Polacy coraz chętniej korzystają z możliwości zmiany sprzedawcy energii w nadziei na oszczędności. Bywa jednak, że zamiast mniejszych rachunków mają większe kłopoty.
Wolny rynek energii elektrycznej daje klientom możliwość wyboru nie tylko najlepszej oferty, ale również firmy, która będzie świadczyła usługę sprzedaży prądu. I klienci coraz chętniej z tego korzystają. Od początku wprowadzenia takiej możliwości w 2007 r. do końca czerwca dostawcę energii zmieniło już prawie 600 tys. odbiorców, a przez ostatnie pół roku liczba korzystających z tego uprawnienia wzrosła o prawie 10 proc.
Większość zapewne jest zadowolona, ale jest też grupa tych, którzy się na zmianie sparzyli, ze względu na nierzetelność dostawcy. Cierpią nie tylko klienci indywidualni, ale i większe podmioty, np. jednostki samorządowe.
Taka sytuacja ma miejsce na południu Polski, gdzie zbankrutowała jedna z firm, wygrywająca – dzięki zaoferowanej najniższej cenie – przetargi na obsługę samorządów. Nowe podmioty handlujące na rynku energii elektrycznej nie wliczają do finalnych cen oferowanych klientom ryzyka. W związku z tym ich ceny są niższe, ale umowy obarczone niebezpieczeństwem niedotrzymania zobowiązań. Tak też się stało w tym przypadku.
Tylko na terenie działania Tauronu Dystrybucja straty związane z jego działaniem dotyczą niemal 10 tys. punktów poboru. Teraz samorządy, które podpisały umowę z tą firmą, zamiast zaoszczędzić na kosztach energii elektrycznej poniosą straty finansowe. Aby zapewnić sobie ciągłość dostaw energii, będą musiały przejść na umowy rezerwowe i płacić wyższe stawki. Obowiązki bankruta przejmuje sprzedawca rezerwowy. Wtedy – zgodnie z zapisami prawa energetycznego – klient rozliczany jest w oparciu o taryfę sprzedaży rezerwowej.
A w tej ceny są wyższe od cen rynkowych i nie podlegają negocjacjom. Wynika to z faktu, że sprzedawca rezerwowy musi z dnia na dzień zapewnić klientowi energię elektryczną, której wcześniej nie zamierzał kupić na rynku hurtowym, a taka energia, kupowana w ostatniej chwili, jest droga.
– Widzimy coraz większą świadomość klientów. Wiele telefonów do naszego punktu informacyjnego dotyczy weryfikacji wiarygodności akwizytorów. Widać, że ludzie coraz rzadziej podpisują umowy w ciemno i najpierw wolą sprawdzać – twierdzi Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka Urzędu Regulacji Energetyki. Ale problemem są nieuczciwi sprzedawcy energii. Jaka jest skala zjawiska? Trudno dokładnie zmierzyć, bo wielu poszkodowanych nie zgłasza takich przypadków, wciąż jednak można ją uznać za zbyt dużą.
– Miesięcznie otrzymujemy około 3 tys. zgłoszeń od naszych klientów, że poczuli się oszukani – informuje Agnieszka Szczekała, rzeczniczka spółki PGE Obrót. – W większości przypadków scenariusz przedstawia się bardzo podobnie. Handlowcy podają się za pracowników PGE (czasami mają dokumenty z logo PGE), informują klientów, że w związku ze zmianą przepisów należy przenieść licznik na zewnątrz budynku i teraz można zrobić to za darmo. Są uprzedzani, że jeżeli ktoś nie wyrazi zgody, będzie musiał sam ponieść koszty przeniesienia, które mogą sięgać nawet kilku tysięcy złotych – wyjaśnia.
– Akwizytorzy chętnie porównują dotychczasową fakturę z własną propozycją, „zapominając” o istotnej części kosztów, które klient i tak będzie musiał zapłacić. Zdarza się, że ludzi straszy się rzekomymi podwyżkami cen prądu lub koniecznością podpisania nowej umowy osobiście, gdzieś na drugim końcu Polski. W nowych umowach, drobnym drukiem, dopisywane są dodatkowe, kosztowne usługi, których odbiorca nie chciał kupić. Znamy przypadki, w których klientom nie pozostawiono kopii podpisanych dokumentów, a nawet sytuacje, w których dane klientów wykradano podczas oglądania ich dotychczasowej faktury, a podpisy fałszowano. Ofiarami takich nieuczciwych praktyk są często osoby starsze, ale nie tylko one. W naszej ocenie wciąż zjawisko to jest dziś – niestety – masowe – dodaje Sławomir Krenczyk, rzecznik Enei.
W ubiegłym roku do punktu informacyjnego URE zgłosiło się z wątpliwościami 3,5 tys. klientów zakładów energetycznych. – Co czwarty kontakt był związany z nieuczciwymi praktykami handlowymi akwizytorów, którzy nierzadko wprowadzali odbiorców w błąd przy zawieraniu umowy, często przedstawiali się jako pracownicy URE lub przedstawiciele dotychczasowego sprzedawcy energii oraz nie informowali konsumentów o wszystkich elementach oferty, np. o dodatkowym ubezpieczeniu czy sankcji finansowej za wcześniejsze rozwiązanie umowy – wyjaśnia Agnieszka Głośniewska z URE.
Jak nie dać się wprowadzić w błąd
● zapytaj, jaką firmę reprezentuje przedstawiciel, który odwiedził cię w domu, oraz sprawdź jego tożsamość,
● uważnie przeczytaj umowę,
● sprawdź, co znajduje się w pakiecie oprócz energii elektrycznej,
● sprawdź, jakie są opłaty (handlowa; kara za nieterminowe wpłaty; koszty związane z dodatkowymi usługami typu ubezpieczenie),
● sprawdź, jakie są warunki rozwiązania umowy,
● upewnij się, że masz kopię dokumentu, który podpisałeś,
● masz 14 dni na odstąpienie od umowy zawartej poza biurem obsługi klienta, np. w domu,