Producenci części do morskich wiatraków patrzą na Polskę coraz bardziej tęsknym wzrokiem. Rynek europejski się nasyca, więc nasz staje się łakomym kąskiem.
Producenci części do morskich wiatraków patrzą na Polskę coraz bardziej tęsknym wzrokiem. Rynek europejski się nasyca, więc nasz staje się łakomym kąskiem.
Na razie największą morską turbiną wiatrową, o największej jednostkowej mocy, może się pochwalić amerykański gigant GE. Haliade-X o mocy 12 MW jest w trakcie testów. Obecnie jest już przygotowany fundament w strefie przybrzeżnej portu w Rotterdamie, gdzie stanie wiatrak rekordzista. Montowana jest gondola, 107-metrowe łopaty są produkowane w fabryce w Cherbourgu we Francji, a sekcje wieży w hiszpańskiej Sewilli. Z początkiem lipca wszystkie komponenty będą wysłane do Rotterdamu, gdzie rozpoczną się prace montażowe. W wersji rynkowej takie instalacje mają działać od 2021 r.
– 12 MW mocy, 260 m wysokości ponad poziom morza, 230 m średnicy – wyliczał w wywiadzie dla DGP parametry największej turbiny Sławomir Żygowski, prezes GE Power w Polsce. – Ta turbina jest dobrze spozycjonowana na Bałtyk, bo tam dobrze wieje. Poza tym będzie produkować 45 proc. więcej energii niż jakakolwiek inna turbina offshore dostępna dziś na świecie i generować do 67 GWh rocznie, co wystarczyłoby na zasilenie 16 tys. gospodarstw domowych – porównuje. A mówimy tu o pojedynczym wiatraku. Około 80 takich turbin na jednej farmie odpowiadałoby mniej więcej mocy nowego bloku węglowego np. Tauronu w Jaworznie.
Konkurencja nie śpi. Siemens Gamesa chce podbić rynek turbiną o mocy 10 MW (niebawem takie trafią na wybrzeże Holandii) ze średnicą wirnika 193 m. Łopaty będą powstawać w Cuxhaven, największej fabryce łopat na świecie. Choć nie mamy jeszcze ani jednego wiatraka na polskiej części Bałtyku, spółka Siemens Gamesa zdążyła wydać w ubiegłym roku 150 mln euro na zakupy w Polsce do swoich turbin, w tym także lądowych.
Na niemieckiej części Bałtyku niedawno, bo w kwietniu, otworzyła się farma Arkona, której budowa trwała tylko pięć miesięcy – 60 turbin o mocy 6 MW każda dostarczył również Siemens.
Urządzenia o mocy 10 MW szykuje też trzeci z turbinowych gigantów, czyli MHI Vestas (planowana długość łopaty 80 m), który dziś bez problemu montuje turbiny o mocy 8 MW (obecnie w Danii jest realizowany przez Orsted, czyli dawny Dong, projekt Horns REV 3 o docelowej mocy 406,7 MW z takimi turbinami).
Najwięksi producenci na rynku wiedzą, że gra jest warta świeczki – na koniec ubiegłego roku w Europie było zainstalowanych już 19 GW morskich mocy wiatrowych, co odpowiada mniej więcej połowie wszystkich mocy energetycznych zainstalowanych w Polsce w oparciu o wszystkie źródła.
Jak podaje Wind Europe, z 362 TWh (dwukrotność rocznej produkcji prądu w Polsce ogółem) wytworzonych w 2018 r. energia wiatrowa pokryła 14 proc. zapotrzebowania UE na energię elektryczną.
Z punktu widzenia kosztów inwestycji w morskie farmy wiatrowe decyzja dotycząca turbiny jest o tyle istotna, że to właśnie ta część stanowi ok. 30 proc. kosztów budowy całego wiatraka.
W Polsce rozwojem morskich farm wiatrowych na Bałtyku są zainteresowane obecnie Polenergia, PGE i Orlen. W projekcie rządowej polityki energetycznej do 2040 r. na polskiej części Bałtyku powinno powstać ok. 10 GW mocy wiatrowych, co dla producentów turbin będzie oznaczało prawdziwe żniwa.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Powiązane
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama