W ciągu najbliższych 10 lat popyt na ropę naftową przestanie zauważalnie rosnąć. Po stu latach nieustannego wzrostu zapotrzebowania.
Zakłada to scenariusz przedstawiony w najnowszym raporcie Międzynarodowej Agencji Energii (IEA). Prognozy mówiące o tym, że taki przełom czeka nas w przyszłości, pojawiają się od wielu lat, ale najnowszy raport agencji precyzuje, że prawdopodobnie jest to kwestia najbliższych kilku-kilkunastu lat. Wygaszeniu wzrostów popytu na ropę towarzyszyć będzie coraz szybszy wzrost zapotrzebowania na energię produkowaną ze źródeł odnawialnych.
– W ciągu najbliższych dwóch dekad w Europie dążącej do wygaszenia produkcji energii z węgla najważniejszym źródłem staną się morskie farmy wiatrowe – mówi Fatih Birol, dyrektor generalny IEA.
Coraz niższe koszty produkcji energii ze źródeł odnawialnych spowodują, że znacząco będzie rósł popyt na samochody elektryczne, co będzie głównym czynnikiem ograniczającym wzrost popytu na ropę naftową. Wciąż będzie utrzymywać się zapotrzebowanie na ropę ze strony lotnictwa, transportu morskiego czy branży chemicznej, ale szczytowy moment wykorzystywania jej w prywatnych samochodach minie w ciągu najbliższych dziesięciu lat.
Według IEA globalne zapotrzebowanie na ropę pod koniec 2018 r. wynosiło 96,9 mln baryłek dziennie i było o 1,3 proc. większe niż rok wcześniej. Do 2025 r. ma ono rosnąć tak jak dotychczas, czyli średnio o 1 proc. rocznie, potem do 2030 r. już tylko o 0,4 proc. rocznie, a między latami 2030 a 2040 o mniej niż 0,1 proc. rocznie. Czyli globalny popyt na ropę w ciągu dekady pomiędzy rokiem 2030, a 2040 urośnie w mniejszym stopniu niż w ciągu jednego tylko roku 2018.
Coraz wolniej rosnący popyt będzie spotykać się z wciąż rosnącą podażą ropy. Ma ona pochodzić głównie ze Stanów Zjednoczonych. Dziś produkują one ok. 12,5 mln baryłek ropy dziennie, a w 2030 r. mają produkować już 19 mln baryłek.
Taka sytuacja nieuchronnie powinna prowadzić do spadku cen. Stephen Brennock, analityk z PVM Oil Associates w Londynie, wypowiadając się dla Bloomberga, twierdzi, że w przyszłym roku wzrost podaży ze strony państw niezrzeszonych w kartelu OPEC zdecydowanie przewyższy wzrost globalnego popytu, a to już dziś nie pozwala cenom ropy iść w górę. Dyrektor generalny Birol w czasie prezentacji raportu IEA zwracał uwagę na to, że w tym roku doskonale widać, że cena ropy nie rośnie pomimo znacznych napięć geopolitycznych, co w przeszłości się nie zdarzało. Na rynku wrażenia nie robią ani amerykańskie sankcje na Iran, ani zahamowanie eksportu ropy z Wenezueli, ani nawet militarne ataki na instalacje naftowe w Arabii Saudyjskiej. Pomimo tych zdarzeń baryłka ropy od kilku miesięcy kosztuje ok. 60 dol., czyli o 12 proc. mniej niż rok temu.
Według IEA podaż ze strony USA, Brazylii, Norwegii i Gujany już w 2020 r. wzrośnie o ponad 2,3 mln baryłek dziennie. Z drugiej strony kartel OPEC jak dotąd twierdzi, że nie chce ograniczać wydobycia po to, aby zrównoważyć rynek i zapobiec spadkowi cen. Najważniejszy gracz w tej organizacji, czyli Arabia Saudyjska, jest przekonany, że musi w najbliższym czasie dokonać głębokich reform strukturalnych w swojej gospodarce, tak aby była ona mniej uzależniona od ropy. W tym celu wprowadza na giełdę w Rijadzie spółkę Saudi Aramco – największą firmę naftową świata. Dochody ze sprzedaży niewielkiego pakietu jej akcji mają pomóc sfinansować rozwój innych branż, m.in. turystyki.
Podobną świadomość konieczności odejścia od modelu gospodarczego opartego na eksporcie ropy ma Rosja, a przynajmniej tak deklaruje. W lutym tego roku Władimir Putin zaprezentował plan 12 wielkich narodowych projektów inwestycyjnych, które miałyby zmodernizować gospodarkę i usługi publiczne. Są one rozpisane do 2024 r. i mają kosztować ok. 400 mld dol. Ich realizacja się jednak jeszcze nie rozpoczęła. Aleksiej Kudrin, były rosyjski minister finansów, a obecnie szef państwowej Izby Obrachunkowej twierdzi, że pieniądze na inwestycje są, ale państwowi urzędnicy nie potrafią ich mądrze wydawać, stąd opóźnienia.
Rosja twierdzi także, że zamierza powrócić do idei prywatyzowania (przynajmniej częściowego) spó łek kontrolowanych przez państwo. Na liście firm, w których państwo ma sprzedać pakiety akcji, jest na przykład Transnieft, czyli firma odpowiedzialna za rosyjską część rurociągu Przyjaźń, którym płynie ropa m.in. dla Orlenu i Lotosu. Na sprzedaż ma iść także m.in. Aerofłot. Wszystko po to, aby zdążyć zmodernizować gospodarkę, zanim potęga związana z posiadaniem złóż ropy zacznie nieodwracalnie maleć.