Krytycy ekonomii głównego nurtu i wiary w nieomylność wolnego rynku mają więc wreszcie swojego Nobla. Robert Shiller z Uniwersytetu Yale to przecież pierwszy od Paula Krugmana (2008) wyrazisty keynesista w gronie wyróżnionych najważniejszą nagrodą. Sława 67-letniego Shillera od dawna wykraczała daleko poza światek akademicki. Głównie dzięki bestsellerowym książkom. Najważniejsza z nich „Irrational Exuberance” („Irracjonalna obfitość”) miała charakter wręcz profetyczny. W jej pierwszej wersji (2000) Shiller dowodził, że na amerykańskiej giełdzie rośnie bańka spekulacyjna związana z sektorem nowych technologii. W drugiej (2005) wskazywał na podobny mechanizm na rynku nieruchomości. W obu przypadkach przewidywania Shillera sprawdziły się co do joty. W Polsce dużą popularnością cieszyła się za to książka „Zwierzęce instynkty” (napisana do spółki ze wcześniejszym noblistą George’em Akerlofem). Tegoroczny noblista pokazywał w niej, jak bardzo na ekonomię wpływa nieracjonalny czynnik ludzki. I jak bardzo jego ignorowanie wypacza nawet najbardziej eleganckie modele ekonomiczne. Książka była laureatką pierwszej edycji (2011) nagrody Economicus przyznawanej przez naszą redakcję.
Żeby nie było zbyt buntowniczo, razem z Shillerem wyrożniono dwóch przedstawicieli szkoły chicagowskiej – zwolenników wolnego rynku. Jednym z nich jest Eugene Fama, ojciec hipotezy efektywnego rynku. W 1970 r. pokazał, że rynkowe ceny papierów w zasadzie odzwierciedlają wszystkie dostępne informacje na ich temat. W zasadzie, bo Fama pisał o trzech wariantach hipotezy (słabym, mocnym i półmocnym). Ale cena jest zawsze racjonalna. W pewnym sensie racjonalne są więc i bańki spekulacyjne. Szerszej publiczności najmniej znany jest Lars Peter Hansen. Autor przydatnych matematycznych narzędzi ekonometrycznej analizy wahań cenowych.
Co wynika z nagrodzenia Noblem 2013 sprzecznych szkół? „Rynki są racjonalne. Wyjąwszy sytuację, w której racjonalne nie są, i czego można łatwo dowieść” – tak zgryźliwie podsumował tegoroczne nagrody brytyjski ekonomista Tim Harford związany z „Financial Timesem”. Bardziej wyrozumiały jest publicysta amerykańskiego magazynu „Slate” Matthew Yglesias. Jego zdaniem w przypadku Famy trzeba spojrzeć nie tylko na hipotezę efektywnego rynku sprzed 40 lat, lecz także na nowsze prace. Choćby model Famy-Frencha, który jest dowodem, że noblista potrafił wyjść ideowych okopów. Z kolei Shiller to keynesista nietypowy. Niepotępiający w czambuł rynków finansowych. I dowodzący, że bez nich trudno wyobrazić sobie gospodarkę.
A może Nobel 2013 to zwiastun powrotu do normalności? Czyli czasów, gdy Noblem nagradza się badaczy o najróżniejszych poglądach. Tak jak w roku 1974, gdy nagrodą podzielili się F.A. von Hayek i Gunar Myrdal. A więc ekonomiści, którzy nie zgodziliby się zapewne w żadnej sprawie.