Maraton rozmów przewodniczący Rady Europejskiej rozpoczął od spotkania z brytyjskim premierem, uważanym za najtrudniejszego partnera w rozmowach budżetowych.
"To bardzo ważne negocjacje - powiedział Cameron przed wejściem na spotkanie. - To jasne, że w czasie gdy podejmujemy trudne decyzje ws. publicznych wydatków u nas w domu, byłoby źle gdybyśmy się zgodzili na propozycje większych wydatków w UE".
"Będziemy negocjować bardzo twardo, by osiągnąć dobre porozumienie dla brytyjskich i europejskich podatników i utrzymanie brytyjskiego rabatu" - dodał.
Drugi w kolejce do rozmowy z Van Rompuyem był premier Czech Petr Neczas, następnie premier Cypru Dimitris Christofias. Na rozmowę z każdym z przywódców przewidziano około 15 minut. Rozmowę z premierem Donaldem Tuskiem zaplanowano na godz. 15. Na końcu przed godz. 18 przewodniczący Rady Europejskiej spotka się z prezydentem Francji Francois Hollande'em i kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Dopiero o godz. 20 rozpoczną się rozmowy plenarne w gronie wszystkich przywódców i z udziałem szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Wtedy też Van Rompuy wyłoży na stół nową, zrewidowaną po dwustronnych rozmowach wersję budżetu UE.
"Żaden kraj nie jest zadowolony, ale mamy wrażenie, że jesteśmy blisko porozumienia" - mówiły przed szczytem wysokie źródła UE bliskie przewodniczącego Van Rompuya.
Szacuje się, że dziewięć krajów groziło przed szczytem w Brukseli wetem, w tym Włochy, Węgry, Francja, a także Wielka Brytania. Londyn choć łagodzi ton i mówi w ostatnich dniach o możliwości osiągnięcia na szczycie porozumienia, wciąż uważany jest za najtrudniejszego negocjatora. Żąda największych cięć w będącej przedmiotem negocjacji propozycji budżetu UE opiewającej na 973,2 mld euro w latach 2014-20.
Negocjacje budżetowe to bez wątpienia najtrudniejsze rozmowy między państwami UE. Nigdy w przeszłości przywódcom nie udało się dojść do porozumienia za pierwszym podejściem, już na pierwszym szczycie. Każdy kraj stara się bowiem, by jego składka do unijnej kasy była jak najmniejsza, a jednocześnie chce w jak największym stopniu korzystać z unijnych funduszy. Zwłaszcza teraz, gdy w kryzysie państwom brakuje własnych środków na prowzrostowe inwestycje.
Van Rompuy jest jednak bardzo zdeterminowany do kompromisu już na tym szczycie. Ostrzega, że brak porozumienia będzie szkodliwy dla wszystkich i dlatego nie wykluczył, że czwartkowo-piątkowe spotkanie zostanie przedłużone do weekendu. Jeśli mimo to rozmowy zakończą się fiaskiem, to kolejny budżetowy szczyt będzie najpewniej w lutym.
Po dokonanych przez gabinet Van Rompuya cięciach około 75 mld euro (w stosunku do mniej więcej bilionowej propozycji KE), teraz projekt budżetu UE zakłada wydatki UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach). To i tak oznacza już duże oszczędności - trwający obecnie budżet UE na lat 2007-13 jest o 20 mld większy (wynosi 993 mld euro).
Dyplomaci szacują, że do spełnienia brytyjskich postulatów trzeba by dokonać kolejnych cięć w wysokości około 60 mld euro. Londyn chce szukać oszczędności m.n. w unijnej administracji. Zdecydowanie łatwej niż brytyjskie będzie spełnić postulaty Niemiec, największego płatnika do unijnej kasy. By zredukować budżet o 100 mld euro, jak domagał się Berlin, Van Rompuy musiałby znaleźć na szczycie jeszcze "tylko" około 20 mld euro oszczędności. Źródła unijne wskazują, że najłatwiej będzie ich szukać w funduszu infrastrukturalnym "Connecting Europe", na który przewidziano prawie 50 mld euro, a także w środkach na badania i konkurencyjność.
Dla Polski, nieformalnego lidera liczącej 15 państw grupy spójności, weto jest "ostatecznością", mówił we wtorek premier Donald Tusk. "Nie może być mowy, by kompromis w sprawie budżetu polegał na zbliżeniu się do propozycji brytyjskiej" - dodał.
Najnowsza propozycja Van Rompuya przewiduje dla Polski ok. 73,9 mld euro na politykę spójności. Do tego dochodzą fundusze ze Wspólnej Polityki Rolnej, w tym na same dopłaty bezpośrednie dla rolników około 20 mld euro.