Wykonawcy buntują się przeciw zasadom, na jakich prowadzone są u nas wielkie budowy. – To publiczni inwestorzy stworzyli problemy, które wywołały falę upadłości – twierdzą
Wykonawcy buntują się przeciw zasadom, na jakich prowadzone są u nas wielkie budowy. – To publiczni inwestorzy stworzyli problemy, które wywołały falę upadłości – twierdzą
/>
Przedstawiciele największych spółek sektora wykonawczego i projektowego pracują nad czarną listą barier spowalniających rozwój infrastruktury. Dokument ma zostać upubliczniony na przełomie 2012 i 2013 r. Trafi m.in. do resortów: sprawiedliwości, transportu i rozwoju regionalnego oraz Urzędu Zamówień Publicznych, GDDKiA, PKP i Komisji Europejskiej.
– Powodem zapaści polskiego budownictwa jest wprowadzanie coraz bardziej restrykcyjnych przepisów i warunków umów oraz poszerzanie katalogu kar nakładanych na wykonawców. Te zmiany uniemożliwiają sprawną realizację kontraktów. To z ich powodu dochodzi do zrywania umów i upadłości wykonawców – twierdzi Rafał Bałdys, prezes Związku Pracodawców Branży Usług Inżynieryjnych.
Czarna lista to efekt desperacji spółek budowlanych. Od początku roku upadłość ogłosiło 170 przedsiębiorstw budowlanych. Branża jest głodna zleceń, tymczasem GDDKiA przesunęła wczoraj terminy otwarcia ofert na skończenie autostrady A4 w rejonie Rzeszowa i przebudowę mostu „Grota” w Warszawie, które mieliśmy poznać już latem, na 16 i 19 października. Nie wiadomo, czy nowe terminy są ostateczne. Powód? Zapytania oferentów, którzy walczą o złagodzenie restrykcyjnych wymogów dotyczących terminów i kar umownych.
– Zmiany w specyfikacjach przetargowych i warunkach umów w Polsce idą wbrew trendom zachodnioeuropejskim. To m.in. dlatego szukamy szans na rentowne kontrakty za granicą, biorąc udział w przetargach w Norwegii. Tam ryzyko ponoszone przez wykonawcę i zamawiającego jest zbilansowane – wskazuje Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Berger Budownictwo.
Jakie są założenia czarnej listy? Jej twórcy twierdzą, że przenoszenie na wykonawców większości czynników ryzyka kontraktu to główna przyczyna niepowodzeń programu drogowego i kolejowego, które źle wróżą też projektom z branży energetycznej. Autorzy punktują tzw. wezwania gwarancyjne, które służą GDDKiA do spłacania podwykonawców. Wskazują też przykłady bezprawnego wpisywania na listę nierzetelnych firm.
Budowlańcy ostro protestują przeciwko nowelizacji prawa zamówień publicznych. W jej wyniku z ogółu przetargów będą wykluczane na trzy lata firmy, z którymi zamawiający rozwiązał umowę (bez kontroli sądowej), i te, które zapłaciły karę umowną w wysokości 5 proc. wartości kontraktu. Branża zaapeluje o ogłaszanie przetargów wielostopniowych, czyli z etapem prekwalifikacji, oraz wpisywanie do umów waloryzacji powyżej 1 proc. wartości kontraktu.
Strona publiczna odpowiada, że wykonawcy sami podcinają gałąź, na której siedzą. Jak? Proponując niskie oferty w zamówieniach. Dla przykładu: PKP PLK otrzymało w ubiegłym roku w przetargu ofertę na nadzór inwestorski w wysokości... 16 proc. wartości zakładanej przez kolejarzy. Do podpisania kontraktu nie doszło, a przetarg został powtórzony.
UZP zaczyna już jednak dostrzegać luki w systemie i zapowiada wpisanie do prawa zamówień publicznych definicji rażąco niskiej ceny. – Dokument znajduje się na etapie konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych – mówi rzeczniczka UZP Anita Wichniak-Olczak.
Radca prawny Hubert Tański z CMS Cameron McKenna nie jest pewny, czy czarna lista barier zmieni podejście urzędników. – W Polsce panuje przekonanie, które wynika z obawy przed korupcją, że każdy etap procesu inwestycyjnego trzeba szczegółowo opisać. Na Zachodzie jest większe zaufanie do urzędników, dlatego procedury są bardziej elastyczne. Dzięki temu inwestycje prowadzone są na zasadzie dzielenia się ryzykiem, a strona publiczna dopuszcza negocjowanie umów w ich trakcie w razie wystąpienia problemów na budowie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama