Te cięcia dotknęłyby m.in. Polskę, bowiem - jak powiedziały PAP dobrze poinformowane źródła - Cypr proponuje obniżenie limitu dostępnych funduszy z 2,5 proc. PKB kraju rocznie (jak zaproponowała w ub. roku KE) do 2,35 proc. PKB.
Ten limit określa, ile funduszy spójności maksymalnie przypada na dany kraj. Obniżenie limitu wyrażonego w procentach PKB oznacza, że mniej dostaną kraje, które - jak Polska czy Słowacja - mogły liczyć na więcej pieniędzy ze względu na swój wzrost gospodarczy pomimo kryzysu.
Cięcia zapisano w najnowszym cypryjskim dokumencie jako "50+", co sugeruje, że mogą być wyższe niż 50 miliardów euro. Dotyczą one wydatków UE zapisanych w tzw. zobowiązaniach, czyli łącznej kwocie wszystkich umów, do których uregulowania zobowiązuje się UE w kolejnych siedmiu latach.
Jednoczenie cypryjska prezydencja - dodają źródła - proponuje osobne rozwiązania, by zapewnić mniejsze cięcia w funduszach spójności dla państw, które w kryzysie dotknęła recesja, jak Grecja czy Hiszpania.
Cypryjska prezydencja w poniedziałek rozsyła do stolic państw członkowskich UE najnowszy dokument w sprawie nowego unijnego budżetu na lata 2014-20, czyli tzw. schemat negocjacyjny, który będzie podstawą dalszych rozmów w tej sprawie.
Przedstawiona w ub. roku budżetowa propozycja KE zakłada wydatki przez kolejne siedem lat na sumę ponad biliona euro (dokładnie 1 033 236 mln euro) w zobowiązaniach i 988 mld euro w tzw. płatnościach (faktycznych środkach, jakie mają być wydane z budżetu UE na podstawie spływających faktur i innych umów). Według propozycji KE, do Polski w ramach samej polityki spójności miałoby trafić najwięcej, bo ok. 75 mld euro.
Z dotychczasowych negocjacji, słuchając wypowiedzi ministrów z krajów płatników netto, wynikało jasno, że cięcia w polityce spójności, na którą KE zaproponowała dla całej UE 379 mld euro - około 37 proc. całego budżetu - są nieuniknione, więc muszą też dotknąć Polskę. Przyznawali to także polscy dyplomaci, zabiegając w dotychczasowych negocjacjach, by z propozycji KE zachować jak najwięcej.