Łotwa to kraj, który walczył z kryzysem i recesją przed kilkoma laty, który zmuszony był prosić o międzynarodową pożyczkę, ale który ostatnio złapał wiatr w żagle i jest w czołówce w Unii z najlepszymi wynikami gospodarczymi. Ryga chce tę sytuację wykorzystać.
„Przyjęcie euro jest dla nas bardzo ważne. Wierzymy, że przyczyni się ono do przyspieszenia wzrostu gospodarczego, że przyciągnie zagranicznych inwestorów” - argumentował minister finansów Łotwy. Komisarz do spraw gospodarczych Olli Rehn poinformował, że raport oceniający gotowość Łotwy do przyjęcia wspólnej waluty powstanie wiosną, zostanie opublikowany najpóźniej w czerwcu. Nie uprzedzając wniosków unijny komisarz chwalił postępy Łotwy.
„Ten kraj zrobił wiele, by postawić na nogi gospodarkę po najpoważniejszym kryzysie w roku 2008 i 2009. Fakt, że Łotwa chce przyjąć wspólną walutę, to także sygnał zaufania do strefy euro” - dodał. Po opublikowaniu raportu Komisji Europejskiej zielone światło będzie musiał jeszcze dać Europejski Bank Centralny, co nastąpi zapewne w lipcu.
Jeśli oceny będą pozytywne, to Łotwa, która chce przyjąć euro od stycznia, będzie miała pół roku na dopięcie wszystkich przygotowań na ostatni guzik, a wtedy od nowego roku strefa euro będzie liczyła 18 państw. Każdy kraj, który chce wejść do strefy euro, musi spełnić podstawowe kryteria. Dług publiczny nie może przekroczyć 60 procent PKB, dozwolony deficyt finansów publicznych to 3 procent PKB.
Ponadto inflacja musi się mieścić w średniej unijnej, ustabilizowane muszą być długoterminowe stopy procentowe. A dwa lata to obowiązkowy okres przebywania w tak zwanym przedsionku, czyli mechanizmie stabilizującym kurs waluty.