Tymczasem kampanię wyborczą przed wyborami planowanymi na luty rozpoczął już w swojej telewizji były premier Silvio Berlusconi, który na stanowisko szefa rządu kandyduje po raz czwarty.
Monti we wtorkowym wywiadzie dla telewizji publicznej RAI obrócił w żart pytanie o ewentualną przyszłość w polityce.
"Nie rozumiem tego zainteresowania starszym człowiekiem" - powiedział 69-letni premier, którego politycy małych centrowych ugrupowań zachęcają do kandydowania w wyborach. O obecnym premierze mówi się również jako o możliwym przyszłym prezydencie Włoch, po zakończeniu w maju kadencji Giorgia Napolitano.
"Uważam, że polityka to przede wszystkim kwestia kultury, czyli dążenie do kształtowania postaw ludzi - dodał premier. - Jestem pewien, że bez względu na to, jaką rolę będę pełnić w przyszłości, będę to dalej robić".
Kilkanaście minut wcześniej w swojej telewizji Mediaset wystąpił były premier Silvio Berlusconi, który w sobotę ogłosił start w wyborach. W telefonicznym wywiadzie pytany o to, czy sądzi, że jego możliwy powrót niepokoi Unię Europejską, odparł: "Ależ skąd".
Rządowi ekspertów Montiego zarzucił, że realizował on politykę antykryzysowych cięć i oszczędności wprowadzoną przez UE pod dyktando Berlina, co tylko doprowadziło do pogłębienia kryzysu.
"Wszystkie wskaźniki ekonomiczne pogorszyły się, nie do mnie należy ocena, ale wszystkie dane są negatywne"- powiedział przywódca Ludu Wolności.
Monti "prowadził zbyt germanocentryczną politykę" - ocenił Berlusconi, wyrażając pogląd, że Niemcy skorzystały na kryzysie finansowym, by kosztem innych krajów strefy euro obniżyć koszty swojego zadłużenia.
Powiedział także, że spread, czyli różnica w rentowności oprocentowanych najniżej obligacji niemieckich a papierów dłużnych innych krajów jak Włochy, to "oszustwo i wymysł, przy pomocy którego starano się obalić rządzącą większość, na jaką głosowali Włosi".
W ten sposób skomentował upadek swego gabinetu w listopadzie zeszłego roku, który nastąpił u szczytu kryzysu włoskich finansów i poważnych turbulencji na rynkach, które uspokoił potem ekspercki rząd Montiego.