Premier Donald Tusk jest optymistą w sprawie unijnego budżetu, ale nie mówi o tym przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego. Przyznaje to sam Martin Schulz. A tymczasem to europosłowie grożą zawetowaniem wydatków Wspólnoty na lata 2014-2020. Wczoraj przyjęli rezolucję odrzucającą lutowy kompromis uzgodniony przez unijnych przywódców, w tym ustalenia dla Polski, czyli ponad 105 miliardów euro.

Premier mówił jeszcze przed rozpoczęciem szczytu, że mimo gróźb europosłów oczekuje szczęśliwego zakończenia batalii o wydatki w unijnej kasie, po drobnych korektach. „Będzie happy end, rozumiem przez to zaaprobowanie przez Parlament budżetu. W tej sprawie śpię spokojnie. Musiałbym mieć wyjątkową wyobraźnię i nadwrażliwość, by dostrzegać jakieś ryzyko” - powiedział Donald Tusk.

Pół godziny później szef Parlamentu Europejskiego na spotkaniu z unijnymi przywódcami mówił, że czas zacząć traktować Europarlament poważnie. Później pytany na konferencji prasowej o optymizm polskiego premiera, odpowiedział, że z nim rozmawiał, ale takich słów nie usłyszał: „Mamy relacje bardzo przyjacielskie, ale niczego takiego mi nie powiedział. Spodziewam się, że Donald Tusk dobrze zapoznał się z decyzją Parlamentu Europejskiego”.

Martin Schulz poradził też polskiemu premierowi, by zaangażował się w wypracowanie kompromisu z europosłami, jeśli chce być pewny przyjęcia unijnego budżetu.