Jak tłumaczyli komisarze na konferencji prasowej zamykającej w poniedziałek wieczorem pierwszy dzień obrad ministrów rolnictwa "27", walka o nieudostępnienie prestiżowego oznaczenia Amerykanom jest nieco spóźniona. Nie kryli oni zniecierpliwienia, przypominając, że oznaczenie "chateau" stosowane jest już - w ograniczonym zakresie - przez producentów win z tzw. Nowego Świata, np. Chile, które trafiają do Europy.
Na rynku francuskim określenie "chateau" stosowane jest wyłącznie w odniesieniu do win wyprodukowanych w całości na terenie posiadłości (fr. chateau - zamek), głównie w regionie Bordeaux. Paryż argumentuje, że nazwa ta jest gwarantem wysokiej jakości win (a to sektor bardzo dochodowy dla francuskich winiarzy), zaś Amerykanie stworzą marki nieodpowiadające normom francuskim i zupełnie niepowiązane z konkretnym miejscem pochodzenia szczepów i produkcji.
W połowie września stowarzyszenie producentów tzw. wielkich win z Bordeaux oskarżyło KE o chęć "przehandlowania" amerykańskim eksporterom praw do nazwy "chateau". Według stowarzyszenia Komisja próbuje zaszkodzić francuskim sprzedawcom win na rynku globalnym oraz "oszukać konsumentów".
Szczególne oburzenie producentów z Francji budzi fakt, że elastyczne regulacje amerykańskie pozwalają na zakwalifikowanie jako "chateau" wina pochodzącego tylko w 75 proc. z winogron z danego terytorium.
Sprzeciw Francji wspierany jest z niewielkim zapałem przez inne kraje europejskie. Francuski minister rolnictwa Stephane Le Foll przyznał w rozmowie z AFP, że czuje się coraz bardziej odosobniony w tej walce, zaś "negocjacje są trudne".