Musimy szukać rynków zbytu dla naszego paliwa – mówi Michal Heřman, prezes prywatnej kopalni PG Silesia należącej do czeskiego koncernu energetycznego EPH.
/>
Czy powinnam już panu jako przedstawicielowi EPH pogratulować zakupu przez waszą czeską firmę elektrowni w Rybniku od francuskiego EdF?
Zgodnie z polityką firmy nie komentujemy spekulacji dotyczących akwizycji grupy.
To spytam inaczej. Czy gdyby jednak EPH kupiło elektrownię w Rybniku, to PG Silesia miałaby zapewniony zbyt węgla właśnie do tego zakładu?
Oczywiście, że gra toczy się właśnie o taką stawkę. Produkujemy paliwo energetyczne, a to naczynia połączone – co pokazuje przykład Bogdanki, którą rok temu kupiła Enea. I zrobiła to właśnie po to, by zapewnić sobie dostawy paliwa do elektrowni w Kozienicach. Mamy świadomość, że w Polsce jest nadprodukcja węgla, a wszystkie kopalnie – za wyjątkiem PG Silesia, Siltechu i Eko-Plus – są kontrolowane bezpośrednio lub pośrednio przez Skarb Państwa. My z tych prywatnych podmiotów jesteśmy obecnie najwięksi. Nie możemy pozwolić sobie na to, by zostać bez zbytu węgla.
To chyba nie tajemnica, że państwowe kopalnie są faworyzowane. Związki zawodowe z PG Silesia zwracały się z prośbą do resortu energii, by pozwolił na konkurencyjny rynek węgla w Polsce.
Nasze związki zawodowe są bardzo zdeterminowane, by walczyć o swój zakład pracy. Zarówno stronie społecznej, jak i nam chodzi tylko o to, by państwowe górnictwo było restrukturyzowane na zasadach rynkowych.
A to jest możliwe?
Biorąc pod uwagę saldo import/eksport oraz wielkość produkcji, widzimy, że nie ma balansu. Z naszych analiz wynika, iż Polska produkuje przynajmniej 5 mln ton węgla energetycznego ponad swoje potrzeby. Co więcej, na zwałach kopalń i elektrowni leży w sumie kilkanaście milionów ton. Musimy zatem zabezpieczyć sobie zbyt.
Ile węgla teraz produkujecie?
1,7–2 mln ton węgla netto rocznie. Taki właśnie poziom chcemy utrzymać.
A jak EPH jednak nie przejmie elektrowni w Rybniku i wasze paliwo nie będzie tam trafiać, to co się stanie z PG Silesia?
Już teraz rozwijamy eksport, na który trafia ok. 30 proc. naszej produkcji. Poza tym naszymi odbiorcami są głównie klienci prywatni.
Czeski OKD, który bankrutuje, zapowiedział, że stopniowo będzie zamykać swoje kopalnie do 2023 r. To koniec górnictwa w Czechach. Czy paradoksalnie ich porażka nie będzie waszym sukcesem?
Rok 2023 jest za siedem lat. Długo... Moim zdaniem najprędzej będzie to szansa dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej (największy w UE producent węgla koksowego, bazy do produkcji stali – red.), gdyż połowa produkcji czeskich kopalń to węgiel dla koksowni, a nie elektrowni. My z kolei musimy myśleć o tym, co stanie się w najbliższych latach, czyli 2017, 2018 czy 2019 r.
Czeski EPH przejął Silesię pod koniec 2010 r. Potem były inwestycje za ponad 1 mld zł. Ale teraz jest już właściwe wydobycie. I co? Nie jest trochę tak, że ratowanie państwowego, polskiego górnictwa robi wam „pod górkę”? Warto przypomnieć, że Silesia to kopalnia, która miała być zamknięta, ale to związki zawodowe znalazły prywatnego inwestora. To fenomen w tej branży. Zwykle działacze są przeciwni prywatyzacji kopalni.
Powiązanie górnictwa i energetyki to naturalna kolej rzeczy. Przykładem od zawsze jest tutaj Tauron, który mając dwie kopalnie, pokrywał ok. 40 proc. swojego zapotrzebowania na węgiel produkcją z własnych zakładów. Rok temu dokupił kopalnię Brzeszcze, dzięki czemu pokrywa obecnie ok. 60 proc. swojego zapotrzebowania. Także Enea zakupiła większościowy pakiet akcji LW Bogdanka, a kontrolowane przez Skarb Państwa spółki energetyczne (PGE, Energa, PGNiG Termika – red.) dokapitalizowały Polską Grupę Górniczą. To naturalne, że energetyka będzie kupowała węgiel z kopalń powiązanych z nią kapitałowo. Jeszcze rok temu, gdy Bogdanka była prywatna, z kopalń prywatnych mieliśmy w Polsce ponad 10 mln ton węgla, dzisiaj 2 mln. To znaczna różnica.
Ale Bogdanka bez względu na właściciela broniła się kosztami i wydajnością. Tam na roczne wydobycie 8,5–9 mln ton węgla pracuje 4 tys. ludzi. Dla porównania na Śląsku, w Katowickim Holdingu Węglowym, na ok. 10 mln ton potrzeba 13,5 tys. zatrudnionych.
Tutaj właśnie nasuwa się pytanie – dlaczego Bogdanka nie wykorzystuje 100 proc. swoich mocy wydobywczych? Przecież jest przygotowana na 10,5–11 mln ton węgla rocznie. Moim zdaniem to właśnie te najefektywniejsze kopalnie muszą być rozwijane, a ich zadaniem powinna być produkcja na 100 proc. swoich możliwości. W branży górniczej należy postawić na efektywność.
Jak wygląda teraz wasza sytuacja finansowa? Cały czas jesteście pod kreską?
Mamy światełko w tunelu, ceny węgla powoli się odbijają, choć eksperci twierdzą, że nie jest to trend długofalowy.
Będziecie szukać cięć?
PG Silesia od początku swojej działalności była pod silnym naciskiem ekonomicznym. Już na starcie natrafiliśmy na trend spadkowy. Należy pamiętać, że pierwszy węgiel wyjechał z kopalni dwa lata po jej przejęciu, czyli w 2012 r. Zawierane kontrakty nie były dla nas wówczas tak korzystne, jak mogłoby to wyglądać jeszcze kilka lat wcześniej. Obecna podwyżka cen jest wirtualna – to cena na teraz. Każdy producent węgla ma swoją produkcję na 2016 r. już dawno zakontraktowaną. Proszę zauważyć, że indeks europejskich cen węgla na poziomie 80 dol. za tonę nie przekłada się na kolejne kontrakty, gdzie średnia cena to 62 dol. Wieloletnie kontrakty są odnawialne na innych poziomach niż kilka lat temu – są średnio o 30–50 proc. niższe. Oczywiście zwyżki te mogą umiarkowanie cieszyć, ale ich efekt poznamy najwcześniej pod koniec 2017 r.
To kiedy będziecie w końcu mieć zysk?
Wszystko praktycznie zależy od cen. My wydobywamy węgiel po 200–210 zł za tonę. Każda cena ponad ten poziom daje nam zysk. Rynek niestety cały czas jest trudny.