Sprawę pod lupę wziął rzecznik praw obywatelskich po alarmach klientów Innogy, pokazujących, że ich rachunki mają wzrosnąć o ok. 12 proc. RPO wystąpił do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki o ocenę działań Innogy Polska. – Gdyby spółka do 30 stycznia nie dostosowała cennika do wymogów ustawy z 28 grudnia, proszę o rozważenie zastosowania kary pieniężnej – napisał zastępca RPO Stanisław Trociuk. Taka kara może wynieść 5 proc. przychodów. Zgodnie z ustawą spółki energetyczne mają dostosować cenniki do nowej ustawy do 30 stycznia. Tyle że żadna z nich tego nie robi (wnioski taryfowe od państwowych spółek wciąż nie wpłynęły do URE), bo nie wiedzą jak – a to dlatego, że nie ma aktów wykonawczych do ustawy.
– W świetle informacji przekazywanych w mediach konsumentom przez przedstawicieli rządu ceny energii elektrycznej miały pozostać na dotychczasowym poziomie – przypomina Trociuk. Poprosił również o rozważenie akcji informacyjnej, która pozwoli na uzyskanie przez konsumentów ogólnej wiedzy o poziomie cen energii elektrycznej w 2019 r. „Ponieważ opłaty za prąd są stałym i koniecznym składnikiem w budżetach domowych, chaos informacyjny i stan niepewności nie powinny być dłużej utrzymywane” – czytamy w stanowisku Biura RPO, które jest potwierdzeniem, że pismo do URE zostało wysłane. Na odpowiedź urząd ma 30 dni.
URE informuje, że odpowiedź jest przygotowywana. Urząd nie chce jednak komentować sprawy Innogy. Spółka ta zgodnie z korzystnym dla niej wyrokiem sądu nie musi mieć zatwierdzanych przez URE taryf, taki obowiązek ciąży na firmach państwowych.
Spytaliśmy Innogy o pismo RPO do URE. Spółka sprawy nie chce komentować. Przekonuje, że również czeka na rozporządzenie do ustawy. Innogy jest sprzedawcą prądu, który kupuje na Towarowej Giełdzie Energii, bo, w przeciwieństwie do państwowej „wielkiej czwórki” (PGE, Enea, Energa, Tauron), nie jest jego wytwórcą.