Przed październikowymi wyborami powszechnymi na Litwie temat ten prawie nie istnieje, a jeśli do tego dojdzie, to politycy wyraźnie sympatyzują z opinią większości społeczeństwa, które sprzeciwia się wymianie waluty – relacjonuje agencja Bloomberg.
Kraj zrezygnuje z lita, „kiedy strefa euro będzie do tego gotowa” – oświadczył pod koniec sierpnia premier Litwy Andrus Kubilius, stawiając pod znakiem zapytania rok 2014, jako termin przyjęcia euro w ślad za Estonią. Chociaż Łotwa nadal oficjalnie trzyma się tego terminu, poparcie społeczne jest rekordowo niskie.
„To oczywiste, że atrakcyjność strefy euro ucierpiała z powodu kryzysu zadłużeniowego” – mówi Christian Schulz, starszy ekonomista Berenberg Bank w Londynie – „Ponadto te pakiety ratunkowe są dość kosztowne, gdyby trzeba było się do nich dokładać. Toteż opowiadając się za wejściem do strefy euro politycy niczego nie mogą zyskać”.
Na dodatek gospodarka Łotwy wyprzedza teraz Estonię, która przyjęła euro w 2011 roku, notując w drugim kwartale wzrost rzędu 5 proc. w skali rocznej. Natomiast PKB Litwy w zasadzie zrównało się z 2,2 proc. tempem wzrostu Estonii.
Sprzeciw Łotyszy wobec przyjęcia osiągnął w zeszłym miesiącu rekordowy poziom 59 proc. populacji w porównaniu z zaledwie 13 proc. zwolenników euro – wynika z badań opinii publicznej przeprowadzonych przez SKDS. Podobnie jest na Litwie. Według danych z kwietniowego Eurobarometru odsetek przeciwników euro wzrósł tam do 51 proc., wobec 47 proc. w maju 2008 roku.
„Jeśli wszystko, co słyszymy na temat strefy euro jest związane z kryzysem, dotyczy kryzysu lub spotęgowanego kryzysu, wówczas coraz więcej ludzie zadaje sobie pytanie: dlaczego mamy tam dołączać?” - mówił premier Łotwy Valdis Dombrovskis w połowie września na konferencji w Rydze, stolicy kraju.
Ale oficjalnie Łotwa dalej trzyma się terminu przyjęcia euro w 2014 roku. Zdaniem polityków wymiana waluty usunie ryzyko dewaluacji, zmniejszy koszty kredytu i przyczyni się do ożywienia handlu.
Ponadto teraz członkostwo w strefie euro kosztuje. Obliguje ono do współfinansowania europejskiego funduszu ratunkowego, EMS. Na Słowację przypada tu kwota 5,8 mld euro, na Słowenię 3 mld euro i 1,3 nld euro na Estonię. Słowacja i Estonia mogą zapłacić mniej w okresie pierwszych 12 lat, ponieważ ich PKB sięga poniżej 75 proc. przeciętnej w Unii Europejskiej.