Aż 30 instalacji wytwarzających prąd i ciepło należących do 20 firm zgłosiło w 2017 r. do Urzędu Regulacji Energetyki zapasy paliwa niższe od wymaganych ustawą – ustalił DGP.
ikona lupy />
Polska energetyka oparta na węglu / Dziennik Gazeta Prawna
Od października ujawnialiśmy na naszych łamach problemy branży energetycznej z zapasami surowca. Pierwszy powód to niższa produkcja, drugi – brak wagonów do transportu paliwa, co nie pozwalało pokryć niedoborów paliwem z importu, choć ten i tak wzrósł o kilka milionów ton w porównaniu do 2016 r.
Długa lista braków
Dotarliśmy do dokumentu, z którego wynika, że między 5 stycznia a 8 grudnia ubiegłego roku kłopoty z wymaganymi ustawą 30-dniowymi zapasami węgla kamiennego zgłosiło do URE 20 firm w 30 elektrowniach, elektrociepłowniach czy ciepłowniach. Wśród nich były m.in. najwięksi gracze na rynku, czyli kontrolowane przez Skarb Państwa koncerny PGE, Energa i Tauron, ale nie tylko, bo problemy zgłaszały też m.in. Grupa Azoty czy Zakłady Chemiczne Police. Na liście są też firmy prywatne, jak np. Veolia.
– Ze względu na utrzymujące się zakłócenia w dostawach, głównie odwoływanie uzgodnionych załadunków w kopalniach z powodu braku węgla, i konieczność dopasowania do nich harmonogramu usług transportowych ciepłownie usytuowane na południowym wschodzie Polski (Zamość, Świdnik, Kraśnik) nie były w stanie utrzymać wymaganego poziomu zapasów – mówi nam Magdalena Kempiński, szefowa komunikacji Veolii, dodając, że obecnie braki zostały uzupełnione. – Z uwagi na prowadzoną przez PLK modernizację linii kolejowej przewozy możemy realizować w bardzo ograniczonych ilościach. Zmuszeni zostaliśmy do wdrożenia transportu kolejowego linią szerokotorową z koniecznym dalszym dowozem samochodami na długich odcinkach, co istotnie wydłuża dostawy węgla i ich koszt – tłumaczy. Grupa Azoty sprawy komentować nie chciała. Z kolei państwowa energetyka zapewniła nas, że „sytuacja jest pod kontrolą”.
Spytaliśmy w resorcie energii o kłopoty z paliwem. Według naszych informacji jego największy krajowy producent, czyli Polska Grupa Górnicza, nie zrealizowała planu produkcji 32 mln ton – zabrakło ok. 5 mln ton. PGG twierdzi, że znacznie mniej niż 2 mln ton. Warto jednak przypomnieć, że 32 mln ton to zapowiedź z 2016 r., gdy spółka nie myślała jeszcze o połączeniu (doszło do niego 1 kwietnia 2017 r.) z Katowickim Holdingiem Węglowym, którego zdolność produkcyjna w czterech kopalniach to ok. 8 mln ton. Wliczając zaś produkcję KHW i tak zabrakło węgla. Resort energii, podobnie zresztą jak PGG, na nasze pytania nie odpowiedział.
„Prywatne dochodzenie” dotyczące wydobycia w PGG prowadzi śląski senator PiS Adam Gawęda. Ten sam, który kierował społecznym audytem w poprzedniczce PGG – Kompanii Węglowej. Złożył już wnioski o wszczęcie postępowania sprawdzającego do prokuratury i Najwyższej Izby Kontroli. Wczoraj jednak z senatorem nie udało nam się skontaktować.
Jaka alternatywa
Z przedstawionego wczoraj przez ekspertów Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), Politechniki Lubelskiej i Krajowego Instytutu Energetyki Rozproszonej raportu wynika, że Polska może dokończyć ogłoszone już inwestycje energetyczne w węgiel, a jednocześnie zmniejszyć emisję CO2 i problemy z paliwem stałym. Warunkiem jest zniesienie prawnych barier dla rozwoju odnawialnych źródeł energii (OZE). W raporcie przedstawiono dwa scenariusze polskiej energetyki do roku 2035 (różnią się obecnością lub brakiem siłowni jądrowej).
– Potrzebne są odpowiednie przepisy pozwalające na wsparcie OZE na konkurencyjnych zasadach i wiemy, że resort energii to analizuje – powiedział Janusz Gajowiecki, prezes PSEW. Dodał, że najbardziej perspektywiczna wydaje się morska energetyka wiatrowa – jej moce, w zależności od przyjętego w raporcie scenariusza, mogłyby wynieść od 3,65 do 6,75 GW w 2035 r. Projekty takie mają w swoich planach PGE oraz Polenergia.
Resort energii opublikował wczoraj swój raport atomowy. Chodzi konkretnie o badania reaktorów wysokotemperaturowych, mniejszych mocy niż te znane nam dzisiaj. Na badania tej technologii ma zostać przeznaczone 0,5 mld zł. Reaktory wysokotemperaturowe to jednak projekt niezależny od dużej energetyki atomowej.
Przypomnijmy – rządowa decyzja na temat budowy elektrowni w Polsce, która miała zapaść najpóźniej do końca 2017 r., wciąż nie została podjęta. Jednak z naszych informacji wynika, że po rekonstrukcji rządu, gdzie głównym „atomowym hamulcowym” był minister środowiska Jan Szyszko, decyzji tej można oczekiwać niebawem.
– W styczniu należy się spodziewać decyzji rządu dotyczącej budowy pierwszej elektrowni atomowej w Polsce. Jesteśmy już bardzo blisko powiedzenia „tak” – mówił nam w połowie grudnia wiceminister energii Andrzej Piotrowski.