Państwo wyraźnie nie sprzyja konkurentom PGNiG – ocenia prezes spółki będącej największym alternatywnym sprzedawcą paliwa. Jego zdaniem część mniejszych firm musi się liczyć z utratą koncesji.
Równo pięć lat temu powstała Hermes Energy Group. Budowana od zera spółka ma dziś 70 tys. klientów. – Jestem bardzo zadowolony z tego, co udało nam się osiągnąć – ubiegły rok zamknęliśmy z 4,6 mld zł przychodów, co oznacza niemal 5 proc. udziału w krajowym rynku gazu. Dajemy zatrudnienie ok. 240 osobom w całej Polsce. Jestem jednak przekonany, że gdyby nie niekorzystne dla prywatnych firm zmiany w przepisach i niechęć państwa do niezależnych przedsiębiorców, skala działalności mogłaby być dwu-, trzykrotnie większa – ocenia gorzko Piotr Kasprzak, prezes HEG.
Jedną z głównych bolączek zarówno HEG, jak i innych firm, które chcą konkurować z PGNiG, są przepisy o obowiązkowych magazynach gazu z 2017 r. Regulacja została wprowadzona jako środek mający wzmocnić bezpieczeństwo dostaw.
Ministerstwo Energii, wprowadzając zmiany w ustawie o zapasach obowiązkowych, deklarowało w ocenie skutków regulacji, że nowe przepisy wyjaśniają wątpliwości interpretacyjne i wprowadzają ułatwienia w realizacji obowiązku utrzymywania zapasów gazu ziemnego w kraju i za granicą. „Im bardziej państwo pozostaje uzależnione od importu gazu ziemnego, tym bardziej występuje tendencja do budowania systemu bezpieczeństwa dostaw na środkach o charakterze nierynkowym, w szczególności wykorzystaniu zapasów obowiązkowych” – napisano, przyznając, że regulacje są nierynkowe, ale potrzebne ze względów bezpieczeństwa.
Jednak w efekcie kilku niezależnych importerów wycofało się z polskiego rynku, a pozycję dominującą w zakresie importu surowca wzmocnił PGNiG. Według danych URE w 2017 r. udział spółek z grupy PGNiG w sprzedaży gazu ziemnego do odbiorców końcowych wzrósł do 80,74 proc. – dla porównania, rok wcześniej wyniósł 73,69 proc.
Państwowy potentat ma do spełnienia misję w postaci dywersyfikacji źródeł gazu. Jednak im mniej konkurencji na rynku, tym słabsza motywacja, by utrzymywać korzystne ceny błękitnego paliwa dla krajowych konsumentów. Przepisom o magazynowaniu przygląda się Komisja Europejska. Rozważa wniesienie sprawy przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości UE za naruszenie unijnych przepisów dotyczących swobodnego przepływu towarów.
Jednak ze względu na zbliżające się wybory słychać, że Bruksela nie będzie podejmować gwałtownych działań, żeby nie narażać się na zarzuty o próbę wywierania politycznych nacisków. Bez działania Brukseli pozycja spółek takich jak HEG, przynajmniej do zmiany opcji politycznej u władzy, się nie poprawi. Zasygnalizował to w marcu sam PGNiG. – Kiedy skończy się uzależnienie od gazu ze Wschodu, to będzie można myśleć o zmianie regulacji – stwierdził Maciej Woźniak, wiceprezes koncernu. A kontrakt jamalski wiążący Polskę z Gazpromem kończy się dopiero w 2022 r.
– Jasno widać, że państwo dąży do monopolu w strategicznych rynkach, zarówno gazu, jak i energii elektrycznej. Obawiam się jednak, że to za kilka lat odbije się czkawką wszystkim, a szczególnie odbiorcom końcowym, dla których ceny rosną i będą rosły dalej, jeśli rozwój konkurencji będzie administracyjnie tłumiony – przepowiada Piotr Kasprzak.
Na rynku energii elektrycznej też pojawił się spory chaos wywołany tzw. ustawą prądową. Jej celem jest utrzymanie w ryzach tegorocznych cen. Jednak mimo że zaczął się II kwartał, Ministerstwo Energii wciąż pracuje nad aktami wykonawczymi. – Firmy obrotu energią elektryczną poniosą straty. Decyzję o wejściu w ten segment rynku podjęliśmy niedawno i można powiedzieć całe szczęście, bo ten chaos nie uderza w nas szczególnie mocno – twierdzi szef HEG.
Zastrzega jednak, że jego firma nie zamierza składać broni. – Szukamy strategicznego partnera. Z jego finansowym wsparciem chcemy rozwijać się dalej – podsumowuje.
Narzekają też inni, sytuacja jest bolesna dla małych spółek. Urząd Regulacji Energetyki prowadzi 25 postępowań w sprawie cofnięcia koncesji na obrót gazem i energią. Większość tych przypadków to efekt braku zabezpieczeń i rezerw gotówki, do których można byłoby sięgnąć podczas zawirowań, np. takich, z jakimi mieliśmy do czynienia w ubiegłym roku, gdy hurtowe ceny energii i gazu w II połowie 2018 r. mocno rosły.
W dłuższej perspektywie mała liczba podmiotów obracających gazem i energią elektryczną może nie tylko prowadzić do wzrostu cen, ale też utrudnić rozwój hubu gazowego, o jakim wspomina polski rząd. Firmy Ramboll i Shell wskazywały na ten problem w raporcie „Korzyści z gazu ziemnego dla Polski”. Według jego autorów płynny rynek musi opierać się na usuwaniu barier w zakresie obrotu hurtowego.