Wskutek ataków doszło do takiego spiętrzenia ruchu na stronach internetowych banków, że były one niedostępne dla konsumentów i na wiele godzin uniemożliwiły przeprowadzanie transakcji. Według jednego z przedstawicieli władz USA systemy były atakowane także wczoraj przez niezidentyfikowaną grupę spoza terytorium kraju. Rozmiary szkód będą znane dopiero po wielu tygodniach, a nawet miesiącach.
“Charakter tych ataków jest na tyle złożony i są one tak ogromne, że nawet największe instytucje finansowe mają problemy z zastosowaniem odpowiedniej obrony” – twierdzi Rodney Joffe, starszy wiceprezydent firmy Neustar ze Sterling, w stanie Wirginia, wyspecjalizowanej w sprawach bezpieczeństwa.
Cyberprzestępcy zastosowali metodę znaną jako DDoS (distributed denial-of-service), czyli dystrybucja odmowy usług, aby przytłoczyć strony internetowe firm finansowych ruchem generowanym z komputerów przejętych przez hakerów. Doszło do przejęcia kontroli nad komercyjnymi serwerami o dużej mocy.
“Rzeczą godną uwagi są rozmiary i skala ruchu wygenerowanego na te strony. To należy do rzadkości” – mówi Dmitri Alperovitch, współzałożyciel i szef technologii w kalifornijskiej firmie bezpieczeństwa komputerowego CrowdStrike z Palo Alto.
Do eskalacji ataków doszło w tym tygodniu i w ciągu ostatnich kilku dni były one tematem spotkań w Białym Domu za zamkniętymi drzwiami.
Odpowiedzialność za cyberataki przejęła grupa określająca się jako Izz ad-Din al-Quassam Cyber Fighters twierdząc, że jest to odpowiedź na film wideo z YouTube znieważający wyznawców islamu. Ale, jak twierdzą Alperovitz i Joffem, rozpoznawcze ataki sprzed dwóch tygodni przeprowadzono jeszcze przed ukazaniem się kontrowersyjnego wideo, toteż wydaje się mało prawdopodobne, aby wspomniany film był inspiracją do ataków.