Prawo dewizowe precyzuje, jak ma wyglądać kantor, ale idącego już w setki milionów złotych obrotu walutą w sieci nie kontroluje nikt. Właściciele wirtualnych kantorów chcą regulacji - informuje "Puls Biznesu".

W 2011 roku internetowych platformy do wymiany walut było siedem, dzisiaj - już kilkadziesiąt. Według bardzo przybliżonych szacunków, walutę w internecie kupuje około 150 tys. osób spłacających kredyty walutowe, czyli około 20-25 proc. zadłużonych we franku i w euro. Łącznie jest ich ponad 700 tys., zatem potencjał rynku jest niemały.

Skala biznesu robi się coraz większa i coraz więcej tradycyjnych kantorów albo przenosi się do internetu, albo buduje internetowe platformy do wymiany walut. Sprawa jest stosunkowo prosta, bo otwarcie takiej działalności nie wymaga zezwolenia. W przeciwieństwie do tradycyjnego kantoru, który trzeba zgłosić w NBP, internetowe platformy walutowe nie są przez nikogo nadzorowane.

Internetowi sprzedawcy walut na tyle rozwinęli działalność, że mają coraz silniejszą potrzebę uwierzytelnienia ze strony instytucji nadzorczych. "Sytuacja jest paradoksalna, bo zazwyczaj rynek broni się przed regulacjami. My ich chcemy" - mówi Paweł Kyć z Internetowykantor.pl.