Rynek w ciągu zaledwie dwóch lat skurczył się o ponad 5 mld zł, ale sieci działające w tej branży nie zwalniają tempa rozwoju.
Sieć PSB Mrówka, rozwijająca się na zasadzie franczyzy, od stycznia otworzyła siedem marketów, a na koniec 2014 r. ma ich mieć w sumie 175, wobec 150 na koniec roku 2013. Znaczne przyspieszenie tempa wzrostu zapowiada też Bricomarche, które w ramach sieci franczyzowej otworzyło w ubiegłym roku sześć placówek. – Choć wartość rynku dystrybucji materiałów budowlanych w ostatnich dwóch latach spadała, sprzyjała nam strategia, która zakłada rozwój w miejscowościach powiatowych i gminnych oraz koncentrację na produktach koniecznych do utrzymania domu, mieszkania i remontów. Na takich wydatkach skoncentrowali się klienci indywidualni sieci DIY (Do It Yourself – red.) – tłumaczy Mirosław Lubarski z zarządy Grupy PSB.
Przychody sieci PSB Mrówka ze sprzedaży w 2013 r. wyniosły 830 mln zł i były o ponad 20 proc. wyższe niż w 2012 r.
Hamować rozwoju nie zamierzają także duże, międzynarodowe sieci, które samodzielnie finansują nowe placówki. Leroy Merlin, właściciel 46 marketów, otworzył w tym roku dwa nowe. Na 11 sklepach otwartych od listopada 2011 r. nie zamierza poprzestać też szwedzka Jula, która ofertę kieruje m.in. do majsterkowiczów. Firma stawia na sprawdzone lokalizacje w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców. – Chcemy być obecni w każdym z takich miast, a jest ich 40. Nasz plan to utrzymanie tempa 3–4 nowych otwarć rocznie – deklaruje Daniel Adamiuk z Juli.
Także OBI w ciągu ostatnich dwóch lat wzbogacił się o cztery markety, a za kilka tygodni uruchomi kolejny. – Polski rynek DIY jest wciąż daleki od nasycenia – tłumaczy ekspansję Adam Rosiński z zarządu OBI w Polsce. Dodaje, że w poszukiwaniu nowych klientów także największe sieci coraz chętniej wychodzą z dużych miast i decydują na otwarcie placówek w średniej wielkości ośrodkach. Widać to również w OBI. Nowy sklep firma otworzyła ostatnio m.in. w Piotrkowie Trybunalskim, mającym w końcu 2013 r. blisko 76 tys. mieszkańców.
– Możliwe, że właśnie na tym rynku i klientach skupi się w najbliższej przyszłości zainteresowanie największych graczy – ocenia Adam Rosiński.
Taka taktyka powoduje, że udział sieci DIY w rynku dystrybucji materiałów budowlanych mocno w ostatnich latach rośnie. Jak podaje Rosiński, według ostrożnych szacunków największe sieci DIY w kraju wspólnie mają ok. 40 proc. udziałów w rynku, sukcesywnie przejmując go m.in. od hurtowni i lokalnych sklepów.
– Pozostała część należy do sieci lokalnych, hurtowni, sklepów specjalistycznych oraz placówek, gdzie takie produkty stanowią jedynie uzupełnienie asortymentu, jednak ta przewaga od lat maleje – wskazuje.
Według danych firmy analitycznej IBP Research w latach 2006–2013 udział hurtowni w rynku dystrybucji spadł z 67 proc. do 54 proc., a udział supermarketów wzrósł z 25 proc. do 38 proc.
Hurtownie, nastawione m.in. na obsługę nowych inwestycji, najboleśniej odczuły kilka ostatnich lat spowolnienia w budownictwie. Widać to po danych o liczbie upadłości. Według Euler Hermesa, firmy zajmującej się ubezpieczaniem należności, w latach 2012–2013 upadło niemal 70 ogólnych i specjalistycznych hurtowni w tej branży. W I kw. tego roku takich upadłości było już osiem.
Ale kłopotów nie uniknęli też detaliści. Z powodu fatalnej koniunktury na rynku materiałów budowlanych w 2013 r., która pociągnęła za sobą spadek sprzedaży oraz rentowności, wniosek o upadłość układową złożyło Nomi. Firma zarządza teraz 24 marketami. – Już widać efekty restrukturyzacji. To pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość, tym bardziej że rynek artykułów budowlanych po silnych spadkach z przełomu 2012–2013 stabilizuje się, a od początku roku zdradza symptomy wzrostu – mówi Edyta Stępniewska, dyrektor ds. e-commerce i marketingu spółki.