Spadające zapasy i taniejący dolar wywindowały cenę ropy naftowej powyżej 67 dol. za baryłkę.
Podstawowy surowiec, z którego pochodzi jedna trzecia zużywanej na świecie energii, wciąż drożeje. Po Nowym Roku notowania baryłki gatunku Brent na rynku w Londynie po raz pierwszy od połowy 2015 r. przekroczyły poziom 67 dol. za baryłkę. To przede wszystkim efekt działania porozumienia zawartego przez Organizację Krajów Eksportujących Ropę Naftową, w którym uczestniczy także Rosja, dotyczące ograniczeń w produkcji ropy. Jak wynika z szacunków agencji Bloomberg, łączna produkcja w 14 państwach OPEC spadła z 34,14 mln baryłek dziennie na początku 2016 r. do 31,47 mln baryłek w listopadzie 2016 r. W Rosji wydobycie obniżyło się w tym czasie z 11,2 do 10,95 mln baryłek dziennie. Sygnatariusze porozumienia, które ma obowiązywać do końca tego roku, odpowiadają za ponad 40 proc. światowej produkcji. Jego skuteczności dowodzą stopniowo obniżające się zapasy surowca. W Stanach Zjednoczonych monitorowane przez Departament Energii rezerwy jeszcze w marcu minionego roku wynosiły 536 mln baryłek i były najwyższe w historii. Do 22 grudnia obniżyły się do 432 mln baryłek, a eksperci oczekują, że podane wczoraj (już po oddaniu tekstu do druku) dane pokażą ich dalszy spadek. Poziom zapasów w USA, które zużywają najwięcej ropy na świecie (w zeszłym roku było to 19,7 mln baryłek dziennie) wciąż jednak zdaniem analityków będzie wyższy od średniej z ostatnich pięciu lat.
Na ograniczenia w produkcji i dostawach nakłada się rosnący popyt i czynniki jednorazowe. Pod koniec grudnia ceny podbiła eksplozja rurociągu, którym ropę do głównego eksportowego terminalu Es Sider transportuje Libia. Obecnie obawy analityków budzą antyrządowe wystąpienia w Iranie, który produkuje 3,8 mln baryłek ropy dziennie, pokrywając ok. 4 proc. globalnego zapotrzebowania.
Ropa drożeje w ostatnich miesiącach równolegle z taniejącym dolarem. Indeks obrazujący notowania dolara względem koszyka sześciu walut najważniejszych partnerów handlowych USA (57-proc. udział ma w nim euro) stracił w zeszłym roku ponad 11 proc. W stosunku do euro i złotego dolar zanotował we wtorek najniższe kursy od trzech lat. Wczoraj amerykańska waluta przerwała serię pięciu kolejnych spadkowych sesji – po południu za dolara trzeba było zapłacić 3,46 zł, euro kosztowało 1,201 dol.
/>
– Przebieg notowań w ostatnim czasie potwierdza nasze przekonanie, że dolar znalazł się w wieloletnim trendzie spadkowym – napisał w notatce do klientów Lee Hardman, strateg walutowy w Mistubishi Financial Group, cytowany przez agencję Bloomberg.
Notowania amerykańskiej waluty są jednym z ważnych czynników decydujących o cenach surowców, w szczególności ropy naftowej, która jest wyceniana w tej właśnie walucie. Kiedy dolar traci na wartości, surowiec robi się tańszy dla nabywców posługujących się innymi walutami. I jej notowania idą w górę. Tę zależność mogliśmy obserwować przez niemal cały zeszły rok. Ten sam mechanizm obronił krajowych kierowców przed podwyżkami cen paliw na stacjach – choć ropa na globalnych rynkach drożała, to dzięki taniejącemu względem złotego dolarowi jej cena wyrażona w krajowej walucie była stabilna. Za litr benzyny 95-oktanowej płacimy w tym tygodniu na krajowych stacjach średnio, według serwisu E-petrol, 4,67 zł. Rok wcześniej cena była o 12 gr wyższa. Kilka groszy potaniał w tym czasie także olej napędowy, którego średnia cena kształtuje się na poziomie 4,55 zł.