"Bez cięć nie będzie ugody". Tak mówił po przybyciu do Brukseli na szczyt Unii Europejskiej poświęcony jej 7-letnim planom budżetowym, brytyjski premier David Cameron. Jest on dziś znacznie mniej odosobniony w tej postawie niż na poprzednim szczycie w listopadzie.

Premier David Cameron powiedział reporterom w Brukseli, że "Unia Europejska nie może nie podlegać takim samym presjom, jakim podlegały wszystkie rządy, żeby ograniczyć wydatki, znaleźć oszczędności i mądrze wydawać pieniądze". "Wszyscy musieliśmy to robić, w całej Europie. Kiedy tu byliśmy ostatnim razem, w listopadzie, proponowane sumy były o wiele za wysokie. Trzeba je obniżyć, a jeśli nie zostaną obniżone, nie będzie ugody"- oświadczył.

Przed poprzednim szczytem brytyjski premier stał osamotniony wobec reszty państw Unii, skłonnych albo podnieść, albo co najmniej utrzymać jej budżet na obecnym poziomie. Cameron był tymczasem zmuszony przez własną partię konserwatywną do walki o cięcia w budżecie.

Tym razem w Brukseli panować będzie atmosfera bardziej sprzyjająca brytyjskiemu premierowi. Francja broni wprawdzie najbardziej kontrowersyjnych wydatków na Wspólną Politykę Rolną, ale za ograniczeniem budżetu są obecnie Niemcy, Holandia, Finlandia i i inne kraje północnej Europy - z wyjątkiem Polski.

Propozycje oszczędności zgłasza nawet przewodniczący Unii, Hermann van Rompuy.