Premier Donald Tusk powiedział w środę, że trudno dziś prognozować, czy dwa dni szczytu UE w Brukseli wystarczą, aby osiągnąć kompromis ws. nowego unijnego budżetu. Szczyt rozpoczyna się w czwartek i ma być kluczowy dla rozmów o budżecie.

"Kości zostały rzucone, karty wyłożone na stół, ale dzisiaj trudno byłoby prognozować, czy te dwa dni w Brukseli wystarczą, aby osiągnąć kompromis. My dobrze wiemy, czego chcemy - chyba dość skutecznie budujemy ten blok, w którym Polska odgrywa kluczową rolę, ale widać wyraźnie, że płatnicy netto, w tym szczególnie Wielka Brytania, też twardo stawiają na swoim. Co z tego wyjdzie - musimy jeszcze cierpliwie poczekać" - powiedział premier dziennikarzom w Kozienicach w przeddzień unijnego szczytu.

Tusk pytany o prowadzone przez niego rozmowy z politykami UE, poinformował, że rozmawiał już prawie ze wszystkimi przywódcami 15 krajów - tzw. przyjaciół polityki spójności.

"To jest ten sojusz, który cierpliwie budujemy na rzecz racjonalnego, dużego budżetu i dużej polityki spójności. Dzisiaj jeszcze pozostała mi rozmowa z premierem Słowacji, oprócz tego będę rozmawiał także z premierem Włoch, z premier Danii, z premierem Szwecji. To jest dość czasochłonna procedura nieustannego konsultowania ze wszystkimi właściwie z europejskich rządów" - mówił premier.

Polska liczy na 15 solidarnych państw

We wtorek premier mówił, że uzyskał potwierdzenie, iż cała piętnastka jest gotowa "solidarnie z Polską bronić tego punktu widzenia". Dodał, że przyjmujemy propozycję szefa RE Hermana Van Rompuya "jako propozycję nie do zaakceptowania, jeśli chodzi o liczby, ale do zaakceptowania jako punkt wyjścia do negocjacji". Jak tłumaczył, chodzi mniej więcej o propozycję szefa RE, ale z mniejszymi cięciami, jeśli chodzi o spójność i większymi środkami na wspólną politykę rolną.

Premier zadeklarował także, że zastosowanie weta w negocjacjach nad nowym budżetem UE - z punktu widzenia 15 państw przyjaciół spójności - jest ostatecznością.

Zaznaczył jednak, że nie może być mowy, by kompromis ws. budżetu polegał na zbliżeniu się do propozycji brytyjskiej tj. ogromnych cięć. "Będziemy zdeterminowani, ale nie mamy łatwej pozycji, która polega na tym: "dawać tyle, ile chcemy, albo obracamy się plecami i idziemy do domu". (...) Musimy wrócić do domu z pieniędzmi, a nie z hardo podniesioną głową i bez grosza" - mówił Tusk.

Sikorski ocenia, że sytuacja jest bardzo poważna

Według szefa MSZ Radosława Sikorskiego sytuacja negocjacyjna przed szczytem UE jest bardzo poważna. "Przed premierem stoi nie lada zadanie" - powiedział minister.

W jego ocenie, wszystkie propozycje budżetowe, które obecnie padają są "gorsze od propozycji komisarza UE Janusza Lewandowskiego". "Budżet Komisji (Europejskiej) był budżetem realnego zamrożenia na poziomie z 2013 r., teraz niestety mówimy ile ciąć i gdzie ciąć. W sytuacji gospodarczej UE trudno się nawet specjalnie dziwić, że płatnicy netto domagają się cięć, ale to muszą być cięcia sprawiedliwe i takie, które nie odbiorą Europie perspektyw wzrostu" - zaznaczył.

Także zdaniem ministra ds. europejskich Piotra Serafina osiągnięcie porozumienia ws. budżetu będzie znaczniej trudniej osiągnąć niż można było się tego spodziewać jeszcze parę tygodni temu. "Niestety nie będzie łatwo, niestety nie można dzisiaj odpowiedzieć jednoznacznie, czym skończy się ta Rada Europejska i czy wynikiem tej Rady będzie porozumienie. Ale mam głębokie przekonanie, że powinniśmy robić wszystko, by porozumienie było" - powiedział PAP Serafin.

Kluczowy dla rozmów o nowym budżecie UE na lata 2014-2020 szczyt rozpocznie się w czwartek od spotkań bilateralnych Hermana Van Rompuya z poszczególnymi szefami państw i rządów, w tym z premierem Donaldem Tuskiem. Dyskusje w gronie wszystkich przywódców zaplanowano dopiero o godz. 20.

Punktem wyjścia na szczyt UE będzie nowa propozycja Van Rompuya, którą przedstawi dopiero w czwartek. Dotychczasowa propozycja szefa Rady zakłada wydatki UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat, podczas gdy obecny budżet UE na lata 2007-13 jest o 20 mld większy.

Według źródeł unijnych UE będzie chciała przekonać zwłaszcza Londyn do zgody na nowy budżet m.in. większymi cięciami w administracji i utrzymaniem brytyjskiego rabatu w składce do unijnej kasy.

Kluczowy czwartek i piątek

Poinformował też, że o zbliżającym się szczycie UE rozmawiał w środę z prezydentem Bronisławem Komorowskim. "Dzisiaj z prezydentem wymieniałem uwagi dotyczące najbliższych dwóch dni" - powiedział szef rządu.

Kluczowy dla rozmów o nowym budżecie UE na lata 2014-2020 szczyt zaplanowano na czwartek i piątek. Szanse na porozumienie są jednak ograniczone; państwa Unii coraz bardziej koncentrują się na swoich problemach, w tym Wielka Brytania, którą niemal wszyscy komentatorzy wskazują z góry, jako potencjalnego winnego porażki szczytu. Londyn domaga się bowiem największych cięć w nowym budżecie UE, grożąc przy tym wetem.

Dotychczasowa propozycja szefa Rady zakłada wydatki UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat, podczas gdy obecny budżet UE na lata 2007-13 jest o 20 mld większy.

Polska liczy na 73,9 mld euro

Polska zgodnie z tą propozycją może liczyć mniej więcej na 73,9 mld euro na politykę spójności, czyli mniej, niż proponowała KE, ale więcej, niż proponowała cypryjska prezydencja w poprzednim projekcie budżetu.

KE zaproponowała w czerwcu ubiegłego roku budżet, który zakłada wydatki UE na lata 2014-20 w wysokości 1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach (988 mld euro w tzw. płatnościach). Płatnicy netto od razu ogłosili, że to za dużo, argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Płatnicy netto różnią się jednak w skali swych postulatów: Niemcy i Francja chciały dotychczas cięć w wysokości około 100 mld euro, a Wielka Brytania sięgających nawet do 180-200 mld euro. Według źródeł unijnych UE będzie chciała przekonać zwłaszcza Londyn do zgody na nowy budżet m.in. większymi cięciami w administracji i utrzymaniem brytyjskiego rabatu w składce do unijnej kasy.