"Szybkość (wdrożenia ustaleń) jest zasadniczym warunkiem powodzenia całej akcji europejskiej" obliczonej na ratowanie strefy euro - oświadczył w wydanym w Madrycie komunikacie hiszpański ambasador przy UE Estado Mendez de Vigo, który podkreślił też, że "między decyzjami podejmowanymi przez UE a ich implementacją następuje niepokojąca przerwa".
Podczas szczytu UE (28-29 czerwca) strefa euro zgodziła się udzielić pomocy Hiszpanii i Włochom, które znajdują się pod coraz większą presją rynków ze względu rosnące koszty zadłużenia.
Na pomoc Włochom i Hiszpanii miały zostać przeznaczone środki z funduszy ratunkowych, Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF) i Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (EMS), który miał zastąpić EFSF. Ustalono też, że EMS będzie mógł zasilić bezpośrednio banki, które znalazły się w tarapatach, nie obciążając tym samym budżetów zagrożonych państw.
EMS nie został jednak jeszcze uruchomiony, co oznacza, że pomoc udzielona w postaci pożyczki - na przykład sektorowi bankowemu Hiszpanii - ostatecznie może obciążyć budżet państwa, który będzie musiał spłacać kredyt, jeśli zawiodą banki.
Powołanie do życia EMS, który ma mieć możliwość pożyczenia do 500 mld euro, potrwa jeszcze w najlepszym wypadku do końca września, ponieważ niemiecki trybunał konstytucyjny zajmie w tej sprawie stanowisko dopiero 12 września - wyjaśnia francuska agencja.
Do czasu powołania EMS strefa euro musi polegać na ewentualnej pomocy z funduszu EFSF, który dysponuje około 200 miliardami euro, a suma ta - jak pisze AFP - uznawana jest za niewystarczającą dla uratowania takiego kraju jak Włochy, które obciążone są kolosalnym długiem, czy na pożyczanie pieniędzy Hiszpanii.
"Gdyby trzeba było dokonać masowych inwestycji w sierpniu, byłby problem" - przyznał cytowany przez AFP europejski dyplomata, który chciał pozostać anonimowy.
Szwajcarski dziennik "Le Temps" wyjaśnia, że Hiszpania znalazła się teraz w oku cyklonu, ponieważ nawet przyjęty ostatecznie w piątek przez eurogrupę plan dokapitalizowania hiszpańskich banków sumą, która może sięgnąć 100 mld euro, nie uspokoił rynków.
Oczekiwanie do 12 września na decyzję niemieckiego trybunału pogarsza sytuację, ponieważ "rynek nie lubi takiej niepewności (...). I daje o tym znać narzucając państwu hiszpańskiemu oprocentowanie 10-letnich obligacji sięgające 7,5 proc." - wyjaśnia cytowany przez "Le Temps" dyrektor banku Swissquote, Marc Buerki.
"Co może zrobić Madryt, by odwrócić ten trend? Praktycznie, nic" - mówi Buerki.
Według "Le Temps" sytuację może uratować tylko europejska solidarność polegająca na tym, że "kraje wypłacalne (Niemcy, Holandia, Dania) wesprą te państwa, które wypłacalne nie są" - proponuje Buerki, odnosząc się do koncepcji pewnego uwspólnotowienia długu. Na to jednak nie chce przystać Berlin - przypomina AFP.