- Sytuacja finansów publicznych jest na tyle dobra, że za dwa lata z pewnością wrócimy do poziomu VAT sprzed podwyżki - obiecał w marcu ubiegłego roku Jacek Rostowski, minister finansów. 13 marca tego roku podobną obietnicę złożył wiceminister finansów Janusz Cichoń: - Sytuacja jest dynamiczna, ale zakładamy, że od 2014 roku wrócimy do 22-procentowej stawki VAT.
Od 2011 roku obowiązuje podstawowa stawka VAT w wysokości 23 proc. Zgodnie z zapisami ustawowymi, podwyższone stawki mają obowiązywać wyłącznie przez trzy lata: 2011-2013. Dla przeciętnej rodziny najważniejsze były podwyżki cen żywności.
Najbardziej bolesny był wzrost podatku od mieszkania, energii i transportu. Ta zmiana zabrała nam w sumie 7 miliardów złotych z kieszeni. Wbrew obietnicom ministrów Donalda Tuska, nie mamy co liczyć, że podatki zostaną obniżone w przyszłym roku.
Po dwóch miesiącach mieliśmy znacznie niższe wykonanie wpływów podatkowych. I tak wpływy z podatku VAT stanowiły tylko 14 proc. wpływów całorocznych - niecałe 20 mld zł na ponad 160 mld zł zaplanowanych, z akcyzy 13,5 proc. to jest 8 mld zł na 64 mld zł, z CIT 12,9 proc. - 4 mld zł na 30 mld zł i z PIT 16 proc. - 7 mld zł na 43 mld zł. Jeszcze gorzej jest z wpływami niepodatkowymi (tutaj są zaplanowane między innymi wpływy z mandatów). Ich wykonanie po 2 miesiącach wyniosło niewiele ponad 10 proc. - 3 mld zł z zaplanowanych ponad 30 mld zł. Za to po pierwszych dwóch miesiącach roku, deficyt budżetowy przekroczył 60 proc. deficytu całorocznego.
- Zapomnijmy o obniżce podatków, wpływy są o wiele niższe od planowanych, a w tym roku ani w 2014 nie mamy co liczyć na wyraźną poprawę - ocenia w Money.pl prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, główny ekonomista BCC. - Wzrost wpływów podatkowych będzie możliwy przy wzroście PKB rzędu 3-4 pkt. procentowych. Na to w przyszłym roku nie mamy co liczyć.
Także Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, twierdzi kategorycznie: Jeżeli chodzi o obniżkę podatku VAT to mamy już pozamiatane. W tym roku można się spodziewać dziury spowodowanej niższymi wpływami w wysokości co najmniej 10 mld zł. W przyszłym roku też nie będzie lepiej. Zdaniem Jankowiaka rząd skazany jest na cięcie wydatków i na pewno nie zdecyduje się na obniżenie stawek podatkowych.
Przedszkola są drogie i... tak na razie pozostanie
Od ponad roku jeśli dziecko przebywa w przedszkolu dłużej niż pięć godzin (to czas przeznaczony na realizowanie zadań zgodnych z podstawą programową wychowania przedszkolnego) gminy obciążają rodziców dodatkowymi opłatami. Ponad 60 proc. dzieci spędza w przedszkolach dłużej niż 5 godzin dziennie. Zatem nawet do ponad 400 złotych trzeba wyłożyć na podstawową opłatę.
Rząd dopłaty oszacował na co najmniej 320 mln zł w skali kraju. Tuż po wakacjach do samorządów miała trafić właśnie taka suma, na stopniowe ograniczanie opłaty za dodatkową opiekę (przekraczająca 5 darmowych godzin) do 1 zł za godzinę. MEN przyjął odpowiedni projekt ustawy i... przed miesiącem trafił on do kosza. A jeszcze na początku stycznia premier Donald Tusk szumnie zapowiadał w Sejmie: Rok 2013 w Polsce powinien być rokiem rodziny. Jak obiecał, przedszkola od września będą tańsze. Co więc z tą obietnicą?
- Rząd jest zdeterminowany, żeby zapewnić dotowanie edukacji przedszkolnej - takie zapewnienie dziennikarze Money.pl usłyszeli w biurze prasowym resortu edukacji. Wyjaśniono, że obniżki będą, ale... za rok. - Najważniejsze jest, aby wypracować rozwiązanie, które spowoduje, że rodzice realnie odczują obniżenie opłat za przedszkola - przekonuje MEN. Pierwotna wersja projektu zakładała, że dodatkowe godziny za złotówkę (powyżej 5 bezpłatnych godzin pobytu dziecka w przedszkolu) będą wprowadzane stopniowo od 2013 do 2015 roku W tym roku - 2 godziny za 1 zł., w 2014 roku - 3 godziny za 1 zł i w 2015 - wszystkie godziny dodatkowe za 1 zł.
Fundusz Kościelny zostanie na lata
Donald Tusk z swoim expose zapowiedział, że zmieni sposób dotowania kościołów na bardziej przejrzysty. - Jak będzie to konieczne zastanowimy się nad likwidacją Funduszu Kościelnego - usłyszeliśmy w Sejmie. Fundusz zniknął i... szybko został przywrócony.
Wciąż pokrywane są z niego ubezpieczenia duchownych, którzy nie mają umów o pracę, m.in. misjonarzy i zakonników zakonów kontemplacyjnych. Fundusz finansuje działalność charytatywną, oświatowo-wychowawczą, remonty i konserwacje zabytków sakralnych oraz utrzymanie wydziałów teologicznych na wyższych uczelniach. Działa na rzecz wszystkich kościołów i związków wyznaniowych. W planie budżetu na 2013 r. rząd zaplanował przekazanie na Fundusz Kościelny ponad 94,3 mln zł. Negocjacje z kościołami na temat zmiany ich dofinansowania ciągną się już ponad rok, a zmiany miały obowiązywać od początku tego roku.
Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji tłumaczy się właśnie tymi przeciągającymi się konsultacjami. Ostatnio zmianom szczególnie twardo sprzeciwia się Kościół Prawosławny. Jednak jak podkreśla MAC, 5 marca 2013 r. rząd zatwierdził rozwiązania dotyczące projektu przyszłej ustawy. Można je sprowadzić do kilku punktów:
• ustawa stwarzająca możliwość przekazania na rzecz wybranego kościoła lub innego związku wyznaniowego kwoty w wysokości 0,5 proc. podatku należnego wynikającego z zeznania podatkowego albo z korekty składanego zeznania powinna wejść w życie 1 stycznia 2014 r.;
• państwo w latach 2014-2016 wyrówna kościołom i innym związkom wyznaniowym różnicę pomiędzy kwotą uzyskaną z odpisu a wysokością dotacji z budżetu państwa przewidzianą na Fundusz Kościelny w 2013 roku;
• Od 1 stycznia 2017 r. funkcjonować będzie wyłącznie projektowana instytucja odpisu na rzecz wybranego kościoła lub innego związku wyznaniowego.
Nie oznacza to jednak, że Fundusz Kościelny lub jego namiastka znikną do 2017 roku. Jak przyznaje Artur Koziołek, rzecznik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, z uwagi na okoliczność, że ustawa wprowadzająca do porządku prawnego instytucję odpisu na rzecz kościołów i innych związków wyznaniowych dotyczyć będzie stosunków między RP a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi, do jej uchwalenia niezbędne jest zachowanie szczególnego trybu przygotowania i zawierania umów, o których mowa w Konstytucji RP. Aktualnie toczą się prace zmierzające do przygotowania posiedzeń zespołu redakcyjnego, który opracuje projekt umowy, do której załącznik stanowić będzie projekt ustawy. Ni mniej nie więcej oznacza to dalsze, długotrwałe i wielostronne rozmowy.
Miało być Mieszkanie dla Młodych
Na rynku nieruchomości panują obecnie wręcz idealne warunki dla kupujących - rekordowo od pięciu lat niskie ceny, bogata oferta i dostępność kredytu. Tylko w minionym miesiącu dostępna kwota kredytu dla rodziny z łącznym dochodem na poziomie 8 tys. zł netto zwiększyła się o 33 000 zł. W ciągu ostatnich 6 miesięcy wzrosła ona aż o 77 000 zł. Poza tym ten rok to ostatnia okazja do zakupu mieszkania przy pełnym finansowaniu transakcji kredytem hipotecznym. Praktyka finansowania przez banki 100 proc. wartości nieruchomości już wkrótce odejdzie do przeszłości. Obligatoryjny wkład własny do kredytu zacznie obowiązywać już od 2014 r.
Po raz pierwszy w historii oprocentowanie kredytów hipotecznych spadło tak nisko. Mimo to mało osób decyduje się na transakcje. Ma na to wpływ zapowiedziany przez rząd program Mieszkanie dla Młodych, który ma zastąpić Rodzinę na swoim. - Wciąż nie ujawniono w jakim ostatecznym kształcie ruszy dofinansowanie zakupu mieszkań, z tego powodu wiele osób odwleka decyzję o inwestycji - ocenia w Money.pl Mariusz Kania, prezes Polskiej Izby Nieruchomości.
- Projekt ustawy o pomocy państwa przy kupowaniu pierwszego mieszkania, powinien trafić do Sejmu na początku maja - powiedział dziś wiceminister budownictwa Piotr Styczeń. Dodał, że program ma trwać pięć lat. Deweloperzy nie kryją jednak zwątpienia w realizacje programu.
Zgodnie ze wstępnymi założeniami program Mieszkanie dla Młodych ma być dostępny dla małżeństw i osób samotnych do 35. roku życia. Dopłaty będą obowiązywać jedynie na rynku pierwotnym dla mieszkań o powierzchni do 75 metrów kwadratowych. Te założenia wciąż nie są jednak ostateczne.
Polacy wystawią rządowi rachunek?
Czy niespełnione obietnice zaważą na wyniku w przyszłych wyborach. - W przyszłym roku odbędą się wybory, ale do Parlamentu Europejskiego, a one mają to do siebie, że sytuacja wewnętrzna ma stosunkowo niewielki wpływ na ich wyniki - ocenia w Money.pl Marek Borowski, były minister finansów. - Choć już teraz widać wyraźną tendencję obniżania się poparcia dla rządzącej Platformy Obywatelskiej i jednoczesny wzrost poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości.
Prawo i Sprawiedliwości odrabia straty i z 33-proc. poparcia zbliżyło się do Platformy Obywatelskiej, na którą obecnie chce głosować 34 proc. Polaków - wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez TNS Polska na zlecenie TVP Info. Nieznacznie traci SLD, przy lekkim wzroście notowań Ruchu Palikota.
Jeszcze wymowniejsze są wyniki sondażu przeprowadzonego przez Homo Homini na zlecenie Rzeczpospolitej. Wskazuje, że Europa Plus Janusza Palikota i Aleksandra Kwaśniewskiego odbiera głosy Platformie Obywatelskiej. Prowadzi PiS z 29-procentowym wynikiem, 28 procent ma PO. Europa Plus może liczyć na 10 procent poparcia w przypadku, gdy jej twarzą jest Palikot i 18 procent, gdy zastępuje go Ryszard Kalisz. W tym drugim wypadku poparcie dla PO spada do 25 procent.