Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że okres jesienny i zimowy zawsze wiąże się z określonym wzrostem bezrobocia, a na koniec roku sięgnie ono poziomu ok. 13 proc.



"To jest tradycja polskiego rynku pracy i ten rok pewnie nie różni się od pozostałych. Ja się cieszę, że udało się zahamować wzrost bezrobocia między sierpniem a wrześniem i październikiem dzięki pieniądzom z Funduszu Pracy" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Dodał, że interwencja ta była potrzebna i sprawdziła się. Zdaniem ministra dobrze by było, gdyby na koniec roku 2012 bezrobocie ukształtowało się na poziomie do 13 proc. Kosiniak-Kamysz zapewnił, że resort podejmuje działania, aby hamować wzrost bezrobocia, "pomimo klasycznego wzrostu wynikającego z cykliczności zmian na rynku pracy w Polsce".

Pytany o możliwy wzrost bezrobocia w listopadzie minister powiedział, że dobrze by było, gdyby wzrost ten wyniósł 0,1-0,2 pkt proc. Ponadto poinformował, że do resortu nie docierają "bardzo niepokojące" sygnały dotyczące zwolnień grupowych.

"Patrząc na te wnioski i sygnały o zwolnieniach grupowych, które do nas spływają - jeżeli ktoś planuje takie zwolnienia - to one są porównywalne do zeszłego roku, a realizacja ich nigdy nie jest stuprocentowa" - powiedział minister. Zaznaczył, że w ubiegłym roku zrealizowane zwolnienia grupowe stanowiły około 50 proc. zapowiedzianych.

GUS podał w poniedziałek, że stopa bezrobocia w październiku wzrosła do 12,5 proc. z 12,4 proc. we wrześniu.

W tym roku MPiPS dostało dodatkowe środki z Fundusz Pracy w wysokości 0,5 mld zł na aktywne formy walki z bezrobociem.