, zaczął mocno podupadać.
Jarosław Tworóg: Jesteśmy liderami w zakresie oprogramowania wbudowanego i producentem urządzeń dla inteligentnych sieci. W tej chwili produkujemy m.in. ok. 22 mln liczników i urządzeń dla sieci inteligentnych. Możemy obniżyć koszty wytwarzania poprzez wykorzystanie efektu skali. Aby wykonać skok technologiczny w kierunku sieci smart, musimy mieć rynek zbytu w Polsce. Tempo rozwoju sieci inteligentnych zależy od tempa standaryzacji, także w wymiarze europejskim, co wymaga aktywności polskich polityków na poziomie UE. Skala rynku polskiego jest za mała, więc warunkiem osiągnięcia opłacalności produkcji w Polsce jest dostęp do rynku UE. Mamy potencjał, ale musimy umieć go wykorzystać.
Marek Suski: To prawda, że mamy potencjał. To, o czym pan mówi, to jest kwestia, kto na tym zarobi – czy polscy inżynierowi i polscy przedsiębiorcy. Zdajemy sobie z tego sprawę i będziemy podejmować działania w tym kierunku. Natomiast widzimy, że jeśli chodzi o solidarność europejską, to ona działa tylko wtedy, kiedy mamy się do czegoś dołożyć, kiedy zaś mielibyśmy skorzystać, jest już znacznie gorzej, co widać po przykładzie Nord Stream.
Mirosław Kasprzak: Warte podkreślenia jest to, że w tej debacie wszyscy się zgodziliśmy, że nie ma konkurencji między węglem a energią odnawialną i ten przekaz powinien być bardzo wyraźny. Trzeba z nim iść zwłaszcza na Śląsk.
Jarosław Tworóg: Śląsk to ośmiomilionowa aglomeracja. Od kondycji górnictwa zależy los około pół miliona ludzi. Zadaniem polityki gospodarczej jest opracowanie nowej koncepcji rozwoju Śląska, z opłacalnym górnictwem i nowoczesnym przemysłem.
Monika Rosa: To nie jest tak, że górnicy nie rozumieją, że przyszedł czas na zmiany, że są konieczne innowacje. Oni to rozumieją. To jest znowu kwestia obietnic, jakie padały podczas kampanii wyborczej, że kopalnie będą utrzymane. To mówili wszyscy politycy. Teraz po wyborach trzeba stanąć twarzą w twarz z problemem. Mówią panowie o umowie społecznej, tylko że tę umowę trzeba wypracować, a nie narzucić, a to jest bardzo długi proces.
Mirosław Kasprzak: Zapominamy o jednej rzeczy – o czynniku społecznym, sektor OZE to nowoczesne, dobrze płatne miejsce pracy. Często narzekamy, że nasi fachowcy uciekają, a to jest szansa, by ich zatrzymać.
Pora na konkluzje. Doszliśmy do wniosku, że węgiel i OZE nie są przeciwnikami. Jak zatem miałaby wyglądać symbioza owych sektorów w ciągu kilku, kilkunastu najbliższych lat i jakie impulsy powinny napędzać polską energetykę?
Marek Suski: Innowacyjność jest motorem napędu we wszystkich dziedzinach. Z czasem nasz bilans będzie przechodził w stronę OZE, ale przede wszystkim musimy szukać też innowacyjności i nowoczesnych technologii węglowych. Bo węgiel jest naszym narodowym skarbem, a Śląsk powinien odbudowywać swój potencjał przemysłowy.
Robert Cyglicki: W dyskusji dość dobrze wybrzmiała zgoda co do tego, że powinniśmy stawiać na rozwiązania nowoczesne, inteligentne i dające szanse na wykorzystanie krajowego potencjału przemysłowego. Ale nie powinniśmy z tym zwlekać. Polityka państwa musi dać silny impuls w kierunku rozwoju rozproszonej energetyki odnawialnej. Ma ona tę zaletę, że mobilizuje prywatny kapitał i odciąża dużą energetykę państwową, która nie jest w stanie udźwignąć finansowo wszystkich niezbędnych dla polskiego sektora elektroenergetycznego inwestycji.
