840,5 miliarda złotych - tyle według najnowszych danych resortu finansów wyniósł dług publiczny Polski na koniec 2012 roku. W 2011 roku utrzymywał się na poziomie 815,3 miliarda złotych. Tymczasem - jak pisze portal Money.pl - minister Jacek Rostowski, jakby nie dostrzegał wzrostu zadłużenia o ponad 25 miliardów złotych, mówi o sukcesie.
Skąd ten wniosek? Szef resortu finansów skupia się na relacji długo publicznego do PKB. W ubiegłym roku wyniosła ona 52,7 procent wobec 53,5 procent w 2011 roku. To pierwszy taki przypadek od 2007 roku. I co więcej, największy spadek w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej.
*Zmiana w punkach procentowych w relacji długu do PKB. Wybrane 5 najlepszych i 5 najgorszych krajów, a także średnia dla całej UE i strefy euro.
Gdybyśmy podzielali optymizm przedstawicieli rządu, to moglibyśmy uznać, że zagrożenie w postaci przekroczenia 55-procentowego progu w relacji długu publicznego do PKB już nam nie grozi. A co za tym idzie, nie ma potrzeby, by rozważać możliwości wprowadzenia dużych cięć budżetowych czy przede wszystkim podwyżki podatku VAT. Tylko bowiem przekroczenie pułapu 55 procent spowoduje takie kroki.
- Automatyczna podwyżka VAT do 24 procent nastąpi w momencie, gdy relacja długu publicznego do PKB przekroczy 55 procent. Obecnie nie ma takiego zagrożenia - uspokaja resort finansów w odpowiedzi przesłanej Money.pl.
Czy, rzeczywiście, jest tak bezpiecznie? Sprawa nie jest taka prosta. Bo jeżeli spojrzymy na metodologię liczenia długu publicznego, to okaże się, że według definicji unijnej poziom 55 procent już został przekroczony: na koniec 2012 roku wyniósł dokładnie 55,6 procent (w 2011 roku było to 56,4 procent) przy nominalnym zadłużeniu w wysokości prawie 887 miliardów złotych! Gdybyśmy więc stosowali się do metodologii innych krajów, to 24-procentowy VAT już dawno temu wszedłby w życie.
Skąd taka różnica w obliczeniach? - Chodzi o rodzaj kreatywnej księgowości. Rząd wyłączył z wliczania do długu publicznego zadłużenie funduszu drogowego. To właśnie kwota rzędu ponad 40 miliardów złotych. Do tego dochodzi przeprowadzony przez gabinet Tuska zabieg obcięcia składek płynących do OFE - tłumaczy w rozmowie z Money.pl prof. Stanisław Gomułka, ekonomista BCC, były wiceminister finansów.
Oficjalne informacje na temat długu publicznego i jego relacji do PKB w 2012 roku rząd powinien opublikować 31. maja. Jak przypomina prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów, gdyby okazało się, że próg 55 procent jednak pękł, to wówczas przyjdzie czas na to, by złapać się za kieszenie. - Podwyżka stawki VAT w takiej sytuacji weszłaby w życie już w lipcu - tłumaczy prof. Witold Modzelewski.
Zgadza się jednak z tym, że takie rozwiązanie jest w praktyce mało prawdopodobne, bo rząd zrobi wszystko, by zgodnie z polską metodologią nie pokazać przekroczenia progu 55 procent. - Tak długo jak się da, rząd będzie upiększał nasz bilans - nie ma wątpliwości prof. Modzelewski. - Natomiast trzeba zwrócić uwagę na fakty, które są takie, że nominalnie zadłużenie rośnie, dynamika PKB spada, podobnie dochody budżetowe.
A co za tym idzie, rząd będzie musiał w końcu zacząć szukać pieniędzy w kieszeniach Polaków. Zdaniem ekonomistów, w pierwszej kolejności, zrobi to w ten sposób, że nie dotrzyma obietnicy obniżenia VAT do 22 procent od 2014 roku. Wszyscy są zgodni, że na to nie ma szans. - Sytuacja budżetu po prostu na to nie pozwala - podkreślają rozmówcy Money.pl. Utrzymanie stawki 23 procent w tej sytuacji będzie wymagało zmiany ustawy, bo według obecnego zapisu - jeżeli próg 55 procent nie zostanie przekroczony - to bez zmiany przepisów wracamy do 22-procentowej stawki VAT.
Rzeczywiście, liczby potwierdzają jednak poważne wątpliwości ekonomistów, czy powrót do starej stawki VAT będzie możliwy. Dochody budżetu w tym zakresie wyraźnie bowiem spadają. W ubiegłym roku z tytułu podatku VAT do budżetu wpłynęło 120 miliardów złotych, podczas gdy plan zakładał 132 miliardy złotych. W tym roku plan jest mniej ambitny i sięga tylko 126 miliardów złotych. Ale jego wykonanie po pierwszym kwartale nie pozwala być optymistą. Podobnie zresztą jak w przypadku dochodów z innych podatków.
Na myślenie o obniżce podatków nie pozwala nie tylko strona dochodowa budżetu, ale również jego wydatki. Po pierwszym kwartale ich wykonanie nieznacznie przekroczyło 25 procent. Co jednak ważniejsze, deficyt budżetowy został już spożytkowany w ponad 68 procentach.
Ekonomiści, z którymi rozmawiał Money.pl, nie wykluczają, że wraz z pogarszającą się sytuacją finansów publicznych, podwyżka VAT do 24 procent będzie stawać się coraz bardziej realnym zagrożeniem. Może to nastąpić nawet pod koniec tego roku. Później jednak niż nowelizacja budżetu, która znów zdaniem ekonomistów jest przesądzona, a zdaniem rządu tylko niewykluczona.