Andrzej Czerwiński: Mam trochę ułatwione zadanie, ponieważ kiedy kierowałem Ministerstwem Skarbu, wyznaczyliśmy pięć filarów przyszłości energetyki. Pierwszy to restrukturyzacja górnictwa i energetyki. Drugi filar to konsolidacja energetyki oraz górnictwa, ponieważ powinniśmy zabiegać nie tylko o rynek krajowy, ale i szukać rozwiązań, które pozwolą nam być konkurencyjnym na rynku europejskim. Trzeci filar to nowe technologie smart grid, elektronika i automatyka, usługi związane z inteligentną siecią. Czwartym filarem jest oprzyrządowanie prawne, które umożliwi wdrożenie tych innowacyjnych rozwiązań. Musimy opracować i przyjąć politykę surowcową kraju. Ostatnim, piątym filarem jest generalnie rozwój – mamy kapitał europejski na nowe innowacyjne technologie i powinniśmy go mądrze zainwestować w całej gospodarce.
Krzysztof Księżopolski: Potrzebna jest współpraca i ochłodzenie temperatury sporu politycznego. Jeśli chodzi o ekonomię, to podstawą jest pytanie, do kogo popłyną pieniądze, czy do obywateli, czy do korporacji, które dziś są własnością Skarbu Państwa, ale są i pojawią się nowi gracze. Kolejna sprawa to budowa zaufania, która ma wpływ na ekonomię. Na przykład jeśli inwestor nie ma zaufania do stabilności regulacji, to nie myśli długoterminowo, tylko chce się, mówiąc kolokwialnie, szybko skeszować. Po trzecie politycy mają duże trudności w ocenie materiałów otrzymywanych przez interesariuszy, ponieważ kwestie te są skomplikowane i wieloaspektowe i z tego powodu konieczne jest powołanie superprofesjonalnego Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, które będzie wspierało wiedzą polityków i decydentów. Reasumując, problem energetyki to problem politycznej niemocy świadczącej o słabości Polski.
Od węgla nie odejdziemy przez kilka dekad, ale to nie znaczy, że mamy nie myśleć o tym, jak ograniczać jego rolę. Z wielu powodów. To nie jest tylko kwestia ekologii, ale i ekonomii, a także bezpieczeństwa energetycznego.
Dysponujemy w Polsce przemysłem, który produkuje 1 GW z fotowoltaiki, i każdego roku możemy dodać kolejny gigawat. Mamy wszelkie technologie i wiedzę do produkowania magazynów energii. Tylko od mediów, nowego przemysłu i od rynku zewnętrznego zależy, jak szybko to lobby naftowo-węglowe zostanie w Polsce przełamane.
Innowacyjność jest motorem napędu we wszystkich dziedzinach. Z czasem nasz bilans będzie przechodził w stronę OZE, ale przede wszystkim musimy szukać też innowacyjności i nowoczesnych technologii węglowych. Bo węgiel jest naszym narodowym skarbem, a Śląsk powinien odbudowywać swój potencjał przemysłowy.
W tym samym dniu, kiedy Polska zmagała się z brakami mocy, w Niemczech wyprodukowano z samej tylko fotowoltaiki taką ilość energii, jaka potrzebna była naszej gospodarce w jej szczytowym zapotrzebowaniu. To pokazuje, że kiedy energetyka konwencjonalna ma problemy, energia odnawialna staje na wysokości zadania.
Trzeba spojrzeć na energetykę długoterminowo, a nie w kontekście kolejnych pożarów, co dzisiaj jest dominującą tendencją. Takie myślenie astrategiczne jest charakterystyczne dla gospodarek postkomunistycznych. W energetyce, gdzie wymagane jest myślenie strategiczne, ma to dewastujący na nią wpływ.
Zaletami OZE z punktu widzenia systemu są szybkość inwestycji, brak potrzeby bezpośredniego dużego finansowania, bo OZE to domena drobnych i średnich przedsiębiorców. Elektrownia atomowa czy nowy blok to inwestycja na co najmniej kilka lat i wiele miliardów. A tu mamy do czynienia z drobnymi inwestycjami rzędu nawet kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy.
Przez kilkadziesiąt lat podstawą będzie węgiel, i tego nawet nie trzeba uzasadniać. Ale jest i miejsce dla OZE. Dla każdego źródła jest miejsce w naszym systemie i możemy dyskutować, jaka rola, ranga i zakres powinny każdemu z tych źródeł przysługiwać.
PARTNERZY MERYTORYCZNI